[ Pobierz całość w formacie PDF ]
R
L
T
malnych, kochających się rodzin miewali trudności z własnymi dziećmi. Zrujnowałby
dziecku życie, zniszczył emocjonalnie i wychował sobie wroga na resztę życia.
Nie mógł i nie chciał ryzykować.
- Nie jest to temat do dyskusji - stwierdził stanowczo, lodowatym tonem. - Nie
chcę mieć dzieci. Mówiłem to jasno od początku, a ty się zgodziłaś.
Spojrzała na niego z cierpieniem w oczach.
- Zgodziłam się tylko dlatego, że byłam zaślepiona miłością. Nadal cię kocham, ale
nie chcę zrezygnować z posiadania dzieci.
Javier wstał, odsuwając krzesło.
- Nie możesz stawiać mnie w takiej sytuacji - oświadczył. - Niecały miesiąc temu
wszystko między nami było w porządku. Trwało tak przez dwa lata. Ty robiłaś swoje, ja
swoje. To ty nagle zmieniłaś wszystko - dodał, wskazując ją palcem.
Emelia uniosła głowę.
- Mam już dość robienia tego, co ty chcesz. Dość oglądania w gazetach zdjęć, na
których jesteś z jakimiś modelkami czy aktorkami. Na pewno masz jakiś wpływ na to, z
kim jesteś widywany.
- Powinienem być widywany z żoną - stwierdził. - Tyle że ona jest wiecznie zajęta
zakupami za granicą, wizytami u fryzjera lub manikiurzystki.
Ta odpowiedz sprawiła Emelii przykrość. Najgorsze, że było w niej trochę prawdy.
Stała się wyłącznie jego żoną, a nie towarzyszką życia i przyjaciółką. Różnica była za-
sadnicza, jednak dostrzegła ją z dużym opóznieniem.
- Przykro mi - odparła. - Sądziłam, że robię dokładnie to, czego sobie życzysz.
Zapadła cisza.
- Zapomnij o tym, co powiedziałem - odezwał się Javier. - Kilka razy wyjechałaś
ze mną i nie miało to większego sensu. Kiedy nastawiam się na osiągnięcie celu w bizne-
sowych negocjacjach, inne sprawy przestają się liczyć.
- Oboje popełniliśmy błędy - powiedziała Emelia. - Powinniśmy spróbować tak
żyć, by ich nie powtarzać.
Javier niespokojnym ruchem przeczesał dłonią włosy.
- Chciałbym, żebyśmy byli szczęśliwi, jak dawniej.
R
L
T
- Javier, ty może byłeś szczęśliwy, ale nie ja - stwierdziła smutno. - Powolne odzy-
skiwanie pamięci po wypadku pomogło mi zrozumieć, w jakim żyłam zakłamaniu. Ko-
bieta, której potrzebujesz, musi być kimś innym... to nie mogę być ja.
Podszedł, obejmując jej dłonie. Pociągnął ją lekko, by wstała.
- Byłaś naprawdę szczęśliwa. Dałem ci wszystko, co można zdobyć za pieniądze...
Emelia próbowała się wyrwać, ale nie zwolnił uścisku.
- Nie słuchasz mnie, Javier. Nie możemy wrócić do tego, co było. Przynajmniej ja
nie mogę.
- Przekonamy się o tym - zapowiedział i pochylił się, by ją pocałować.
W pierwszej chwili Emelia próbowała się bronić. Jednak pragnęła go niezależnie
od okoliczności. Przynajmniej okazywał uczucia, choć nie te, na których najbardziej jej
zależało. Odwzajemniła pocałunek i Javier rozpiął zamek błyskawiczny jej sukienki, któ-
ra zsunęła się na podłogę.
- Nie tutaj - powiedziała cicho. - Aldana pewnie zaraz przyjdzie posprzątać ze sto-
łu.
Emelia miała teraz świetny pretekst, by przerwać to szaleństwo. Jednak kolejny raz
pozwoliła, by rządziły nią zmysły. Bez słowa wbiegli na piętro i natychmiast rzucili się
na łóżko, poddając się nieopanowanej namiętności.
Długo trwało, zanim wrócili do rzeczywistości. Emelię nieubłaganie zaczęły ogar-
niać wątpliwości. Czy łączyło ich tylko i wyłącznie fizyczne zauroczenie? Jeśli tak, to
jak długo mogło trwać? Jeśli Javier poczuje się znudzony takim związkiem i zacznie
szukać szczęścia gdzie indziej, jak wtedy będzie wyglądało jej życie?
Ta myśl była wyjątkowo bolesna. Emelia starała się nie myśleć o kobietach, które
miał przed nią. Nigdy o nich nie mówił, a ona nie pytała. Jednak doskonale wiedziała, że
było ich wiele.
Javier odwrócił głowę i spojrzał na nią uważnie.
- Dlaczego zmarszczyłaś czoło? - spytał.
Emelia uśmiechnęła się lekko.
- Nic ważnego... Zastanawiam się.
Wyciągnął dłoń, by pogłaskać ją po policzku.
R
L
T
- Nad czym?
- Sama nie wiem... Chyba nad tym, dokąd to wszystko zmierza.
- %7łycia nie można poukładać jak rzeczy w ładnych, równych pudełkach - powie-
dział, cofając dłoń. - Nie zawsze też otrzymujemy to, co byśmy chcieli.
- A ty czego chcesz od życia? - spytała.
- Tego, co wszyscy. Sukcesu, zadowolenia, poczucia spełnienia.
- A co z miłością?
- Nie łudzę się, że jest stałą częścią życia. Miłość przychodzi i odchodzi. Nigdy nie
można na niej polegać.
Gdyby ją kochał, już dawno by jej to powiedział. Miał na to niemal dwadzieścia
trzy miesiące ich związku. Niepotrzebnie się łudziła.
- Querido, czas spać - powiedział. - Wyglądasz teraz jak dziecko, któremu oczy
same zamykają się ze zmęczenia.
Była przekonana, że czeka ją bezsenna noc. Jednak, gdy Javier przytulił ją do sie-
bie, zamknęła oczy, rozluzniła napięte mięśnie i z cichym westchnieniem zasnęła.
Javier leżał, trzymając ją w objęciach. Delikatnie przeczesał palcami jej jedwabiste,
pachnące włosy. Jedną rękę oparła na jego piersi. Pomyślał, że dotychczas przyszłość
wydawała mu się prosta i zaplanowana. Teraz przestał być tego taki pewny. Każdy dzień
przynosił zaskakujące zmiany. Im więcej czasu spędzał z Emelią, tym bardziej wierzył,
że rzeczywiście mogą być ze sobą na zawsze.
Spróbował wyobrazić sobie ich dziecko. Chłopiec z kruczoczarnymi włosami lub
może dziewczynka z szaroniebieskimi oczami i złocistymi włosami jak jej matka? Jed-
nak obraz szybko zniknął, jakby w umyśle Javiera nie było miejsca na marzenia.
Los tak chciał, próbował sobie tłumaczyć bez przekonania. W głębi duszy nie miał
nic przeciwko dzieciom. Jego kolega z firmy właśnie został ojcem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
R
L
T
malnych, kochających się rodzin miewali trudności z własnymi dziećmi. Zrujnowałby
dziecku życie, zniszczył emocjonalnie i wychował sobie wroga na resztę życia.
Nie mógł i nie chciał ryzykować.
- Nie jest to temat do dyskusji - stwierdził stanowczo, lodowatym tonem. - Nie
chcę mieć dzieci. Mówiłem to jasno od początku, a ty się zgodziłaś.
Spojrzała na niego z cierpieniem w oczach.
- Zgodziłam się tylko dlatego, że byłam zaślepiona miłością. Nadal cię kocham, ale
nie chcę zrezygnować z posiadania dzieci.
Javier wstał, odsuwając krzesło.
- Nie możesz stawiać mnie w takiej sytuacji - oświadczył. - Niecały miesiąc temu
wszystko między nami było w porządku. Trwało tak przez dwa lata. Ty robiłaś swoje, ja
swoje. To ty nagle zmieniłaś wszystko - dodał, wskazując ją palcem.
Emelia uniosła głowę.
- Mam już dość robienia tego, co ty chcesz. Dość oglądania w gazetach zdjęć, na
których jesteś z jakimiś modelkami czy aktorkami. Na pewno masz jakiś wpływ na to, z
kim jesteś widywany.
- Powinienem być widywany z żoną - stwierdził. - Tyle że ona jest wiecznie zajęta
zakupami za granicą, wizytami u fryzjera lub manikiurzystki.
Ta odpowiedz sprawiła Emelii przykrość. Najgorsze, że było w niej trochę prawdy.
Stała się wyłącznie jego żoną, a nie towarzyszką życia i przyjaciółką. Różnica była za-
sadnicza, jednak dostrzegła ją z dużym opóznieniem.
- Przykro mi - odparła. - Sądziłam, że robię dokładnie to, czego sobie życzysz.
Zapadła cisza.
- Zapomnij o tym, co powiedziałem - odezwał się Javier. - Kilka razy wyjechałaś
ze mną i nie miało to większego sensu. Kiedy nastawiam się na osiągnięcie celu w bizne-
sowych negocjacjach, inne sprawy przestają się liczyć.
- Oboje popełniliśmy błędy - powiedziała Emelia. - Powinniśmy spróbować tak
żyć, by ich nie powtarzać.
Javier niespokojnym ruchem przeczesał dłonią włosy.
- Chciałbym, żebyśmy byli szczęśliwi, jak dawniej.
R
L
T
- Javier, ty może byłeś szczęśliwy, ale nie ja - stwierdziła smutno. - Powolne odzy-
skiwanie pamięci po wypadku pomogło mi zrozumieć, w jakim żyłam zakłamaniu. Ko-
bieta, której potrzebujesz, musi być kimś innym... to nie mogę być ja.
Podszedł, obejmując jej dłonie. Pociągnął ją lekko, by wstała.
- Byłaś naprawdę szczęśliwa. Dałem ci wszystko, co można zdobyć za pieniądze...
Emelia próbowała się wyrwać, ale nie zwolnił uścisku.
- Nie słuchasz mnie, Javier. Nie możemy wrócić do tego, co było. Przynajmniej ja
nie mogę.
- Przekonamy się o tym - zapowiedział i pochylił się, by ją pocałować.
W pierwszej chwili Emelia próbowała się bronić. Jednak pragnęła go niezależnie
od okoliczności. Przynajmniej okazywał uczucia, choć nie te, na których najbardziej jej
zależało. Odwzajemniła pocałunek i Javier rozpiął zamek błyskawiczny jej sukienki, któ-
ra zsunęła się na podłogę.
- Nie tutaj - powiedziała cicho. - Aldana pewnie zaraz przyjdzie posprzątać ze sto-
łu.
Emelia miała teraz świetny pretekst, by przerwać to szaleństwo. Jednak kolejny raz
pozwoliła, by rządziły nią zmysły. Bez słowa wbiegli na piętro i natychmiast rzucili się
na łóżko, poddając się nieopanowanej namiętności.
Długo trwało, zanim wrócili do rzeczywistości. Emelię nieubłaganie zaczęły ogar-
niać wątpliwości. Czy łączyło ich tylko i wyłącznie fizyczne zauroczenie? Jeśli tak, to
jak długo mogło trwać? Jeśli Javier poczuje się znudzony takim związkiem i zacznie
szukać szczęścia gdzie indziej, jak wtedy będzie wyglądało jej życie?
Ta myśl była wyjątkowo bolesna. Emelia starała się nie myśleć o kobietach, które
miał przed nią. Nigdy o nich nie mówił, a ona nie pytała. Jednak doskonale wiedziała, że
było ich wiele.
Javier odwrócił głowę i spojrzał na nią uważnie.
- Dlaczego zmarszczyłaś czoło? - spytał.
Emelia uśmiechnęła się lekko.
- Nic ważnego... Zastanawiam się.
Wyciągnął dłoń, by pogłaskać ją po policzku.
R
L
T
- Nad czym?
- Sama nie wiem... Chyba nad tym, dokąd to wszystko zmierza.
- %7łycia nie można poukładać jak rzeczy w ładnych, równych pudełkach - powie-
dział, cofając dłoń. - Nie zawsze też otrzymujemy to, co byśmy chcieli.
- A ty czego chcesz od życia? - spytała.
- Tego, co wszyscy. Sukcesu, zadowolenia, poczucia spełnienia.
- A co z miłością?
- Nie łudzę się, że jest stałą częścią życia. Miłość przychodzi i odchodzi. Nigdy nie
można na niej polegać.
Gdyby ją kochał, już dawno by jej to powiedział. Miał na to niemal dwadzieścia
trzy miesiące ich związku. Niepotrzebnie się łudziła.
- Querido, czas spać - powiedział. - Wyglądasz teraz jak dziecko, któremu oczy
same zamykają się ze zmęczenia.
Była przekonana, że czeka ją bezsenna noc. Jednak, gdy Javier przytulił ją do sie-
bie, zamknęła oczy, rozluzniła napięte mięśnie i z cichym westchnieniem zasnęła.
Javier leżał, trzymając ją w objęciach. Delikatnie przeczesał palcami jej jedwabiste,
pachnące włosy. Jedną rękę oparła na jego piersi. Pomyślał, że dotychczas przyszłość
wydawała mu się prosta i zaplanowana. Teraz przestał być tego taki pewny. Każdy dzień
przynosił zaskakujące zmiany. Im więcej czasu spędzał z Emelią, tym bardziej wierzył,
że rzeczywiście mogą być ze sobą na zawsze.
Spróbował wyobrazić sobie ich dziecko. Chłopiec z kruczoczarnymi włosami lub
może dziewczynka z szaroniebieskimi oczami i złocistymi włosami jak jej matka? Jed-
nak obraz szybko zniknął, jakby w umyśle Javiera nie było miejsca na marzenia.
Los tak chciał, próbował sobie tłumaczyć bez przekonania. W głębi duszy nie miał
nic przeciwko dzieciom. Jego kolega z firmy właśnie został ojcem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]