[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mówisz, że ja jestem złośliwa? - spytała. Uśmiechnął się.
- Domyślam się, że rozmawiałaś z moją matką.
- To był cios poniżej pasa!
Charles zdawał się zadowolony ze swojego pomysłu.
- Oko za oko, ząb za ząb.
- Nie chcę jechać na weekend do twoich rodziców.
- Ja też nie, ale teraz nie mamy wyboru.
- To nie jest moja rodzina. Nie mam wobec nich żadnych zobowiązań.
- Zadzwoń i powiedz, że nie przyjedziesz. Nie obrażą się - odparł obojętnie.
Na balu u księcia
77
Victoria rzuciła mu nienawistne spojrzenie.
- Ale pamiętaj, że masz wybór. Możesz pojechać ze mną i miło spędzić czas - dodał z uśmiechem.
- Wątpię.
- Dlaczego?
- Przecież ty też nie masz ochoty tam jechać!
- Rodzice to mili ludzie i mają dobre zamiary, ale kiedy jesteśmy tylko we trójkę, robi się... nudno.
Zwykle przyjeżdżam w piątek wieczór, a w sobotę po południu nie mamy już o czym rozmawiać. Jeśli
pojedziesz, będzie lepsza atmosfera.
- Nie wiem, o czym miałabym rozmawiać z twoimi rodzicami. Jestem z innego świata.
Charles uniósł brwi.
- Nie rozumiem.
- Ja pracuję dla rodziny królewskiej, nie należę do niej. - i co z tego? Wszyscy jesteśmy ludzmi.
Czyżby Charles był tak naiwy i wierzył w to, co mówi? Należał do arystokracji, dla której tacy ludzie
jak Victoria byli nikim. A może dla niego była to część gry? Chciał ją zwabić do domu rodziców, aby
przed całą rodziną ją upokorzyć. Niezależnie od motywów Victoria mu nie ufała.
- Myślę, że siebie nie doceniasz - stwierdził Charles, wstając z fotela.
Przestraszyła się, że podejdzie do niej, ale on usiadł na brzegu biurka. Po przyjściu do pracy zdjął
marynarkę, poluzował krawat i podwinął rękawy. Zawsze tak robił, gdy nie miał oficjalnych spotkań.
Jednak pomimo niezobowiązującego stroju wciąż budził respekt.
78
Michelle Celmer
- Jak to możliwe, aby tak wykształcona i doświadczona zawodowo kobieta mogła w siebie wątpić?
- Tu nie chodzi o poczucie wartości. Mam go pod dostatkiem. Dziękuję za troskę. Po prostu uważam,
że świat jest tak urządzony.
- Kiedy spotkałaś moich kuzynów, dali ci odczuć, że jesteś od nich gorsza?
- Nie.
- Zdziwisz się, kiedy poznasz moich rodziców. Jeśli ze mną pojedziesz, sama się o tym przekonasz.
Przyjęcie będzie huczne i może przynieść także korzyści mojej firmie. W razie gdybyś się poczuła zle,
odwiozę cię do domu.
Jeżeli zdecyduje się pojechać, to na pewno własnym samochodem. Nie mogła uwierzyć, że tak łatwo
dała się przekonać. Jednak po namyśle uznała, że Charles ma rację. Pojedzie z czystej ciekawości.
Były też inne powody, do których nie chciała się przynać. Miała ochotę sprawdzić, jak Charles
zachowa się w gronie rodzinnym, jaki jest naprawdę.
- Dobrze, pojadę - powiedziała. - Nie mam wyboru -dodała.
- Zwietnie - odparł, nie kryjąc zadowolenia. Victoria od razu pożałowała swojej decyzji.
- Pojedziemy w piątek wieczór i wrócimy w sobotę po południu.
- Spotkamy się na miejscu - powiedziała.
Jeśli jej się nie spodoba, będzie mieć pod ręką samochód. Charles się nie sprzeciwił.
- Na przyjęciu trzeba być w galowych strojach. Wez też sportowe ubranie.
Na balu u księcia
79
Myślała, że to będzie spotkanie w gronie rodzinnym, a nie bal dla arystokracji.
- Ile będzie osób?
- Około stu.
Setka gości? Serce zabiło jej z wrażenia. Będą wszyscy bogaci i wpływowi ludzie z wyspy.
- Masz się w co ubrać? - spytał Charles.
Kupiła długą suknię cztery lata temu na bal dobroczynny, ale na pewno wyszła już z mody. Victoria
nie miała jednak pięniedzy, żeby kupić sobie coś nowego, a na takie przyjęcie trzeba się ubrać
wyjątkowo elegancko.
- Na pewno coś się znajdzie - powiedziała z nadzieją, że jej głos brzmi przekonująco.
- Jesteś pewna? Jeśli to ma nadwyrężyć twój domowy budżet...
- Nie potrzebuję pomocy - ucięła.
Drugi raz zrobił aluzję do jej sytuacji finansowej.
- Nie jestem żebraczką! - dodała urażona. Charles podniósł ręce w obronnym geście.
- Spokojnie! Nic takiego nie powiedziałem.
Miał rację. Powinna popracować nad poczuciem własnej wartości. Brakowało jej pewności siebie i
dlatego była taka przewrażliwiona na swoim punkcie. Powinna się częściej spotykać z ludzmi, bo
tylko w ten sposób poczuje się lepiej we własnej skórze.
- Przepraszam - powiedziała.
- Nie musisz jechać na przyjęcie.
- Pojadę i zostanę na cały weekend.
Kto wie, może krótkie wakacje dobrze jej zrobią? Zapo-
80
Michelle Celmer
mni o tym, że musi zaczynać wszystko od nowa. Może będzie przyjemnie?
Następnego dnia Victoria wróciła do domu o wpół do ósmej. Zazwyczaj pózno wychodziła z pracy,
ale tym razem miała wrażenie, że to był najdłuższy dzień w jej życiu.
Po feralnym pocałunku i przyjęciu zaproszenia na urodziny pana Meada miała wrażenie, że Charles
wzmógł swoje uwodzicielskie zapędy, szczególnie, gdy byli sami. Kiedy znajdowali się w szerszym
gronie, zachowywał się powściągliwie, traktując ją jak koleżankę, a nie podwładną. Być może w ten
sposób chciał pokazać, że ją szanuje.
Victoria rzuciła torbę na stolik w holu. Podeszła do baru, po drodze zdejmując żakiet. Nalała sobie
kieliszek ulubionego wina cabernet. Potem zdjęła buty i usiadła na kanapie. Charles wyszedł z biura o
tej samej porze, a w windzie postarał się, aby się domyśliła, że ma randkę. Nie obchodziło jej to, choć
zastanawiała się, kim może być ta nieszczęsna dziewczyna. Amber z klubu, a może Zoey z przyjęcia
charytatywnego? Albo inna z kilkunastu kobiet, które wydzwaniały do niego w ostatnich dniach.
Cieszyła się, że to nie ona idzie z Charlesem na randkę, choć wewnętrzny głos jej mówił, że to
nieprawda. Była ciekawa, kto tym razem wpadł w jego sidła i dlaczego tyle kobiet się za nim ugania.
Przecież nie wszystkim zależało na jego tytule i pieniądzach.
Czuła się wyczerpana i głodna. Popijając wino, zaczęła się zastanawiać, co ma w lodówce. Resztki
jedzenia z tajskiej restauracji, kilka jogurtów, chude mleko i niezbyt świeżą rzymską kapustę. W
zamrażarce też nie było nic, z czego można by
Na balu u księcia
81
zrobić kolację. Kilka przeterminowanych potraw i mrożony groszek. Już dawno powinna się była
wybrać na zakupy do supermarketu, ale dotąd nie zdążyła tego zrobić. Nie lubiła gotować i nie miała
czasu, aby się tego nauczyć. Kiedy pracowała w hotelu, kolacje jadała w pracy, a w domu miała
gosposię. Sama nigdy nie ugotowała obiadu.
Teraz miała inne sprawy na głowie. Usiadła i zaczęła przeglądać broszury reklamujące jedzenie na
wynos. Znalazła telefon do sushi baru za rogiem. Gdy zamierzała wykręcić numer telefonu, usłyszała
dzwonek u drzwi. Kto to mógł być o tej porze? Miała nadzieję, że to nie ojciec. Pewnie się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •