[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powinienem w ten sposób dawać upustu swoim wątpliwościom w obecności ucznia; ale
jestem pewien, że zrozumiesz, gdy powiem, że czuję, iż powinienem był kategorycznie
zabronić mu uczestniczyć w tym spotkaniu. Instynkt mnie do tego ponaglał. Dlaczego więc
28
SERIA HERBACIANA - część 3 J a k S z k l a n a k a
nie pokierowałem się nim, nie mam pojęcia... I gdyby nie ty i twoja nadzwyczajna
odwaga, zginąłby.
Nagłe olśnienie pozwoliło Harry'emu powiedzieć z całkowitą pewnością:
- I tak by poszedł.
Dumbledore zamrugał; a potem, po raz pierwszy od wejścia do pokoju, lekko się
uśmiechnął.
- Hmm. Być może masz rację. Taki j e s t nasz Severus, prawda?
Czując się nieswojo w konsekwencji użycia takiego zwrotu, Harry wbił wzrok w swoje
kolana, ale Dumbledore wydawał się tego nie zauważyć.
- Wszystko jedno, wstyd mi... No ale nie ma co rozpamiętywać przeszłości. Muszę
rozważyć to jako lekcję na teraz i na przyszłość. - A potem westchnął ciężko, jakby
próbując oczyścić się ze swych demonów za jednym oddechem.
Szczerze wytrącony z równowagi tym ukazywaniem uczuć przez swego tak potężnego
dyrektora, Harry rzekł nerwowo:
- Wszystko będzie dobrze?
- Najzupełniej - oznajmił pewnie Dumbledore, odzyskując nieco swego wiarygodnego
zachowania - i zaraz cię do niego wpuszczę. Ale najpierw obowiązki: chcę, byś
d o k ł a d n i e opowiedział mi, co stało się wczesnym sobotnim rankiem. Twoja relacja nie
była zupełnie... - słaby uśmiech - informacyjna.
Harry skinął głową, zebrał siły i zagłębił się w opowieść. Tym razem nie zrobił przerwy
na herbatę, choć Dumbledore go częstował, ale brnął przed siebie, czując wielką dumę, że
nie zaczął się trząść przy okropniejszych fragmentach. Zbliżając się do końca, powiedział
żałośnie:
- Więc to ja podpaliłem polanę... Ale to wszystko, panie dyrektorze, naprawdę, i nie
mogłem wymyślić nic innego. Widziałem, że go gaszą, więc pomyślałem, że będzie dobrze.
Pozostałe pożary to nie moja sprawka.
- Wierzę ci - odparł Dumbledore. Znów wyglądał na zmęczonego. - Jak przewidziałem,
ministerstwo szybko zadziałało i zapanowało nad wszystkim. %7ładne mugolskie miasta nie
zostały dotknięte, choć jak rozumiem z ich gazet, było trochę paniki. Hogsmeade również
nie zostało poszkodowane. Jak dotychczas mieliśmy dużo szczęścia.
Harry skinął ponuro. Wszyscy ci ludzie żyjący w lesie lub w jego pobliżu... Nie myślał o
nich, gdy wzniecał pierwszy pożar. Dlaczego? Czyżby naprawdę był "wstrętnym
smarkaczem", który nie dba o reguły? Czy może naiwnie założył, że śmierciożercy ugaszą
ogień, zamiast wzniecać nowy? Innymi słowy, z pewnością mógł zrobić coś lepszego, by
odwrócić ich uwagę, ale w zaistniałych okolicznościach po prostu nie był w stanie się nad
tym zastanawiać.
Jakby czytając jego myśli, Dumbledore powiedział życzliwie:
- Dobrze sobie poradziłeś, Harry.
Harry zagryzł wargę, a potem wiercił się przez moment, zanim wypalił:
- Czy mogę go zobaczyć?
Dumbledore znów się uśmiechnął i tym razem był to prawdziwy uśmiech.
- Oczywiście. Chodz. Wez książki.
Harry zastanawiał się, co było tak cholernie ważnego w książkach, ale zarzucił torbę na
ramię i podążył za dyrektorem przez prywatne drzwi.
Gdy wkroczył do pokoju, który znajdował się za nimi, Harry stwierdził, że powinien był
się czegoś takiego spodziewać; było zupełnie sensowne, że prywatne komnaty
Dumbledore'a znajdowały się za jego gabinetem, tak jak każdego innego nauczyciela.
Ale... to był dom dyrektora i wydawało się tak dziwne, że on, Harry Potter, zakłóca jego
spokój. Dumbledore poprowadził Harry'ego przez małą bawialnię, w której stały wydające
się chrapać, bardzo wygodne na oko fotele, a potem do kolejnego pomieszczenia, wejścia
do którego strzegły wspaniałe, mahoniowe drzwi. Dumbledore zatrzymał się przed nimi i
wymruczał ciąg niezwykle zawiłych inkantacji, wykonując dłonią powolne, nieokreślone
ruchy. Po chwili drzwi otworzyły się.
- Hmm, interesujący typ zamka - wyraził opinię Harry.
29
SERIA HERBACIANA - część 3 J a k S z k l a n a k a
- Rzuciłem na nie zaklęcie po zainstalowaniu tu profesora Snape'a - wymamrotał
Dumbledore. - Pochlebia mi, że samemu Voldemortowi zabrałoby przynajmniej kilka
minut, by je rozpracować. To najlepsza ochrona dla Severusa... po tobie, Harry.
Uspokajając motyle, które nagle zaczęły trzepotać w jego żołądku, Harry wkroczył do
sypialni Dumbledore'a. Podobnie jak biuro było to okrężne, bardzo przyjemnie wyglądające
pomieszczenie, z wielkim, okrągłym łożem, stojącym tak dyskretnie z tyłu, jak było to
możliwe. Prostopadle przy jego nogach stało łóżko rozkładane, na którym Harry dojrzał
kilka długich siwych włosów, gdzie najwyrazniej sypiał Dumbledore, a w samym łożu...
- Snape - odetchnął Harry, nieświadomy czystej ulgi w swoim głosie.
Severus Snape leżał dość mocno wciśnięty między kilka raczej oburzających,
purpurowo-złotych prześcieradeł, z głową opartą na miękkich z wyglądu poduszkach, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •