[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A niech to... No dobra, wygrałeś. Zawsze ci się udaje
nakłonić innych, by tańczyli, jak im zagrasz?
- Staram siÄ™.
- Moje gratulacje. JesteÅ› w tym dobry.
- Taka moja praca.
ZabrzmiaÅ‚o to dość tajemniczo, ale nie chciaÅ‚a do­
ciekać. NaprawdÄ™ byÅ‚a bardzo zmÄ™czona, marzyÅ‚a tyl­
ko o łóżku, ale nie mogła zrobić przykrości przyjaciółce.
Wróci na pokaz sztucznych ogni, ale nie musi jej w tym
towarzyszyć Kazim. Pożegnała go i poszła poszukać Izzy.
- Wspaniałe przyjęcie. Powiedz mi, co mam jutro robić.
Jak widzę, każdemu coś przydzieliłaś.
- ChÅ‚opaki dzisiaj posprzÄ…tajÄ…, a Pepper zrobiÅ‚a wczo­
raj lunch. Może mogłabyś przygotować śniadanie? Wiem,
że wstajesz skoro świt.
- Dla ilu osób?
- Pięciu, może sześciu. Zależy, ile wstanie.
- Jak poczujÄ… zapach bekonu, wstanÄ… wszyscy.
W tym momencie nad ich głowami zaczęły wybuchać
pierwsze sztuczne ognie. Izzy wtuliła się w Dominika
i razem oglądali wspaniały pokaz.
Ta jakże niewinna scena rozdrażniÅ‚a NatashÄ™. Jej przy­
jaciółka zatracaÅ‚a siÄ™ w ramionach narzeczonego, odda­
wała mu się, a on ją po prostu brał we władanie. Natasha
nienawidziła takiego uzależnienia, takiego poddaństwa.
Odwróciła się - i ujrzała za sobą ciemne oczy.
- To znów ty - powiedziała niezbyt zachęcająco.
- Jesteś absolutnie pewna, że nie zazdrościsz Isabel?
- Absolutnie.
Potrząsnęła lekko głową i potarła oczy.
- Ty płaczesz...
- To dym, zawsze tak na niego reagujÄ™.
- Hm... Uważasz, że Izzy będzie nieszczęśliwa?
Pokręciła przecząco głową.
- To może nie lubisz Dominika? Zabrał ci najlepszą
przyjaciółkę.
- Daj spokój. Nic podobnego nie przyszło mi do głowy
- Nie wierzÄ™ ci.
- Po prostu martwiÄ™ siÄ™ o niÄ…. MałżeÅ„stwo to wiel­
ka niewiadoma. - Powinna była na tym poprzestać,
ale pobłysk drwiny w oczach Kazima wyprowadził ją
z równowagi. - Chcesz znać prawdÄ™? Otóż mężczyz­
ni przydatni sÄ… w tylko w trzech sytuacjach, lecz wca­
le nie sÄ… niezastÄ…pieni. MÄ…dra kobieta nie komplikuje
więc sobie życia jakimś papierkiem, który samcowi daje
do niej jakieÅ› prawa.
- Ach tak... - Kazim byÅ‚ wyraznie zszokowany tÄ… femi­
nistyczną deklaracją niepodległości.
Dobrze, pomyÅ›laÅ‚a. Zarazem jednak poczuÅ‚a siÄ™ nie­
swojo. Obiecała przecież Izzy, że pokocha Kazima jak
brata. Ale cóż, nie było takiej możliwości.
- Jakie to sytuacje?
Uśmiechnęła się złośliwie.
- Wyjmowanie myszy z pułapek. Otwieranie szampana.
Szybki numerek.
-Hm...
- Można przygarnąć kota i myszy mamy z głowy.
Szampan może otworzyć kelner w restauracji. A szyb­
ki numerek...
- No właśnie, co z nim?
- Z samej nazwy wynika, że szybko mija, a John Donne
jest nieśmiertelny.
- Donne? Interesujesz siÄ™ poezjÄ…?
- A co w tym dziwnego?
- Po prostu miÅ‚o sÅ‚yszeć. - Bardzo ceniÅ‚ tego baroko­
wego poetę, szczególnie za jego lirykę miłosną. - Jesteś
jednak pewna, że dla żadnego, jak to nazwałaś, samca,
nie ma miejsca w twoim życiu?
- Od kiedy to zrozumiałam, radzę sobie znakomicie.
Jesteście nad wyraz kłopotliwą pomyłką ewolucji, niczym
więcej - zakończyła słodziutko.
Popatrzył na nią w zamyśleniu, a potem dotknął jej
dolnej wargi tak delikatnie, jakby musnÄ…Å‚ jÄ… motyl. Nie
wiedzieć czemu, to dotkniÄ™cie byÅ‚o znacznie bardziej in­
tymne niż pocałunek.
- Wystarczyłaby mi jedna noc, żebyś zmieniła zdanie
- wyszeptał. - Tylko jedna noc.
Chciała zaripostować błyskotliwie, lecz Kazima już nie
było.
ROZDZIAA PITY
Kazim nie bardzo wiedziaÅ‚, co sÄ…dzić o Natashy. Do­
tąd unikał takich kobiet, nie były w jego typie, lecz bawił
siÄ™ przy niej znakomicie. Po prostu dziÄ™ki niej zapomi­
naÅ‚, że jest osobÄ… publicznÄ… i znów czuÅ‚ siÄ™ jak za stu­
denckich, beztroskich czasów. Poza tym, co tu ukrywać,
z dziką rozkoszą przywitałby ją w swoim łóżku.
No i lubiła poezję.
- Ta blondyneczka to prawdziwe wyzwanie - mruknÄ…Å‚,
naciskając guzik interkomu, by połączyć się z Tomem
Soltano.
- SÅ‚ucham?  Blondyneczka"? Nie znam tego pseudoni­
mu - zaniepokoił się szef bezpieczeństwa.
- Kiedyś może poznasz. Otrzymałem twoją wiadomość.
Jakieś kłopoty?
- Jeszcze nie, ale Sulejman znikł z radaru. Obawiam się,
że szykuje jakiÅ› duży numer. Daj mi znać, gdyby wyda­
rzyło się coś niezwykłego.
- Zawsze tak robiÄ™. - %7Å‚egnaj, studencka beztrosko. -
Do zobaczenia jutro, Tom.
PrzerwaÅ‚ poÅ‚Ä…czenie i poszedÅ‚ do swojego pokoju, któ­
ry sÄ…siadowaÅ‚ z sypialniÄ… Natashy. MiaÅ‚ nawet drzwi, któ­
rymi mógł dostać się do egipskiej łazienki. Co by zrobiła,
gdyby z nich skorzystał? Nie potrafił przewidzieć jej re-
akcji. I zaraz przypomniaÅ‚ sobie piÄ™kne szare oczy i ku­
szÄ…ce usta...
Uderzył pięścią w okno.
- Do diabła z takim życiem! Obowiązki, terminy, pilne
i jeszcze pilniejsze sprawy...
WiedziaÅ‚, że tej nocy nie zaÅ›nie. Tak dawno już nie na­
pisał żadnego wiersza. Usiadł przy biurku, wyjął kartkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •