[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powagi twarzyczkę. Todd, najwyrazniej ośmielony i ożywiony po swoim poetyckim sukcesie,
nałożył sobie abażur na głowę.
Charlie chrząknął głośno i znacząco. Chłopcy zwrócili się w jego stronę.
Panowie zaczął. Przed wami Charles Dalton i jego Poemuzja .
Zadął w saksofon, wydobywając z niego zgrzytliwe dzwięki. Przerwał nagle, i jak w
transie zaczął mówić:
Zmianie, łkanie, much łapanie, ogryzanie, bełkotanie, trzeba więcej, więcej robić, trzeba
więcej być...
Znowu zagrał, i znowu zaczął mówić, szybciej i głośniej niż poprzednio.
Krzyk chaosu, sen chaosu, wrzask i lot podniebny, trzeba więcej być! Trzeba więcej
być!...
Znowu podniósł saksofon do ust i zagrał: prostą, ale zapierającą dech w piersiach melodię.
W grocie zrobiło się cicho. Dalton nigdy nie mówił, że umie tak grać! Charlie stopił się z
ciepłymi, subtelnymi dzwiękami, i zakończył długą, porywającą nutą.
Chłopcy zaniemówili. Pod sklepieniem groty ciągle jeszcze brzmiało delikatne,
zamierające echo.
Rany, Charlie, to było genialne! odezwał się wreszcie Neil. Gdzie nauczyłeś się
tak grać na saksofonie?
Moi starzy zmuszali mnie do klarnetu, ale ja nie znoszę klarnetu odpowiedział
Charlie. Saksofon ma w sobie więcej... dzwięku dodał, zabawnie naśladując brytyjski
akcent.
Z kręgu podniósł się nagle Knox, odszedł pod ścianę i załkał, zrozpaczony:
Ja już dłużej tego nie zniosę! Jeśli nie będę miał Chris, zabiję się! Muszę się z nią
zobaczyć!
Uspokój się, Knox, nie możesz się tak tym przejmować powiedział Charlie.
Całe życie niczym się nie przejmowałem! Całe życie byłem spokojny! Jeśli zaraz
czegoś nie zrobię, to zginę!
Hej, dokąd idziesz? zawołał Neil, widząc, jak Knox zmierza do wyjścia.
Zatelefonuję do niej odkrzyknął Knox, wybiegając z groty.
Zebranie Stowarzyszenia umarłych poetów niespodziewanie zostało przerwane,
ponieważ wszyscy zerwali się z miejsc, wypadli z groty i pognali za Overstreetem. Facet
mógł przecież wykorkować, gdy usłyszy w słuchawce głos swojej ukochanej. Kandydaci
Stowarzyszenia czuli się w obowiązku zapobiec temu nieszczęściu.
Knox stał w korytarzu, przy publicznym telefonie.
Muszę to zrobić, muszę powtarzał, sięgając po słuchawkę.
Kiedy drżącą ręką wykręcał numer Chris, chłopcy otoczyli go kołem, gotowi w każdej
chwili przystąpić do akcji reanimacyjnej.
Halo? Knox usłyszał głos Chris. Przerażony, odwiesił słuchawkę.
Ona mnie znienawidzi! Danburry owie mnie znienawidzą! Mój ojciec mnie zabije!
Spojrzał na twarze kolegów, usiłując wyczytać z nich jakąś radę. Nikt nie odezwał się
słowem. Knox poczuł, że jest przyparty do muru.
Dobra. Raz kozie śmierć. Macie rację, carpe diem! Niech tam, nawet gdybym miał
przez to zginąć!
Podniósł słuchawkę i po raz drugi wykręcił numer.
Halo? usłyszał jej głos.
Halo, Chris? Tu mówi Knox Overstreet przedstawił się.
Knox... ach tak, to ty, Knox. Fajnie, że dzwonisz.
Naprawdę? przysłonił ręką słuchawkę i szepnął do chłopców: Mówi, że fajnie, że
dzwonię!
Właściwie sama chciałam do ciebie zatelefonować mówiła dalej Chris. Ale nie
znam twojego numeru. Rodzice Cheta wyjeżdżają na weekend, więc Chet urządza przyjęcie.
Nie miałbyś ochoty wpaść?
Hmm, jasne! Knox promieniał.
Chet utrzymuje to w tajemnicy przed rodzicami, więc nikomu nic nie mów, dobrze? Ale
jeśli chcesz, możesz kogoś przyprowadzić.
Będę na pewno zapewnił podniecony Knox. Dom Danburrych. Piątek wieczór.
Dzięki, Chris.
Powiesił słuchawkę na widełki, powiódł oczami po twarzach kolegów, po czym wydał z
siebie dziki okrzyk radości.
JJUUUOOOHHHP!!!
Uwierzylibyście w to? Ona chciała do mnie dzwonić! Zaproponowała, żebym poszedł z nią
na przyjęcie!
Do Danburrych stwierdził sucho Charlie.
Tak.
No i? zapytał Charlie. Co no i ?
No i sądzisz, Knox, że ona chce z tobą iść na to przyjęcie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
powagi twarzyczkę. Todd, najwyrazniej ośmielony i ożywiony po swoim poetyckim sukcesie,
nałożył sobie abażur na głowę.
Charlie chrząknął głośno i znacząco. Chłopcy zwrócili się w jego stronę.
Panowie zaczął. Przed wami Charles Dalton i jego Poemuzja .
Zadął w saksofon, wydobywając z niego zgrzytliwe dzwięki. Przerwał nagle, i jak w
transie zaczął mówić:
Zmianie, łkanie, much łapanie, ogryzanie, bełkotanie, trzeba więcej, więcej robić, trzeba
więcej być...
Znowu zagrał, i znowu zaczął mówić, szybciej i głośniej niż poprzednio.
Krzyk chaosu, sen chaosu, wrzask i lot podniebny, trzeba więcej być! Trzeba więcej
być!...
Znowu podniósł saksofon do ust i zagrał: prostą, ale zapierającą dech w piersiach melodię.
W grocie zrobiło się cicho. Dalton nigdy nie mówił, że umie tak grać! Charlie stopił się z
ciepłymi, subtelnymi dzwiękami, i zakończył długą, porywającą nutą.
Chłopcy zaniemówili. Pod sklepieniem groty ciągle jeszcze brzmiało delikatne,
zamierające echo.
Rany, Charlie, to było genialne! odezwał się wreszcie Neil. Gdzie nauczyłeś się
tak grać na saksofonie?
Moi starzy zmuszali mnie do klarnetu, ale ja nie znoszę klarnetu odpowiedział
Charlie. Saksofon ma w sobie więcej... dzwięku dodał, zabawnie naśladując brytyjski
akcent.
Z kręgu podniósł się nagle Knox, odszedł pod ścianę i załkał, zrozpaczony:
Ja już dłużej tego nie zniosę! Jeśli nie będę miał Chris, zabiję się! Muszę się z nią
zobaczyć!
Uspokój się, Knox, nie możesz się tak tym przejmować powiedział Charlie.
Całe życie niczym się nie przejmowałem! Całe życie byłem spokojny! Jeśli zaraz
czegoś nie zrobię, to zginę!
Hej, dokąd idziesz? zawołał Neil, widząc, jak Knox zmierza do wyjścia.
Zatelefonuję do niej odkrzyknął Knox, wybiegając z groty.
Zebranie Stowarzyszenia umarłych poetów niespodziewanie zostało przerwane,
ponieważ wszyscy zerwali się z miejsc, wypadli z groty i pognali za Overstreetem. Facet
mógł przecież wykorkować, gdy usłyszy w słuchawce głos swojej ukochanej. Kandydaci
Stowarzyszenia czuli się w obowiązku zapobiec temu nieszczęściu.
Knox stał w korytarzu, przy publicznym telefonie.
Muszę to zrobić, muszę powtarzał, sięgając po słuchawkę.
Kiedy drżącą ręką wykręcał numer Chris, chłopcy otoczyli go kołem, gotowi w każdej
chwili przystąpić do akcji reanimacyjnej.
Halo? Knox usłyszał głos Chris. Przerażony, odwiesił słuchawkę.
Ona mnie znienawidzi! Danburry owie mnie znienawidzą! Mój ojciec mnie zabije!
Spojrzał na twarze kolegów, usiłując wyczytać z nich jakąś radę. Nikt nie odezwał się
słowem. Knox poczuł, że jest przyparty do muru.
Dobra. Raz kozie śmierć. Macie rację, carpe diem! Niech tam, nawet gdybym miał
przez to zginąć!
Podniósł słuchawkę i po raz drugi wykręcił numer.
Halo? usłyszał jej głos.
Halo, Chris? Tu mówi Knox Overstreet przedstawił się.
Knox... ach tak, to ty, Knox. Fajnie, że dzwonisz.
Naprawdę? przysłonił ręką słuchawkę i szepnął do chłopców: Mówi, że fajnie, że
dzwonię!
Właściwie sama chciałam do ciebie zatelefonować mówiła dalej Chris. Ale nie
znam twojego numeru. Rodzice Cheta wyjeżdżają na weekend, więc Chet urządza przyjęcie.
Nie miałbyś ochoty wpaść?
Hmm, jasne! Knox promieniał.
Chet utrzymuje to w tajemnicy przed rodzicami, więc nikomu nic nie mów, dobrze? Ale
jeśli chcesz, możesz kogoś przyprowadzić.
Będę na pewno zapewnił podniecony Knox. Dom Danburrych. Piątek wieczór.
Dzięki, Chris.
Powiesił słuchawkę na widełki, powiódł oczami po twarzach kolegów, po czym wydał z
siebie dziki okrzyk radości.
JJUUUOOOHHHP!!!
Uwierzylibyście w to? Ona chciała do mnie dzwonić! Zaproponowała, żebym poszedł z nią
na przyjęcie!
Do Danburrych stwierdził sucho Charlie.
Tak.
No i? zapytał Charlie. Co no i ?
No i sądzisz, Knox, że ona chce z tobą iść na to przyjęcie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]