[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W pewnej chwili ścieżka stała się szersza.
James postanowił objechać skały wypiętrzone
w pobliżu wrzosowiska. Tam właśnie został
okrążony przez co najmniej dwa tuziny górali
w ciemnych pledach Czarnej Straży. Trudno było
uwierzyć w to, że ci ludzie i wielu im podobnych
zdradzili swój kraj i rodaków.
296 ELAINE COFFMAN
James siedział na końskim grzbiecie, mając
przed sobą kapitana Robinsona. Nie był aż tak
naiwny, by sÄ…dzić, że ich spotkanie byÅ‚o przypad­
kowe. Wiedział, że Czarna Straż zjawiła się tu
w związku z Sophie. Ktoś bliski Jamesowi musiał
go zdradzić.
- Lord Monleigh?
- Myślę, że wied2iał pan, kim jestem, jeszcze
zanim mnie zatrzymał.
- Kapitan Robinson z Czarnej Straży. Prze­
praszam, że zatrzymuję pana w tym miejscu.
JechaliÅ›my do Monleigh, żeby siÄ™ z panem zo­
baczyć.
- W jakiej sprawie?
- Wiem, że pod pańskim dachem przebywa
młoda Francuzka, występująca pod nazwiskiem
d'Alembert, chociaż naprawdę nazywa się...
- Wiem, jak siÄ™ nazywa - przerwaÅ‚ mu szorst­
ko James. - Wątpię, żeby jechał pan do mnie po
to, by mi o tym powiedzieć.
- Nie, przyjechałem, żeby panu oznajmić, że
Sophie d'Alembert musi zostać odwieziona do
Anglii, by tam poÅ‚Ä…czyć siÄ™ ze swoim narzeczo­
nym, księciem Rockinghamem.
- Mademoiselle d'Alembert nie życzy sobie
związku z księciem.
Kapitan Robinson skinął głową.
- Nawet jeśli to prawda, musimy wziąć pod
uwagę, że jest oficjalnie zaręczona z księciem za
OCALONA 297
pośrednictwem swego kuzyna, króla Francji, i że
nikt z nas nie może tego kwestionować. Musi ją
pan oddać w nasze ręce.
- Ta młoda kobieta przebywa w Monleigh
Castle i w zwiÄ…zku z tym ja sprawujÄ™ nad niÄ…
pieczę - oznajmił James, nie odrywając wzroku
od twarzy kapitana Robinsona.
- PostÄ™puje pan nierozsÄ…dnie, lordzie Mon­
leigh, i wiele pan ryzykuje.
- Może i tak, ale Grahamowie gotowi są
wystąpić w obronie damy.
- Nie przybyliśmy tu, by wszczynać wojnę
z Grahamami.
- Wybór należy do was.
- Jeśli odmówi pan wydania tej damy, nie
będę miał wyboru i będę musiał pana aresztować.
Proszę oddać broń.
James rozejrzał się dookoła; otaczało go około
dwudziestu mężczyzn z wymierzonymi w niego
rapierami. Skinąwszy głową, wyjął rapier i podał
go Robinsonowi.
- Zwiążcie go - rozkazał kapitan.
ZapadÅ‚a chwila ciszy. CzÅ‚onkowie Czarnej Stra­
ży patrzyli jeden na drugiego. Nikt nie chciał, by
to jemu przypadÅ‚o w udziale niewdziÄ™czne zada­
nie skrępowania rąk potężnego earla Monleigh.
James zobaczyÅ‚ jeszcze, że kapitan unosi poda­
ny mu przed chwilą rapier, i nagle zrobiło mu się
ciemno przed oczami.
ELAINE COFFMAN
298
Kapitan Robinson popatrzył na leżące na ziemi
ciało earla.
-
Powiedziałem: zwiążcie go! A teraz bierzcie
się do roboty... chyba że chcecie do niego
dołączyć.
Tego ranka Vilain wstał wcześnie i osiodławszy
konia, pojechał do Monleigh Castle. Nie zdążył
jeszcze ujechać trzech mil, kiedy zobaczyÅ‚ wrzo­
sowisko za niezbyt gęsto porastającymi okolicę
drzewami.
RozpoznaÅ‚ galopujÄ…cego w jego stronÄ™ sza­
rego ogiera, należącego do Jamesa Grahama.
Dojeżdżał już do końca lasu, gdy wtem Czarna
Straż wyjechała na wrzosowisko i otoczyła earla
Monleigh.
Vilain zatrzymał się i zsiadł z konia. Ukryty za
drzewem, widział, jak kapitan Czarnej Straży
uderza Jamesa w głowę płazem rapiera, a James
spada z siodÅ‚a. Zanim zdoÅ‚aÅ‚ odzyskać przytom­
ność, zostaÅ‚ zakneblowany, zwiÄ…zany i przytro­
czony do siodła. Skan Anula43, przerobienie pona.
Zastygłszy w bezruchu, Vilain słuchał tętentu
oddalajÄ…cych siÄ™ koni. Naczelnik klanu Graha­
mów został uwięziony w nieznanym kierunku.
Vilain pozostał bezpiecznie ukryty dopóty,
dopóki jezdzcy nie zniknęli z pola widzenia.
Potem szybko dosiadł konia i galopem ruszył
w stronÄ™ Monleigh Castle.
OCALONA 299
Przeciąwszy wąski strumyk, wjechał na stromą
Å›cieżkÄ™. Tam musiaÅ‚ zwolnić, lecz nadrobiÅ‚ stra­
cony czas na równinie. Wreszcie dotarÅ‚ do zam­
ku. Ledwie wprowadzono go do wnÄ™trza, powia­
domiÅ‚ braci Jamesa, że naczelnik klanu Graha­
mów i pan zamku zostaÅ‚ uprowadzony w nie­
znanym kierunku przez Czarną Straż.
Bracia udali siÄ™ do komnaty Sophie. Niall
przekazał tragiczną wiadomość.
- Nie rozumiem, dlaczego go aresztowali - po­
wiedziała. - Przecież chodzi im o mnie.
- Wiedzieli, że James nigdy cię nie wyda,
dziewczyno.
- Co teraz zrobicie?
- Dowiemy siÄ™, dokÄ…d go zabrali, a potem
postaramy się doprowadzić do jego uwolnienia.
- Na pewno nie puszczÄ… go wolno. Dobrze
o tym wiesz. Nie macie wyboru. Musicie mnie tam
zabrać i doprowadzić do wymiany jeńców.
Fraser gwizdnął przez zęby.
- James nigdy by na to nie przystał.
Calum zrobiÅ‚by to bez zmrużenia oka, pomyÅ›­
lała Sophie. Wpadł jej do głowy pewien pomysł.
- W tej sytuacji James nie może prowadzić
negocjacji. Jego życiu zagraża niebezpieczeÅ„­
stwo. Chyba ten jeden raz zgodzicie siÄ™ ze mnÄ…?
- Tak - odpowiedzieli chórem.
Wiedziała, że nie w smak było im wtajem-
300 ELAINE COFFMAN
niczanie kobiety w ich sprawy, postanowiła więc
nie tracić czasu i nie przeciągać dyskusji.
- Powiedzcie mi, co zdecydujecie.
Niall kiwnął głową.
- Z całą pewnością.
Po wyjÅ›ciu braci Jamesa Sophie spÄ™dziÅ‚a popo­
łudnie z Arabellą, zajmując się robótkami. Kłując
siÄ™ co chwila, Arabella usiÅ‚owaÅ‚a ozdobnie wy­
szyć obrusik, a Sophie poduszkę. To zajęcie
pozwalaÅ‚o im choć w części zapomnieć o drama­
tycznych wydarzeniach.
Niezadowolona z postÄ™pów, z palcami obola­
łymi od licznych ukłuć igłą, Sophie odłożyła
pokrowiec na poduszkÄ™ i poprosiÅ‚a o przyniesie­
nie wieczerzy do komnaty.
Kiedy Arabella odwiedziła ją pózniej, długo
rozmawiały przy świetle świec.
Po wyjściu Arabelli Sophie, upewniwszy się, że
w zamku panuje nocna cisza, ubrała się i cicho
zeszła na dół. Wszędzie było ciemno, jednak
udało jej się znalezć drzwi do komnaty Caluma.
Zapukała cicho.
Calum nie przebraÅ‚ siÄ™ jeszcze do snu. Ot­
worzył drzwi niemal natychmiast, w pełnym
stroju. Na widok Sophie na jego twarzy od­
malowało się zaskoczenie. Nie spodziewał się jej
ujrzeć. Wkrótce jego twarz ściągnęła
się w wyrazie niechęci, co wcale nie zdziwiło
Sophie. Od pierwszych chwil pobytu w Monleigh
OCALONA 301
czuła, że Calum jej nie lubi i nie akceptuje jej
obecności w zamku.
- Chyba trafiłaś do nieodpowiedniej komnaty.
Sypialnia Jamesa znajduje się nieco dalej, chociaż
na próżno tam pójdziesz. Nie ma go w zamku.
- PrzyszÅ‚am tu, bo wiem, jak można go uwol­
nić. Chcę o tym z tobą porozmawiać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •