[ Pobierz całość w formacie PDF ]
piasek pod łapami ich wężogłowych wierzchowców. Sprawiali wrażenie żelaznych posągów.
Każdy trzymał przed sobą metalową rurę, opierając ją o biodro grubszym końcem. Na pewno
była to jakaś starożytna, potężna broń. Kethan tylko przelotnie dostrzegł Jakatę i jego dwóch
pomocników. Poganiali konie do szybszego biegu przez śliską, grząską równinę, kierując
siew stronę czarnej kopulastej skały.
Aylinn miała łuk, Kethan i Firdun miecze, Hardin zaś kiogańską włócznię używaną do
polowania na dziki. Kto wie, jakie siły mogli wezwać Ibycus lub Elysha?
Mag znów zabrał głos i nawet trzej latający ludzie, którzy w tym dniu mieli pokazywać
wędrowcom drogę, osiedli na ziemi w zasięgu słuchu.
To śmiertelnie niebezpieczni zabójcy mówił. Musimy jednak przebić się przez
ten żywy mur. Firdunie, może my dwaj będziemy zmuszeni zamknąć to, co Jakata chce
otworzyć. Dlatego... urwał i milczał tak długo, że Kethan uznał, iż Mag nie chce
dokończyć zdania. Nagle Ibycus wydał mu się kimś zupełnie innym. Ten wynędzniały
mężczyzna nie przypominał pewnego siebie władcy Mocy, którego Zwierzołak znał od tak
dawna, ale dręczonego wątpliwościami, zwykłego śmiertelnika. Może po raz pierwszy
zwątpił w siebie?
Dlatego Elysha wypowiedziała na głos myśli Ibycusa Guret za przykładem
swoich przodków ucieknie się do podstępu. Odwiąże luzaki, pojedzie z nimi i zrobi dla nas
przejście, gdyż nasze życie niewiele znaczy, a jako słudzy Zwiatła musimy użyć każdej broni
w walce o j ego sprawę!
Od strony Kiogów dobiegł pomruk niezadowolenia. Firdun dobrze wiedział, jak silne
więzi łączą konie i jezdzców z tego plemienia; od dziecka był zaprzysiężonym bratem, a nie
gościem w ich namiotach.
Zróbcie nam przejście, słudzy Zwiatła! W głosie Maga zabrzmiała dawna władcza nuta.
Kiogowie ruszyli między konie. Zatrzymywali się obok każdego wierzchowca, ujmowali
w dłonie głowę zwierzęcia, dotykali jej czołem i trwali tak przez chwilę. Wiedzieli, że
wrogowie już ich zobaczyli Posępny czarny szereg w dole znieruchomiał. Skrzydlaci ludzie
wzlecieli do góry, jakby się wycofywali. Mocne pazury wpiły się w ramiona Kethana. Był tak
przyzwyczajony do obecności U ty, że nawet nie zauważył, iż ulokowała się za nim na siodle.
Wtedy Guret wydał okrzyk bojowy. Luzaki ruszyły stępa, a potem przeszły w galop. Za
nimi pomknęli wszyscy Kiogowie, Kethan i Aylinn. Księżycowa Panna przewiesiła wodze
przez szyję Morny, nałożyła strzałę na cięciwę, a różdżkę przezornie zatknęła za pas.
W drugim szeregu jechał Ibycus, mając po bokach Firduna i Elyshę, która dołączyła do
nich, mimo że Mag otworzył usta, jakby chciał zaprotestować.
Znalezli się na czarnej równinie. Konie ślizgały się i zapadały w piasku. Jeden z
nieprzyjacielskich rycerzy podniósł tajemniczą rurę i odwrócił ją grubszym końcem, celując
w biegnącego na czele stada kiogańskiego ogiera. Z rury buchnął płomień. Koń krzyknął z
bólu, ale nie mógł się zatrzymać, gdyż stado napierało nań z tyłu. Kiogowie szyli z łuków.
Trafiony rycerz drgnął i spadł z siodła, lecz koczownicy strzelali głównie do wierzchowców.
Trzy jaszczury, najeżone strzałami, runęły za ziemię.
Pózniej ogarnięty szałem bojowym Trussant podbiegł do czarnych rycerzy, tak że Kethan
mógł zaatakować najbliższego. Gwardziści Ja kąty miotali płomienie na przeciwników.
Ognista salwa sparzyła bo Zwierzołaka. Kethan schylił się i ciął mieczem nie korpus rycerza,
lecz ręce trzymające śmiercionośną rurę. Brzeszczot z quanstali rozbłysł niemal równie jasno
jak czarodziejskie płomienie, odrąbał obie chronione rękawicami dłonie i wbił się głęboko w
kark wężogłowego wierzchowca. Bitewny zgiełk zagłuszył bolesny ryk zwierzęcia.
Skrzydlaci ludzie także brali zemstę na rozproszonym teraz wrogu, zakrzywionymi
włóczniami ściągając z siodeł czarnych jezdzców nawet wtedy, gdy tamci celowali w nich z
tajemniczej broni.
Kethan nie wyczuł obecności magicznej energii. Ta walka toczyła się bez udziału Mocy.
Sprawiała mu radość, choć nie mógł zmienić swej ludzkiej postaci na lamparcią.
Tłumek walczących przetaczał się to w jedną, to w drugą stronę, wdeptując w ziemię ciała
ludzi i zwierząt. Miotające ogień rury szybko przestały działać. Możliwe, że wrogowie
otrzymali je w darze od Ciemnych Mocy i nie umieli ponownie ich naładować, pomyślał
przelotnie Zwierzołak. Niejasno zdawał sobie sprawę, iż nie czuje na plecach ciężaru Uty.
Może zsunęła się z siodła? Pózniej, nie widząc nikogo przed sobą, zawrócił Trussanta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
piasek pod łapami ich wężogłowych wierzchowców. Sprawiali wrażenie żelaznych posągów.
Każdy trzymał przed sobą metalową rurę, opierając ją o biodro grubszym końcem. Na pewno
była to jakaś starożytna, potężna broń. Kethan tylko przelotnie dostrzegł Jakatę i jego dwóch
pomocników. Poganiali konie do szybszego biegu przez śliską, grząską równinę, kierując
siew stronę czarnej kopulastej skały.
Aylinn miała łuk, Kethan i Firdun miecze, Hardin zaś kiogańską włócznię używaną do
polowania na dziki. Kto wie, jakie siły mogli wezwać Ibycus lub Elysha?
Mag znów zabrał głos i nawet trzej latający ludzie, którzy w tym dniu mieli pokazywać
wędrowcom drogę, osiedli na ziemi w zasięgu słuchu.
To śmiertelnie niebezpieczni zabójcy mówił. Musimy jednak przebić się przez
ten żywy mur. Firdunie, może my dwaj będziemy zmuszeni zamknąć to, co Jakata chce
otworzyć. Dlatego... urwał i milczał tak długo, że Kethan uznał, iż Mag nie chce
dokończyć zdania. Nagle Ibycus wydał mu się kimś zupełnie innym. Ten wynędzniały
mężczyzna nie przypominał pewnego siebie władcy Mocy, którego Zwierzołak znał od tak
dawna, ale dręczonego wątpliwościami, zwykłego śmiertelnika. Może po raz pierwszy
zwątpił w siebie?
Dlatego Elysha wypowiedziała na głos myśli Ibycusa Guret za przykładem
swoich przodków ucieknie się do podstępu. Odwiąże luzaki, pojedzie z nimi i zrobi dla nas
przejście, gdyż nasze życie niewiele znaczy, a jako słudzy Zwiatła musimy użyć każdej broni
w walce o j ego sprawę!
Od strony Kiogów dobiegł pomruk niezadowolenia. Firdun dobrze wiedział, jak silne
więzi łączą konie i jezdzców z tego plemienia; od dziecka był zaprzysiężonym bratem, a nie
gościem w ich namiotach.
Zróbcie nam przejście, słudzy Zwiatła! W głosie Maga zabrzmiała dawna władcza nuta.
Kiogowie ruszyli między konie. Zatrzymywali się obok każdego wierzchowca, ujmowali
w dłonie głowę zwierzęcia, dotykali jej czołem i trwali tak przez chwilę. Wiedzieli, że
wrogowie już ich zobaczyli Posępny czarny szereg w dole znieruchomiał. Skrzydlaci ludzie
wzlecieli do góry, jakby się wycofywali. Mocne pazury wpiły się w ramiona Kethana. Był tak
przyzwyczajony do obecności U ty, że nawet nie zauważył, iż ulokowała się za nim na siodle.
Wtedy Guret wydał okrzyk bojowy. Luzaki ruszyły stępa, a potem przeszły w galop. Za
nimi pomknęli wszyscy Kiogowie, Kethan i Aylinn. Księżycowa Panna przewiesiła wodze
przez szyję Morny, nałożyła strzałę na cięciwę, a różdżkę przezornie zatknęła za pas.
W drugim szeregu jechał Ibycus, mając po bokach Firduna i Elyshę, która dołączyła do
nich, mimo że Mag otworzył usta, jakby chciał zaprotestować.
Znalezli się na czarnej równinie. Konie ślizgały się i zapadały w piasku. Jeden z
nieprzyjacielskich rycerzy podniósł tajemniczą rurę i odwrócił ją grubszym końcem, celując
w biegnącego na czele stada kiogańskiego ogiera. Z rury buchnął płomień. Koń krzyknął z
bólu, ale nie mógł się zatrzymać, gdyż stado napierało nań z tyłu. Kiogowie szyli z łuków.
Trafiony rycerz drgnął i spadł z siodła, lecz koczownicy strzelali głównie do wierzchowców.
Trzy jaszczury, najeżone strzałami, runęły za ziemię.
Pózniej ogarnięty szałem bojowym Trussant podbiegł do czarnych rycerzy, tak że Kethan
mógł zaatakować najbliższego. Gwardziści Ja kąty miotali płomienie na przeciwników.
Ognista salwa sparzyła bo Zwierzołaka. Kethan schylił się i ciął mieczem nie korpus rycerza,
lecz ręce trzymające śmiercionośną rurę. Brzeszczot z quanstali rozbłysł niemal równie jasno
jak czarodziejskie płomienie, odrąbał obie chronione rękawicami dłonie i wbił się głęboko w
kark wężogłowego wierzchowca. Bitewny zgiełk zagłuszył bolesny ryk zwierzęcia.
Skrzydlaci ludzie także brali zemstę na rozproszonym teraz wrogu, zakrzywionymi
włóczniami ściągając z siodeł czarnych jezdzców nawet wtedy, gdy tamci celowali w nich z
tajemniczej broni.
Kethan nie wyczuł obecności magicznej energii. Ta walka toczyła się bez udziału Mocy.
Sprawiała mu radość, choć nie mógł zmienić swej ludzkiej postaci na lamparcią.
Tłumek walczących przetaczał się to w jedną, to w drugą stronę, wdeptując w ziemię ciała
ludzi i zwierząt. Miotające ogień rury szybko przestały działać. Możliwe, że wrogowie
otrzymali je w darze od Ciemnych Mocy i nie umieli ponownie ich naładować, pomyślał
przelotnie Zwierzołak. Niejasno zdawał sobie sprawę, iż nie czuje na plecach ciężaru Uty.
Może zsunęła się z siodła? Pózniej, nie widząc nikogo przed sobą, zawrócił Trussanta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]