[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spojrzeniu coś na kształt rezygnacji i autoironii.
W jednej chwili opuściły ją wątpliwości. Refugio ukradł szmaragdy i z rozmysłem jej o tym nie
powie¬dziaÅ‚. TÄ… zdradÄ… przekreÅ›liÅ‚ caÅ‚y sens ich wspólnych poszukiwaÅ„; za cenÄ™ garstki drogich
kamieni zniszczył wszystko, co ich łączyło. Zabrał szmaragdy i zatrzymał dla siebie. Miał je cały
ten czas ...
Rozdział XXI
- Refugio de Carranza, proszę odpowiedzieć na następujące pytanie. - Gubernator Pacheco zwrócił
siÄ™ do Re¬fugia tonem spokojnym, a zarazem surowym. - Czy rzeczywiÅ›cie jest pan znany w
Hiszpanii pod pseudonimem El Leon?
- Może trudno byÅ‚oby mnie porównywać z lwem ¬Refugio lekko siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚. - Natomiast
zdarzyło mi się postąpić jak szakal.
- Ha! Całe to przesłuchanie jest żenujące! - nie wytrzymał senor Huerta. - Skarga została wniesiona
z czystej złośliwości po to jedynie, by okryć człowieka niesławą"
Don Esteban podskoczył jak oparzony.
- Senor, zarzucasz mi kłamstwo?! W takim razie dowiedz się, że kłamcą jest ten oto człowiek! -
Oskarżycielskim gestem wskazał na Refugia. - To przesłuchanie jest prowadzone zbyt łagodnie.
Należałoby go poddać badaniu.
Gubernator powiódł spojrzeniem po twarzach obu męzczyzn.
- Nie widzę powodu, aby torturować Refugia de Carranzę. Bez tego dojdę prawdy. Prowadzę to
przesÅ‚uchanie, majÄ…c na wzglÄ™dzie tak powagÄ™ postawionych zarzu¬tów, jak i dobro podejrzanego.
Jeżeli panom to nie odpowiada, proponuję, byście złożyli skargę w Mexico City albo nawet w
Madrycie.
- Carranza jest przyjacielem mego syna, człowiekiem wielkiej odwagi i honoru. - Senor Huerta nie
dał się zbić z tropu. - Nie można udowodnić prawdziwości żadnego z zarzutów stawianych mu
przez tego hiszpańskiego arystokratę. Działanie don Estebana jest niczym innym, jak próbą
wykorzystania autorytetu tutejszej władzy do prywatnych celów. Oba rody są od dawna ze sobą
skłócone, więc chce wziąć odwet na Carranzie. Uważam, że nie powinno się na coś takiego
pozwalać!
- Jakim prawem zabiera pan głos?! - napadł na niego Esteban. - Co pan może o tym wszystkim
wiedzieć, sie¬dzÄ…c tu, na tej swojej prowincji? Niech Carranza broni siÄ™ sam, bo jeszcze siÄ™ okaże,
że pan też jest w poważnych kłopotach!
- Grozisz mi, senor? - zapytał pan Huerta, prostując się.
- Traktuj pan moje słowa, jak chcesz. Najlepszym dowodem na to, że mówię prawdę, jest obecność
mojej pa¬sierbicy u boku Carranzy. Czego wiÄ™cej potrzeba?
- A może Pilar po prostu jest z nami? - Charro wysunął się do przodu. - Aadnie pan o nią dba,
oczerniajÄ…c jÄ… przed wszystkimi.
- Jezdziłeś z Carranzą, więc pewnie należysz do jego bandy - skrzywił się Esteban. - Jaką wagę ma
twoje świadectwo? Popierasz go, licząc, że w ten sposób uratujesz własną skórę.
- Podły kłamca! - krzyknął senor Huerta.
- Dość tego! Odbiegamy od sedna sprawy - powiedział wyraznie niezadowolony gubernator.
- Proszę mi dać mówić - nalegał Charro. - Don Estebanie, czyżbyś nigdy nie słyszał o uczuciach?
Twoja pasierbica nie jest pierwszą kobietą, która, jak to raczyłeś określić, "zeszła się" z wrogiem
swojej rodziny.
Gubernator podjął kolejną próbę uciszenia zebranych. Don Esteban zlekceważył jego wysiłki i
roześmiał się pogardliwie.
