[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kursie dla zaawansowanych nie postawiłem ani jednej piątki. Może
któryś dzieciak się wkurzył i postanowił mnie ukarać. Kochałem tę
łódz. Wszyscy o tym wiedzą. Jeśli ktoś chciał trafić w mój czuły
punkt, to dobrze wybrał.
Archie przyjrzał się fizykowi uważnie. Miał wrażenie, że z każdą
chwilą McCallum coraz bardziej się poci. Nie podobał mu się ten
facet. Zawód detektywa nauczył go jednak już dawno, że niechęć
do kogoś nie jest jeszcze dowodem, że ten ktoś kłamie.
- W porządku, Dan - powiedział. - Możesz iść. Wezmiemy tylko od
ciebie tę próbkę DNA. Claire powie ci, gdzie masz się zgłosić.
McCallum wstał i pozbierał ze stołu wszystkie klasówki, upychając
je w odrapanej teczce z miękkiej skórki. Claire otworzyła drzwi.
- Proszę poczekać na mnie w korytarzu, dobrze? -poprosiła/
Nauczyciel skinął głową i wyszedł, powłócząc nogami. Claire
odwróciła się z powrotem do Archiego. - Nie mamy żadnej
porównawczej próbki DNA - przypomniała mu.
- Ale on o tym nie wie - odparł. - Pobierz od niego co trzeba
i niech Ostre Chłopaki go pilnują. To naprawdę był pożar, Archie.
- To nasz jedyny trop.
Susan wsiadła do samochodu i nie ruszając sprzed szkoły, za-
dzwoniła na komórkę Justina.
- Heja - zabrzmiało w słuchawce.
Dziennikarka bez wstępów zapodała mu przygotowany tekst.
- Cześć, J. J. Mówi Susan Ward. Poznaliśmy się na parkingu pod
Cleveland High. Założyli mi blokadę na koło, pamiętasz?
Zapadła długa cisza.
- Nie wolno mi z panią rozmawiać - powiedział wreszcie chłopak. I
rozłączył się.
Susan zamarła. Siedziała za kierownicą i patrzyła tępo na trzymaną
w dłoni komórkę. Co się dzieje, do diabła?
25
Przed wizytą u Archiego Susan przebierała się trzy razy. Ale kiedy
wreszcie stanęła z nim twarzą w twarz na progu jego mieszkania,
momentalnie pożałowała swojej ostatecznej decyzji w kwestii
stroju. Trzeba było postawić na kompletnie inny styl. No, ale skoro
już ją zobaczył, było za pózno, żeby wracać do samochodu.
- Cześć - przywitała się. - Dzięki, że się zgodziłeś na rozmowę.
Przed chwilą minęła godzina dwudziesta. Archie miał na so-
bie te same ciuchy, w których chodził w dzień. Susan uznała, że tek
się po prostu ubiera do pracy: mocne skórzane buty, grube
ciemnozielone sztruksy i błękitna koszula z przypinanymi rogami
kołnierzyka, rozpięta pod szyją. Pod koszulą T-shirt. Susan
spojrzała po sobie. Jej strój składał się dziś z czarnych dżinsów,
koszulki z krótkim rękawem i obcisłej czarnej siatkowej koszulki z
długim rękawem włożonej pod spód. Do tego ciężkie motocyklowe
buty. Różowe włosy związane w mysie ogonki. Sama musiała
przyznać, że wygląda nieco idiotycznie. Przydałby się do tego jakiś
intelektualny akcent. Na przykład sweter.
Archie otworzył szeroko drzwi i odstąpił na bok, żeby wpuścić
gościa. To, co Susan powiedziała mu przez telefon, było szczerą
prawdą: wywiad z nim był jej bardzo potrzebny. Następnego dnia
musiała złożyć drugi artykuł, a miała jeszcze mnóstwo pytań do
swojego bohatera. Chciała jednak również zobaczyć, gdzie mieszka.
Przekonać się, jakim jest człowiekiem. I kiedy zobaczyła to puste
wnętrze, w którym miał swój dom, musiała się bardzo starać, żeby
niczym nie zdradzić rozczarowania. Nie było
tam ani jednej książki. Ani jednej ozdoby na ścianie. Ani jednej
rodzinnej fotografii, pamiątki z wakacji, płyty z muzyką czy starej
gazety czekającej na wyrzucenie. Smutny wygląd brązowej kanapy
i obitego sztruksem rozkładanego fotela zdradzał, że mieszkanie
zostało wynajęte razem z umeblowaniem. Nie miało za grosz
osobowości. %7ładnej. Co to za ojciec, który po rozwodzie z żoną nie
wiesza na ścianie zdjęć swoich dzieci?
- Jak długo tutaj mieszkasz? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Półtora roku - padła odpowiedz. - Przykro mi. Wiem, że to
mieszkanie mało o mnie mówi.
- Nie mów mi tylko, że nie masz telewizora, proszę. Zaśmiał się
sucho.
- W sypialni.
Ale bez podłączonej kablówki, idę o każde pieniądze, pomyślała
Susan, rozglądając się ostentacyjnie po pokoju.
- A gdzie trzymasz swoje rzeczy? Przecież musisz mieć jakieś
stare klamoty. Wszyscy mają.
- Większość moich klamotów została u Debbie. - Skłonił się z
galanterią, wskazując kanapę. - Proszę siadać. Możesz pić, kiedy
prowadzisz wywiad?
- O, jak najbardziej - zapewniła, zauważając na stoliku policyjne
aktówki, starannie ułożone w dwa równe stosiki. Zaciekawiło ją, czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
kursie dla zaawansowanych nie postawiłem ani jednej piątki. Może
któryś dzieciak się wkurzył i postanowił mnie ukarać. Kochałem tę
łódz. Wszyscy o tym wiedzą. Jeśli ktoś chciał trafić w mój czuły
punkt, to dobrze wybrał.
Archie przyjrzał się fizykowi uważnie. Miał wrażenie, że z każdą
chwilą McCallum coraz bardziej się poci. Nie podobał mu się ten
facet. Zawód detektywa nauczył go jednak już dawno, że niechęć
do kogoś nie jest jeszcze dowodem, że ten ktoś kłamie.
- W porządku, Dan - powiedział. - Możesz iść. Wezmiemy tylko od
ciebie tę próbkę DNA. Claire powie ci, gdzie masz się zgłosić.
McCallum wstał i pozbierał ze stołu wszystkie klasówki, upychając
je w odrapanej teczce z miękkiej skórki. Claire otworzyła drzwi.
- Proszę poczekać na mnie w korytarzu, dobrze? -poprosiła/
Nauczyciel skinął głową i wyszedł, powłócząc nogami. Claire
odwróciła się z powrotem do Archiego. - Nie mamy żadnej
porównawczej próbki DNA - przypomniała mu.
- Ale on o tym nie wie - odparł. - Pobierz od niego co trzeba
i niech Ostre Chłopaki go pilnują. To naprawdę był pożar, Archie.
- To nasz jedyny trop.
Susan wsiadła do samochodu i nie ruszając sprzed szkoły, za-
dzwoniła na komórkę Justina.
- Heja - zabrzmiało w słuchawce.
Dziennikarka bez wstępów zapodała mu przygotowany tekst.
- Cześć, J. J. Mówi Susan Ward. Poznaliśmy się na parkingu pod
Cleveland High. Założyli mi blokadę na koło, pamiętasz?
Zapadła długa cisza.
- Nie wolno mi z panią rozmawiać - powiedział wreszcie chłopak. I
rozłączył się.
Susan zamarła. Siedziała za kierownicą i patrzyła tępo na trzymaną
w dłoni komórkę. Co się dzieje, do diabła?
25
Przed wizytą u Archiego Susan przebierała się trzy razy. Ale kiedy
wreszcie stanęła z nim twarzą w twarz na progu jego mieszkania,
momentalnie pożałowała swojej ostatecznej decyzji w kwestii
stroju. Trzeba było postawić na kompletnie inny styl. No, ale skoro
już ją zobaczył, było za pózno, żeby wracać do samochodu.
- Cześć - przywitała się. - Dzięki, że się zgodziłeś na rozmowę.
Przed chwilą minęła godzina dwudziesta. Archie miał na so-
bie te same ciuchy, w których chodził w dzień. Susan uznała, że tek
się po prostu ubiera do pracy: mocne skórzane buty, grube
ciemnozielone sztruksy i błękitna koszula z przypinanymi rogami
kołnierzyka, rozpięta pod szyją. Pod koszulą T-shirt. Susan
spojrzała po sobie. Jej strój składał się dziś z czarnych dżinsów,
koszulki z krótkim rękawem i obcisłej czarnej siatkowej koszulki z
długim rękawem włożonej pod spód. Do tego ciężkie motocyklowe
buty. Różowe włosy związane w mysie ogonki. Sama musiała
przyznać, że wygląda nieco idiotycznie. Przydałby się do tego jakiś
intelektualny akcent. Na przykład sweter.
Archie otworzył szeroko drzwi i odstąpił na bok, żeby wpuścić
gościa. To, co Susan powiedziała mu przez telefon, było szczerą
prawdą: wywiad z nim był jej bardzo potrzebny. Następnego dnia
musiała złożyć drugi artykuł, a miała jeszcze mnóstwo pytań do
swojego bohatera. Chciała jednak również zobaczyć, gdzie mieszka.
Przekonać się, jakim jest człowiekiem. I kiedy zobaczyła to puste
wnętrze, w którym miał swój dom, musiała się bardzo starać, żeby
niczym nie zdradzić rozczarowania. Nie było
tam ani jednej książki. Ani jednej ozdoby na ścianie. Ani jednej
rodzinnej fotografii, pamiątki z wakacji, płyty z muzyką czy starej
gazety czekającej na wyrzucenie. Smutny wygląd brązowej kanapy
i obitego sztruksem rozkładanego fotela zdradzał, że mieszkanie
zostało wynajęte razem z umeblowaniem. Nie miało za grosz
osobowości. %7ładnej. Co to za ojciec, który po rozwodzie z żoną nie
wiesza na ścianie zdjęć swoich dzieci?
- Jak długo tutaj mieszkasz? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Półtora roku - padła odpowiedz. - Przykro mi. Wiem, że to
mieszkanie mało o mnie mówi.
- Nie mów mi tylko, że nie masz telewizora, proszę. Zaśmiał się
sucho.
- W sypialni.
Ale bez podłączonej kablówki, idę o każde pieniądze, pomyślała
Susan, rozglądając się ostentacyjnie po pokoju.
- A gdzie trzymasz swoje rzeczy? Przecież musisz mieć jakieś
stare klamoty. Wszyscy mają.
- Większość moich klamotów została u Debbie. - Skłonił się z
galanterią, wskazując kanapę. - Proszę siadać. Możesz pić, kiedy
prowadzisz wywiad?
- O, jak najbardziej - zapewniła, zauważając na stoliku policyjne
aktówki, starannie ułożone w dwa równe stosiki. Zaciekawiło ją, czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]