[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ła. Teraz obawiała się, że się w nim powoli zakochuje...
A może to tylko pożądanie?
L R
T
Gdy na nią patrzył i zastanawiał się, co robić dalej, czuła się, jakby już stała naga.
Choć jego spojrzenie było jednoznaczne, wiedziała, że nadal kwestionuje jej motywy.
Carly trudno byłoby powiedzieć prawdę. Bo nieważne, jak ciężko pracowała, jak
bardzo starała się w życiu prywatnym, to i tak smutek z powodu nieukładających się re-
lacji z ojcem uniemożliwiał jej osiągnięcie spokoju umysłu. Tak samo zżerała ją teraz
historia z Hunterem. Ale zdecydowanie wolała, żeby ta druga sprawa zwyciężyła.
Teraz chciała się przekonać, czy pan Philips jest aż tak dobry, jak zapamiętała. Czy
może ujął ją, bo się za nią wstawił, albo dlatego, że nie uległ jej od razu?
- Zrewidować? - zapytał przeciągle. - Pewnie powinienem. Dla bezpieczeństwa.
Chwycił ją rękami za nadgarstki i wędrował w górę po aksamitnej skórze. Potem
dłońmi przeciągnął w dół po bokach, przy okazji kciukami dotykając zewnętrznej strony
piersi. Następnie przeniósł się w rejon bioder.
- Co masz pod spodem?
- Stringi.
- Coś poza tym?
- Nic.
Ukucnął powoli. Sprawdzał teraz jej łydki. Zerknął w górę.
- Czyli pod sukienką nie ma żadnych niespodzianek.
Pamiętała doskonale, jak klęczał przed nią w szatni na siłowni...
- Zależy, czy jesteś dokładny... Obmacał jej kolana i uda.
- Tym razem zamierzam być bardzo dokładny... Oboje byli już rozgrzani do czer-
woności.
- Bo chcesz bez zarzutu wypełnić obowiązki agenta federalnego?
- A co innego? - Wstał, przeciągnął wolno rękami po jej brzuchu i między piersia-
mi. - Zgodnie z procedurą powinienem jeszcze sprawdzić plecy. - Kciukami zabawiał się
drażnieniem jej stwardniałych sutków. - Ale coś mi mówi, że można cię rozbroić inaczej.
Zaczął ją całować. Poddała mu się z mieszanymi uczuciami, bo żądza przeplatała
się ze strachem, że zbyt mu się podporządkuje. Wsunął dłonie pod sukienkę i złapał ją za
wspaniałe, okrągłe pośladki, kciukami masując dół pleców. Znów połączyło ich dość
pierwotne pożądanie.
L R
T
- Trzeba zamknąć drzwi - wymamrotała między pocałunkami.
- Trzeba znalezć prezerwatywę - rzucił.
- Druga z automatu jest u mnie w torebce. Zerknął na nią pytająco.
Owszem, wzięła sobie tę prezerwatywę na pamiątkę! Nie wiedziała przecież, czy
jeszcze będą się kiedyś kochać. Wiedziała tylko, że Hunter doprowadza ją do obłędu.
- Okej, ja się zajmę drzwiami, ty prezerwatywą.
Oba zadania zostały szybko wykonane. Gdy znalezli się znów na środku pokoju,
Hunter ściągnął jej sukienkę i powiedział, popychając ją w kierunku miękkiego dywanu:
- Tym razem ja tu rządzę.
Gdy leżała już posłusznie na dywanie, ściągnął jej stringi. Potem zrzucił smoking,
muszkę i koszulę. Wtedy znów chciała go zaatakować. Gdy jednak stanął przed nią cał-
kiem rozebrany, po cichu ucieszyła się, że tym razem to on rządzi.
Zanim zdążyła głębiej odetchnąć, zawędrował wszędzie, gorącymi pocałunkami
doprowadzając ją do ekstazy. Chwyciła się rozpaczliwie dywanu. Leżała, jęcząc głośno,
spocona na skroniach. Myślała tylko o tym, gdzie za chwilę poczuje wargi, język lub zę-
by Huntera. Nie żałowała przeszłości, nie martwiła się o przyszłość, liczył się tylko on i
magia jego dotyku. Gdy doprowadził ją prawie do zenitu, zaczęła krzyczeć, żeby zacze-
kał...
- Ty musisz zaczekać - odpowiedział spokojnie, przerywając nagle wszystko i za-
kładając prezerwatywę.
Gdy znalazł się w niej, świat zawirował, zniknęły wszelkie troski i wątpliwości,
zapanowało uniesienie. Bicie dwóch serc, włosy mokre od potu, splecione uda... Potem
znów spowolnił wszystko na chwilę i zaczął ją całować po brzuchu i w dół... Ciche jęki
wypełniły ciemny pokój. Czuła jego język w pępku i niżej i ogarniały ją drgawki, fale
zimna i gorąca. Znów prawie dochodziła do zenitu...
Wtedy po raz kolejny znalazł się w środku, a jej reakcja była bliska szaleństwa. Za-
szlochała, wbiła mu paznokcie w plecy, zgodnie pogrążyli się w obłędnym tańcu bioder.
Zaczęła łkać po cichu, jego początkowo w pełni kontrolowane ruchy stawały się coraz
bardziej zmysłowe i nieokiełznane. Na wpół zamroczona podziwiała jego nadludzką siłę.
L R
T
Po chwili krzyczała już w ekstazie, wczepiona w Huntera, który przyłączył się do niej w
uniesieniu.
- Z tej chmury chyba będzie deszcz - oznajmiła Abby.
- Myślę, że raczej nic nie będzie - odpowiedziała Carly, wpatrując się leniwie w
przepiękne, czyste niebo nad Miami, które zakłócała właśnie tylko jedna szara chmura
daleko na horyzoncie.
Wspólniczki siedziały w niewielkim apartamencie Carly, usytuowanym na ostat-
nim piętrze wieżowca. Tak naprawdę był to zaadaptowany na penthouse strych i bardzo
się różnił od luksusowej rezydencji z widokiem na Atlantyk, w której się wychowywała.
Dla niej jednak był to raj. Wstawiła tu parę donic z paprociami, używane wiklinowe me-
ble ogrodowe i fotele wypoczynkowe. Przez wielkie okna w dachu widziała stąd całe
miasto.
Po tygodniu strawionym na rozmyślaniach o Hunterze potrzebowała spokojnej
przystani.
- Pete Booker chce, żebym spędziła z nim weekend - wyznała Abby.
- Przecież mówiłaś, że po ostatnim razie nie będzie chciał na ciebie więcej spoj-
rzeć.
- No tak... wiesz... -  Wampirzyca" zaczęła nerwowo przygładzać czarne jak smoła
ubranie ale zawsze może jeszcze zmienić zdanie.
- Abby! Nie wszystkie związki kończą się katastrofą.
- Moje tak! A jeśli niczego przede mną nie ukrywasz, to twoje też! Mówiąc o wąt- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •