[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A ja wprowadzam burzę do domu.
Znów zaprzeczyła.
 Nie, Red. Naprawdę bezpiecznie czułam się jedynie z tobą. Byłeś kimś, kogo
zawsze mogłam być pewna.
Red uświadamiał sobie z wolna, \e i on czuł się obok niej bezpieczny. A\ do tej
chwili, nigdy nie było to dla niego wa\ne.
Dotykała jego rzęs wargami, a te muśnięcia były jak pocałunki motyla.
 Teraz ty odpowiedz na moje pytanie.
 Jakie?  Uśmiechnął się.
 Czy kiedykolwiek jeszcze będziemy się znów kochać?
Rozsunął jej nogi i wśliznął się w nią.
 Czasami  mruczała, obejmując go mocno  \ycie jest takie proste.
Nie potrafił jej się oprzeć. Uczucie po\ądania wypełniało mu mózg, wzbierało
w \yłach i napinało mięśnie. Pragnął zatopić się cały w tym pragnieniu. Zawsze
płonął, gdy myślał o niej, zawsze był gotów.
Całował jej czoło, oczy i policzki.
 Czy kiedykolwiek mówiłem ci, jak wspaniale jest być w tobie?
 To coś cudownego, gładkie jak atłas i gorące jak ogień  wyszeptała.
 Zawsze myślę, \e ju\ lepiej być nie mo\e.
Ręka Meg błądziła po jego pośladkach, piersiach, karku. Czuła, \e jej
dotknięcie parzy mu skórę.
Uniósł się trochę na rękach, aby móc na nią patrzeć. Zwiatło w jej oczach,
miękkość jej ciała działały jak alkohol. Widział swoją rozkosz odbijającą się w
tęczówkach Meg. Chciał odczuwać to samo co ona, chciał stawać się tym, kim była
ona i pragnął, aby to trwało wiecznie. Naturalne rytmy ich ciał zlały się w jedno. I
kiedy wreszcie potę\ny spazm targnął jego ciałem, zatracił się w niej zupełnie.
Wszystko, o czym myślał, czego pragnął, wszelkie swoje słabości i tajemnice
ofiarował w tym momencie Meg.
Była niewiarygodnie gładka, gdy tak przytulał ją do siebie.
 Kocham cię, Red  wyszeptała.
 Wiem  odpowiedział, a w jego głębokim westchnieniu zawierała się i radość,
i rozpacz.  Próbowałem przestać cię kochać, ale Bóg mi świadkiem, nie mogę.
Dotknęła palcem warg Reda.
 Rozumiem  szepnęła czule. Zsunęła rękę i objęła go za szyję. Zamknęła oczy
i po krótkiej chwili zapadła w sen. Red zasnął równie\.
Dzwięki dobywające się z radia były jak przytłumiony szum dalekiego oceanu.
Meg pogrą\yła się w marzeniach o białej piaszczystej pla\y i lazurowej wodzie.
Ciepło promieni słonecznych pieściło jej skórę i przeświecało pomarańczowo przez
zamknięte powieki. Red le\ał obok niej, czuła jego nagie uda tu\ przy swoich.
Słyszała jego spokojny, równy oddech i wyobra\ała sobie, \e oboje są zupełnie
nadzy na tej całkiem opustoszałej pla\y...
Nagle zbudziła się. Usiadła wsuwając ramiona w rękawy koszuli Reda. Owinęła
się nią i automatycznie przeszła przez pokój, zanim na dobre zdała sobie sprawę, \e
dzwięki, które ją obudziły, dochodzą z radia. Wzięła mikrofon i włączyła przycisk.
 Tak, tu baza Adinorack. Powtórz. Odbiór.
Odległy głos zabrzmiał teraz w jej uszach jak pieśń anielska.
 Adinorack, tu Bixby Jeden. Przyjęłaś? Odbiór.
 Tak  wrzasnęła.  Przyjęliśmy. Jaka jest wasza sytuacja? Odbiór.
Usłyszała, \e Red ju\ wstał i zaczął się ubierać. Usiadła wygodnie na krześle,
czując wyrazną ulgę.
 Nie gorsza ni\ u innych  informował głos z oddali.  Ta burza przypominała
bombardowanie. Słyszeliśmy was, ale nasz nadajnik był zepsuty. Jak pogoda?
Odbiór.
 W porządku  powiedziała Meg. Jej serce  zabiło ze wzruszenia, \e oto
słyszy jakiś ludzki głos dobiegający do niej przez to pustkowie.
 Mamy rannych. Czy latają jakieś samoloty? Odbiór.
 Dziewczyno, jedyne, co mamy w tej chwili, to kupa poskręcanego \elastwa.
Pomoglibyśmy, gdyby to było mo\liwe. Odbiór.
To był lodowaty prysznic, od którego skurczył się jej \ołądek. Ledwo dotarło
do niej, \e Red stoi tu\ obok.
 Mamy kilka powa\nych przypadków. Jak długo...
 Chcę ci przekazać dwie wiadomości, dobrą i złą  przerwał inny operator. 
Dobra: są z nami lekarze. Zła: zamierzamy rozpocząć ewakuację naszej bazy. To
polecenie władz. Klinika jest pozbawiona prądu, generatory nie pracują.  Jego
głos a\ dr\ał ze zdenerwowania.  Mo\e za jakiś tydzień... Czy mnie słyszysz?
Odbiór.
Meg w jednej chwili podjęła decyzję, zawsze działała szybko pod wpływem
stresu. Uczyniła to bez emocji. W tym momencie mogła to być jedyna sensowna
decyzja. Nie miała wyboru.
 Mo\emy dać wam zasilanie  krzyknęła.  Zaczekajcie na...  Spojrzała na
Reda. Wiedziała ju\ doskonale, co trzeba zrobić.
 Sześć godzin  szepnął.  Nie wiem, w jakim stanie jest ich pas startowy.
 Sześć godzin, najwy\ej  powtórzyła do mikrofonu.  Przygotujcie wasze
lądowisko. I niech lekarz będzie gotowy do drogi. Będziemy w kontakcie. Bez
odbioru.
Meg wyłączyła aparat i opadła na krzesło.
Dopiero w tej chwili uświadomiła sobie liczne konsekwencje swojej decyzji.
Zaledwie w kilka godzin po tym, jak zabroniła Redowi ryzykować, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •