[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uwiązana. Moja praca w schronisku nakłada na mnie okre
ślone obowiązki.
- Nie bądz śmieszna, Rosy. Ralph jest, jaki jest, lecz
w tym wypadku bynajmniej nie oczekuje, że już od jutra
zakaszesz rękawy,
- Aleja chcę je zakasać. - W głosie Rosy pobrzmiewa
ła nutka dziecinnej agresywności.
- Aączyłoby się to z dużym ryzykiem wpadki. Małżeń
stwo to coś więcej niż tylko ślub kościelny.
Z gniewem odwróciła od niego głowę. Wiedziała bardzo
dobrze, jakie powinności obu stron łączą się z małżeń
stwem, ale wyjątkowy charakter ich związku zwalniał ją
z tych najważniejszych. I Guard dobrze o tym wiedział.
- Na pewno zaobserwowałaś już kiedyś u nowożeńców
intymnÄ… aurÄ™, jaka ich spowija. Ów gorÄ…cy klimat jest
skutkiem godzin spędzonych w łóżku, godzin rozkoszy
i absolutnych zbliżeń. My musimy dopracować się czegoś
podobnego z pominięciem małżeńskiej sypialni. Słowem,
musimy wejść w rolę, a nie ją tylko markować.
Milczała. Miała wrażenie, jakby pokazał jej dojrzałą,
soczystą brzoskwinię i zaraz powiedział, że będzie musiała
zadowolić się jej plastikową atrapą.
O%7Å‚EC SI ZE MN 63
- Ostatecznie to ty wyskoczyłaś z pomysłem tego mał
żeństwa...
- %7łeby uratować dom, a nie uczyć się aktorstwa z my
ślą o zdobyciu Oscara.
W głębi serca przyznawała Guardowi rację. Wiedziała,
że musi ćwiczyć tę rolę, by nie zdradzić się w pewnym
momencie i nie popełnić jakiejś fatalnej gafy. Ale nie czuła
się na siłach i nawet wręcz nie chciała dzielić odtąd życia
ze swoim fałszywym małżonkiem na podobieństwo auten
tycznej żony. W jej przekonaniu skomplikowałoby to tylko
problem, zamiast go rozwiązać.
- Nie chcę z tobą wyjeżdżać, Guard - zdobyła się na
szczerość. - Nie chcę bowiem, żeby inni ludzie, kiedy
wrócimy, patrzyli na nas, wyobrażając sobie... różne nie
stworzone rzeczy.
- To znaczy, jakie? - spytał prowokacyjnym tonem,
unoszÄ…c brwi.
- Wiesz dobrze, o czym mówię - wybąkała, unikając
jego spojrzenia.
- %7łe na przykład spaliśmy w jednym łóżku, czy tak?
Większość z nich już jest przekonana, że dostąpiliśmy tego
obopólnego wtajemniczenia. A pozostali niech właśnie so
bie myślą, że moje brukselskie interesy są zwykłym myd
leniem oczu i że o niczym innym w tej chwili nie marzę,
tylko o poznawaniu centymetr po centymetrze twojego cia
ła, pieszczeniu go i całowaniu, penetrowaniu najintymniej-
szych jego zakątków, których nawet ty nie znasz.
Rosy stanęła w ogniu zażenowania.
- Ależ okropne rzeczy wygaduje ten twój świeżo upie
czony mąż, nieprawdaż? - ciągnął Guard z kpiącym
uśmieszkiem na twarzy. - Spiekłaś takiego raka, że tylko
64 O%7Å‚EC SI ZE MN
podać cię z sałatką na podłużnym talerzu. Jednak chyba
zamieniłabyś się w popiół z palącego wstydu, gdybym po
wiedział, czego oczekuję od kochanki w łóżku. Ale czy ty
w ogóle widziałaś nagiego mężczyznę, Rosy?
- Oczywiście, że widziałam - skłamała. - I wiem, jak
lubisz się ze mnie natrząsać. To jasne, że krępuje mnie
rozmowa o tych sprawach. Rzecz, uważam, całkiem natu
ralna, gdyż wstyd przyrodzony jest człowiekowi. Zresztą
nie mam zamiaru dorównywać twojemu doświadczeniu.
Wolę własną odrębność, może wyjątkowość. Nietrudno jest
zdobyć seksualną praktykę. Mnie jednak interesuje tylko
pewien jej rodzaj.
- Wdzięczny byłbym za jakąś bardziej konkretną in
formacjÄ™.
- To zbędne. Jesteś domyślnym i inteligentnym fa
cetem.
- A więc moja inteligencja podpowiada mi, że zacho
wujesz siebie dla mężczyzny, o którym marzysz codzien
nie wieczorem przed snem. A co będzie, jeżeli kogoś ta
kiego w ogóle nie spotkasz w swym życiu?
Co było najdziwniejsze w tym wszystkim, to prawie
dziki gniew, z jakim zadał jej to pytanie.
ROZDZIAA PITY
- Ależ to nie jest hotel - powiedziała Rosy, gdy Guard
zahamował na wyżwirowanym podjezdzie przed nastrojo
wym, wzniesionym z kamienia zameczkiem.
Odkąd oświadczył, że wybierają się razem do Brukseli,
Rosy mnożyła argumenty przeciwko tej wspólnej podróży,
lecz na nic to się zdało.
- I co niby mam tam robić, gdy będziesz załatwiał te
swoje interesy?
- Nigdy nie wyglądałaś mi na osobę, która potrafi się
nudzić. Wprost przeciwnie. Twoje życie duchowe jest na
ryle bogate, że wyklucza nudę.
Spojrzała nań podejrzliwie. Nie do wiary! Guard i kom
plementy! Musiał kierować się jakimiś ukrytymi moty
wami i bodaj nawet domyślała się ich. Nie była zupełną
idiotkÄ….
- Tak czy inaczej, nie jadę. Choćbym miała się przykuć
łańcuchem do tej poręczy.
Jednak była to grozba rzucona na wiatr, a i inne protesty
też okazały się niewiele warte. I oto była tutaj, po konty
nentalnej stronie kanału La Manche, rozwścieczona i
z kompletnym chaosem w głowie.
A przede wszystkim miała dość tej jego ustawicznej
pretensji do odgrywania kierowniczej roli w ich śmiesz-
66 O%7Å‚EC SI ZE MN
nym, teatralnym małżeństwie. Najwyrazniej zamierzał
podporządkować ją sobie i przejąć wszystkie decyzje ty
czÄ…ce siÄ™ ich dwojga.
- Nie, to nie jest hotel - przyznał jej rację. - Patrzysz
na prywatną rezydencję. Właścicielką tego stylowego za
meczku jest Francuzka. Po śmierci męża postanowiła pod
reperować swoją sytuację materialną i część apartamentów
przeznaczyła dla gości, którzy płacą. Jak większość Fran
cuzek, nie jest najlepszą kucharką, określiłbym ją jednak
jako cudowną gospodynię, która opanowała do perfekcji
sztukę uprzyjemniania gościom czasu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
uwiązana. Moja praca w schronisku nakłada na mnie okre
ślone obowiązki.
- Nie bądz śmieszna, Rosy. Ralph jest, jaki jest, lecz
w tym wypadku bynajmniej nie oczekuje, że już od jutra
zakaszesz rękawy,
- Aleja chcę je zakasać. - W głosie Rosy pobrzmiewa
ła nutka dziecinnej agresywności.
- Aączyłoby się to z dużym ryzykiem wpadki. Małżeń
stwo to coś więcej niż tylko ślub kościelny.
Z gniewem odwróciła od niego głowę. Wiedziała bardzo
dobrze, jakie powinności obu stron łączą się z małżeń
stwem, ale wyjątkowy charakter ich związku zwalniał ją
z tych najważniejszych. I Guard dobrze o tym wiedział.
- Na pewno zaobserwowałaś już kiedyś u nowożeńców
intymnÄ… aurÄ™, jaka ich spowija. Ów gorÄ…cy klimat jest
skutkiem godzin spędzonych w łóżku, godzin rozkoszy
i absolutnych zbliżeń. My musimy dopracować się czegoś
podobnego z pominięciem małżeńskiej sypialni. Słowem,
musimy wejść w rolę, a nie ją tylko markować.
Milczała. Miała wrażenie, jakby pokazał jej dojrzałą,
soczystą brzoskwinię i zaraz powiedział, że będzie musiała
zadowolić się jej plastikową atrapą.
O%7Å‚EC SI ZE MN 63
- Ostatecznie to ty wyskoczyłaś z pomysłem tego mał
żeństwa...
- %7łeby uratować dom, a nie uczyć się aktorstwa z my
ślą o zdobyciu Oscara.
W głębi serca przyznawała Guardowi rację. Wiedziała,
że musi ćwiczyć tę rolę, by nie zdradzić się w pewnym
momencie i nie popełnić jakiejś fatalnej gafy. Ale nie czuła
się na siłach i nawet wręcz nie chciała dzielić odtąd życia
ze swoim fałszywym małżonkiem na podobieństwo auten
tycznej żony. W jej przekonaniu skomplikowałoby to tylko
problem, zamiast go rozwiązać.
- Nie chcę z tobą wyjeżdżać, Guard - zdobyła się na
szczerość. - Nie chcę bowiem, żeby inni ludzie, kiedy
wrócimy, patrzyli na nas, wyobrażając sobie... różne nie
stworzone rzeczy.
- To znaczy, jakie? - spytał prowokacyjnym tonem,
unoszÄ…c brwi.
- Wiesz dobrze, o czym mówię - wybąkała, unikając
jego spojrzenia.
- %7łe na przykład spaliśmy w jednym łóżku, czy tak?
Większość z nich już jest przekonana, że dostąpiliśmy tego
obopólnego wtajemniczenia. A pozostali niech właśnie so
bie myślą, że moje brukselskie interesy są zwykłym myd
leniem oczu i że o niczym innym w tej chwili nie marzę,
tylko o poznawaniu centymetr po centymetrze twojego cia
ła, pieszczeniu go i całowaniu, penetrowaniu najintymniej-
szych jego zakątków, których nawet ty nie znasz.
Rosy stanęła w ogniu zażenowania.
- Ależ okropne rzeczy wygaduje ten twój świeżo upie
czony mąż, nieprawdaż? - ciągnął Guard z kpiącym
uśmieszkiem na twarzy. - Spiekłaś takiego raka, że tylko
64 O%7Å‚EC SI ZE MN
podać cię z sałatką na podłużnym talerzu. Jednak chyba
zamieniłabyś się w popiół z palącego wstydu, gdybym po
wiedział, czego oczekuję od kochanki w łóżku. Ale czy ty
w ogóle widziałaś nagiego mężczyznę, Rosy?
- Oczywiście, że widziałam - skłamała. - I wiem, jak
lubisz się ze mnie natrząsać. To jasne, że krępuje mnie
rozmowa o tych sprawach. Rzecz, uważam, całkiem natu
ralna, gdyż wstyd przyrodzony jest człowiekowi. Zresztą
nie mam zamiaru dorównywać twojemu doświadczeniu.
Wolę własną odrębność, może wyjątkowość. Nietrudno jest
zdobyć seksualną praktykę. Mnie jednak interesuje tylko
pewien jej rodzaj.
- Wdzięczny byłbym za jakąś bardziej konkretną in
formacjÄ™.
- To zbędne. Jesteś domyślnym i inteligentnym fa
cetem.
- A więc moja inteligencja podpowiada mi, że zacho
wujesz siebie dla mężczyzny, o którym marzysz codzien
nie wieczorem przed snem. A co będzie, jeżeli kogoś ta
kiego w ogóle nie spotkasz w swym życiu?
Co było najdziwniejsze w tym wszystkim, to prawie
dziki gniew, z jakim zadał jej to pytanie.
ROZDZIAA PITY
- Ależ to nie jest hotel - powiedziała Rosy, gdy Guard
zahamował na wyżwirowanym podjezdzie przed nastrojo
wym, wzniesionym z kamienia zameczkiem.
Odkąd oświadczył, że wybierają się razem do Brukseli,
Rosy mnożyła argumenty przeciwko tej wspólnej podróży,
lecz na nic to się zdało.
- I co niby mam tam robić, gdy będziesz załatwiał te
swoje interesy?
- Nigdy nie wyglądałaś mi na osobę, która potrafi się
nudzić. Wprost przeciwnie. Twoje życie duchowe jest na
ryle bogate, że wyklucza nudę.
Spojrzała nań podejrzliwie. Nie do wiary! Guard i kom
plementy! Musiał kierować się jakimiś ukrytymi moty
wami i bodaj nawet domyślała się ich. Nie była zupełną
idiotkÄ….
- Tak czy inaczej, nie jadę. Choćbym miała się przykuć
łańcuchem do tej poręczy.
Jednak była to grozba rzucona na wiatr, a i inne protesty
też okazały się niewiele warte. I oto była tutaj, po konty
nentalnej stronie kanału La Manche, rozwścieczona i
z kompletnym chaosem w głowie.
A przede wszystkim miała dość tej jego ustawicznej
pretensji do odgrywania kierowniczej roli w ich śmiesz-
66 O%7Å‚EC SI ZE MN
nym, teatralnym małżeństwie. Najwyrazniej zamierzał
podporządkować ją sobie i przejąć wszystkie decyzje ty
czÄ…ce siÄ™ ich dwojga.
- Nie, to nie jest hotel - przyznał jej rację. - Patrzysz
na prywatną rezydencję. Właścicielką tego stylowego za
meczku jest Francuzka. Po śmierci męża postanowiła pod
reperować swoją sytuację materialną i część apartamentów
przeznaczyła dla gości, którzy płacą. Jak większość Fran
cuzek, nie jest najlepszą kucharką, określiłbym ją jednak
jako cudowną gospodynię, która opanowała do perfekcji
sztukę uprzyjemniania gościom czasu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]