- Uczucie? Tak to nazwałeś? Przyjacielu, ty mylisz emocje! Carranza zna wyłącznie nienawiść.
Porwał moją pasierbicę, żeby mnie ośmieszyć, bo jej wstyd spada na mnie, a on czerpie z tego
satysfakcjÄ™!
- Nie! - Ostry protest Refugia wybił się ponad głosy Charro i jego ojca, sprzeczających się z
Estebanem, oraz mitygującego ich wszystkich gubernatora. - Nie - powtórzył ciszej jeszcze raz, gdy
spór nieco osłabł. - Pilar Sandoval y Serna podróżowała pod moją opieką. To prawda, że
naruszyłem dobre obyczaje, ale jedno mogę przysiąc: nigdy nie zamierzałem Pilar skrzywdzić. I
niczego bardziej nie pragnę, jak tego, żeby została ze mną na zawsze, bym mógł ją mieć u mego
boku do końca moich dni. Moim naj szczerszym życzeniem jest pojąć Pilar Sandowal y Sernę za
żonę.
W ciszy, jaka zapadła po tym oświadczeniu, oczy wszystkich mężczyzn skierowały się na Pilar.
- Czy to prawda? - zapytał ją surowym tonem gubernator.
Czy prawda? Sama nie wiedziała. Nie była przekonana. A wszystko przez szmaragdy. Nie zależało
jej na ich wartości, nie chodziło jej o bogactwo, bo to wszystko nagle przestało się liczyć. Miała za
złe Refugiowi, że jej o nich nie powiedział. Zataił przed nią taką istotną informację, pozwalając, by
sądziła, że nie ma środków na utrzymanie. Poniekąd uzależnił ją w ten sposób od siebie. Jeżeli
zamierzał ją oszukać i zabrać klejnoty, dlaczego nie miałaby uwierzyć, że pozostałe zarzuty z
długiej listy don Estebana też są prawdziwe?
Czy Refugio od początku planował ją zatrzymać, aby zniesławić Estebana? Czyżby pozwolił jej
zbliżyć się do siebie i kochał się z nią tylko po to, żeby okryć hańbą swego wroga? Czy to możliwe,
że wcale mu na niej nie zależało, tak jak miała nadzieję? %7łe jedynie się nią posłużył, gdy nadarzyła
siÄ™ okazja odwetu?
N awet jeśli to wszystko prawda, może winić wyłącznie siebie. Bo czyż sama nie zaproponowała
mu takiego układu tamtej nocy na patio? Co prawda nie planowała z nim zostać tak długo.
Upokorzenie don Estebana mia¬Å‚o trwać kilka godzin, no, najwyżej dzieÅ„ czy dwa, dopóki nie
znalazłaby się bezpieczna pod skrzydłami ciotki. Niemniej fakt pozostaje faktem, więc nie ma
prawa mieć teraz pretensji do Refugia.
Ale nie pozwoli się dłużej wykorzystywać. Położy temu kres. Zrobi to od razu, w tej chwili.
Zacisnęła przed sobą dłonie i wzięła głęboki oddech.
- Poczekaj - zwrócił się do niej Refugio z wyrazną prośbą w głosie. - Nie znasz jeszcze wszystkich
powodów. - Daj jej mówić - odezwaÅ‚ siÄ™ Charro, który, nie wia¬domo kiedy, znalazÅ‚ siÄ™ przy niej na
wyciÄ…gniÄ™cie rÄ™ki. ¬Ma prawo siÄ™ wypowiedzieć.
Pilar ogarnęła spojrzeniem obu mężczyzn. Przeniosła wzrok z budzącej zaufanie, otwartej i
spokojnej twarzy Charro na Refugia. Widziała jego rysy, zmienione pod wpływem wyrzutów
sumienia, nadziei mieszającej się z rozpaczą, a także tysiąca innych emocji, których nie potrafiła
zinterpretować. Sposób myślenia Refugia był zbyt zawiły, uczucia nadto skomplikowane. W tej
chwili każda próba ich analizy byłaby dla niej zbyt bolesna. Musi wyprzeć się zażyłości z nim. To
najlepsza rzecz, jaką może uczynić dla niego, a przy okazji dla nich wszystkich.
- Refugio de Carranza uczynił mi wielką przysługę i za to jestem mu niezmiernie wdzięczna. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
spojrzeniu coś na kształt rezygnacji i autoironii.
W jednej chwili opuściły ją wątpliwości. Refugio ukradł szmaragdy i z rozmysłem jej o tym nie
powie¬dziaÅ‚. TÄ… zdradÄ… przekreÅ›liÅ‚ caÅ‚y sens ich wspólnych poszukiwaÅ„; za cenÄ™ garstki drogich
kamieni zniszczył wszystko, co ich łączyło. Zabrał szmaragdy i zatrzymał dla siebie. Miał je cały
ten czas ...
Rozdział XXI
- Refugio de Carranza, proszę odpowiedzieć na następujące pytanie. - Gubernator Pacheco zwrócił
siÄ™ do Re¬fugia tonem spokojnym, a zarazem surowym. - Czy rzeczywiÅ›cie jest pan znany w
Hiszpanii pod pseudonimem El Leon?
- Może trudno byÅ‚oby mnie porównywać z lwem ¬Refugio lekko siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚. - Natomiast
zdarzyło mi się postąpić jak szakal.
- Ha! Całe to przesłuchanie jest żenujące! - nie wytrzymał senor Huerta. - Skarga została wniesiona
z czystej złośliwości po to jedynie, by okryć człowieka niesławą"
Don Esteban podskoczył jak oparzony.
- Senor, zarzucasz mi kłamstwo?! W takim razie dowiedz się, że kłamcą jest ten oto człowiek! -
Oskarżycielskim gestem wskazał na Refugia. - To przesłuchanie jest prowadzone zbyt łagodnie.
Należałoby go poddać badaniu.
Gubernator powiódł spojrzeniem po twarzach obu męzczyzn.
- Nie widzę powodu, aby torturować Refugia de Carranzę. Bez tego dojdę prawdy. Prowadzę to
przesÅ‚uchanie, majÄ…c na wzglÄ™dzie tak powagÄ™ postawionych zarzu¬tów, jak i dobro podejrzanego.
Jeżeli panom to nie odpowiada, proponuję, byście złożyli skargę w Mexico City albo nawet w
Madrycie.
- Carranza jest przyjacielem mego syna, człowiekiem wielkiej odwagi i honoru. - Senor Huerta nie
dał się zbić z tropu. - Nie można udowodnić prawdziwości żadnego z zarzutów stawianych mu
przez tego hiszpańskiego arystokratę. Działanie don Estebana jest niczym innym, jak próbą
wykorzystania autorytetu tutejszej władzy do prywatnych celów. Oba rody są od dawna ze sobą
skłócone, więc chce wziąć odwet na Carranzie. Uważam, że nie powinno się na coś takiego
pozwalać!
- Jakim prawem zabiera pan głos?! - napadł na niego Esteban. - Co pan może o tym wszystkim
wiedzieć, sie¬dzÄ…c tu, na tej swojej prowincji? Niech Carranza broni siÄ™ sam, bo jeszcze siÄ™ okaże,
że pan też jest w poważnych kłopotach!
- Grozisz mi, senor? - zapytał pan Huerta, prostując się.
- Traktuj pan moje słowa, jak chcesz. Najlepszym dowodem na to, że mówię prawdę, jest obecność
mojej pa¬sierbicy u boku Carranzy. Czego wiÄ™cej potrzeba?
- A może Pilar po prostu jest z nami? - Charro wysunął się do przodu. - Aadnie pan o nią dba,
oczerniajÄ…c jÄ… przed wszystkimi.
- Jezdziłeś z Carranzą, więc pewnie należysz do jego bandy - skrzywił się Esteban. - Jaką wagę ma
twoje świadectwo? Popierasz go, licząc, że w ten sposób uratujesz własną skórę.
- Podły kłamca! - krzyknął senor Huerta.
- Dość tego! Odbiegamy od sedna sprawy - powiedział wyraznie niezadowolony gubernator.
- Proszę mi dać mówić - nalegał Charro. - Don Estebanie, czyżbyś nigdy nie słyszał o uczuciach?
Twoja pasierbica nie jest pierwszą kobietą, która, jak to raczyłeś określić, "zeszła się" z wrogiem
swojej rodziny.
Gubernator podjął kolejną próbę uciszenia zebranych. Don Esteban zlekceważył jego wysiłki i
roześmiał się pogardliwie.
- Uczucie? Tak to nazwałeś? Przyjacielu, ty mylisz emocje! Carranza zna wyłącznie nienawiść.
Porwał moją pasierbicę, żeby mnie ośmieszyć, bo jej wstyd spada na mnie, a on czerpie z tego
satysfakcjÄ™!
- Nie! - Ostry protest Refugia wybił się ponad głosy Charro i jego ojca, sprzeczających się z
Estebanem, oraz mitygującego ich wszystkich gubernatora. - Nie - powtórzył ciszej jeszcze raz, gdy
spór nieco osłabł. - Pilar Sandoval y Serna podróżowała pod moją opieką. To prawda, że
naruszyłem dobre obyczaje, ale jedno mogę przysiąc: nigdy nie zamierzałem Pilar skrzywdzić. I
niczego bardziej nie pragnę, jak tego, żeby została ze mną na zawsze, bym mógł ją mieć u mego
boku do końca moich dni. Moim naj szczerszym życzeniem jest pojąć Pilar Sandowal y Sernę za
żonę.
W ciszy, jaka zapadła po tym oświadczeniu, oczy wszystkich mężczyzn skierowały się na Pilar.
- Czy to prawda? - zapytał ją surowym tonem gubernator.
Czy prawda? Sama nie wiedziała. Nie była przekonana. A wszystko przez szmaragdy. Nie zależało
jej na ich wartości, nie chodziło jej o bogactwo, bo to wszystko nagle przestało się liczyć. Miała za
złe Refugiowi, że jej o nich nie powiedział. Zataił przed nią taką istotną informację, pozwalając, by
sądziła, że nie ma środków na utrzymanie. Poniekąd uzależnił ją w ten sposób od siebie. Jeżeli
zamierzał ją oszukać i zabrać klejnoty, dlaczego nie miałaby uwierzyć, że pozostałe zarzuty z
długiej listy don Estebana też są prawdziwe?
Czy Refugio od początku planował ją zatrzymać, aby zniesławić Estebana? Czyżby pozwolił jej
zbliżyć się do siebie i kochał się z nią tylko po to, żeby okryć hańbą swego wroga? Czy to możliwe,
że wcale mu na niej nie zależało, tak jak miała nadzieję? %7łe jedynie się nią posłużył, gdy nadarzyła
siÄ™ okazja odwetu?
N awet jeśli to wszystko prawda, może winić wyłącznie siebie. Bo czyż sama nie zaproponowała
mu takiego układu tamtej nocy na patio? Co prawda nie planowała z nim zostać tak długo.
Upokorzenie don Estebana mia¬Å‚o trwać kilka godzin, no, najwyżej dzieÅ„ czy dwa, dopóki nie
znalazłaby się bezpieczna pod skrzydłami ciotki. Niemniej fakt pozostaje faktem, więc nie ma
prawa mieć teraz pretensji do Refugia.
Ale nie pozwoli się dłużej wykorzystywać. Położy temu kres. Zrobi to od razu, w tej chwili.
Zacisnęła przed sobą dłonie i wzięła głęboki oddech.
- Poczekaj - zwrócił się do niej Refugio z wyrazną prośbą w głosie. - Nie znasz jeszcze wszystkich
powodów. - Daj jej mówić - odezwaÅ‚ siÄ™ Charro, który, nie wia¬domo kiedy, znalazÅ‚ siÄ™ przy niej na
wyciÄ…gniÄ™cie rÄ™ki. ¬Ma prawo siÄ™ wypowiedzieć.
Pilar ogarnęła spojrzeniem obu mężczyzn. Przeniosła wzrok z budzącej zaufanie, otwartej i
spokojnej twarzy Charro na Refugia. Widziała jego rysy, zmienione pod wpływem wyrzutów
sumienia, nadziei mieszającej się z rozpaczą, a także tysiąca innych emocji, których nie potrafiła
zinterpretować. Sposób myślenia Refugia był zbyt zawiły, uczucia nadto skomplikowane. W tej
chwili każda próba ich analizy byłaby dla niej zbyt bolesna. Musi wyprzeć się zażyłości z nim. To
najlepsza rzecz, jaką może uczynić dla niego, a przy okazji dla nich wszystkich.
- Refugio de Carranza uczynił mi wielką przysługę i za to jestem mu niezmiernie wdzięczna. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]