[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nigdy go nie złapiesz, Ab - odpowiedział sędzia. - Nale\y do tego samego gatunku rzeczy
nie istniejących, co prasa do jabłecznika, twoja reputacja i te cztery dolary siedemdziesiąt pięć
centów. Nikt ich nie widział prócz ciebie i ty nigdy ich więcej nie zobaczysz!
Pani Simpson, która była stanowczo lepszą połową Abnera, zaczęła zarabiać praniem, a
miasto pomagało \ywić i ubierać dzieci. Jerzy, wysmukły, czternastoletni chłopak pracował
na sąsiedniej farmie, a pozostałe dzieci: Samuel, Klara, Zuzia, Elija i Eliza chodziły do
szkoły, jeśli miały się w co ubrać, albo nie były zajęte czymś przyjemniejszym.
We wsiach le\ących nad brzegami rzeki Pleasant wielu mieszkańców cię\ko pracowało, lecz
\ycie mijało im cicho i spokojnie. Pozostawało jeszcze sporo wolnego czasu na pogawędki.
Rozprawiano przy sianokosach, siedząc w południe pod drzewami, wisząc na krawędzi mostu
o zmroku czy w zimowe wieczory grzejąc się przy piecu w wiejskim sklepiku. Stałe miejsca
zebrań dostarczały bogatego materiału do dyskusji nad bie\ącymi wypadkami męskiej
połowie ludności. Kobiety opowiadały sobie nowinki przy wspólnym szyciu i czytaniu, na
próbach śpiewu lub podczas zabaw tanecznych. Wszystko to pojmowano jako odwieczną,
uświęconą tradycję. Czasami jakaś przeczulona istota gwałtownie się buntowała przeciw tak
pojętej teorii \ycia.
Delia Weeks, na przykład, była szwaczką w magazynie podrzędniejszej krawcowej. Nagle
zachorowała i chocia\ doglądali jej wszyscy lekarze z sąsiedztwa, z wolna traciła siły, gasła w
oczach. Kuzyn jej, Cyrus, zaproponował, aby przyjechała do Lewistonu prowadzić mu
gospodarstwo. Zgodziła się i w ciągu roku stała się tęgą, zdrową, wesołą kobietą. Gdy
przybyła raz z wizytą do Riverboro, pytano się czy zamierza całe \ycie spędzić z dala od
domu.
- Z pewnością, jeśli tylko znajdę odpowiednie miejsce pobytu - odpowiedziała słodko. -
Byłabym wyschła jak cień, próbując zatrzymać dla siebie drobne tajemnice. Wiedzieli tu
wszyscy, \e pragnęłam wyjść za pastora, a gdy o\enił się z inną, wydało im się, \e doznałam
zawodu. Przez kilka lat podejrzewali, \e staram się o posadę nauczycielki, a gdy wzięłam się
za szycie współczuli mi serdecznie. Po śmierci ojca przysięgłam, \e nikt się nie dowie, co mi
zapisał w testamencie, gdy\ tajemnica złościła ich najbardziej. Są jednak sposoby odkrycia
prawdy i wykryli ją, choć mę\nie z nimi walczyłam! Mój brat Jakub wyjechał do Arizony
jako szesnastoletni chłopiec. Przez trzydzieści lat przekazywałam o nim dobre wiadomości.
Ciotka Tarbox wyszukała kuzynkę, która wyjechała na kurację do Tombstone i ta napisała do
pocztmistrza czy innej wa\nej osobistości w mieście, odnalazła Jakuba i odwrotną pocztą
zawiadomiła ciotkę Tarbox o tym, jak był nieszczęśliwy. Wiedzieli, kiedy wyrwałam ząb, a
kiedy wstawiłam nowy. Wiedzieli, kiedy przyprawiłam sobie fałszywą grzywkę i kiedy
handlarz owoców prosił mnie, abym została jego trzecią \oną. Nikomu o tym nie mówiłam i
mo\ecie być pewni, \e nigdy mi się nie oświadczał, ale w tym miasteczku nikt nie potrzebuje
pewnych wiadomości. Nie mają nic do roboty, więc się domyślają i będą się domyślać do
końca świata. Wyczerpałam siły, próbując zejść im z drogi. Teraz mieszkam tam, gdzie mnie
nikt nie kładzie pod mikroskop w dzień, a pod teleskop w nocy, gdzie co moje, nale\y do
mnie bez zastrze\eń. Kuzyn Cyrus jest starym człowiekiem i niesłychanie nudnym, ale
uwa\a, \e mam ładne zęby i wspaniałe włosy. Nie ma w Lewiston człowieka, który by
wiedział o pastorze, ostatniej woli ojca, sprawkach Jakuba czy o handlarzu owoców. A jeśli
kto coś odkryje, nie interesuje się tym i nie pamięta. Bo Lewiston jest pracowitym miastem,
Bogu dzięki!
Panna Delia Weeks trochę przesadzała, mo\na sobie jednak wyobrazić, \e Rebeka i inne
dzieci z Riverboro słyszały niejeden szczegół o zaginionych saniach wdowy Rideout i
przypuszczalnym związku Abnera Simpsona z tą dziwną sprawą.
W szkole wiejskiej nie mo\na liczyć na nadmiar delikatności czy rycerskości. Dowcipy i
złośliwe wierszyki odnoszące się do afery Simpsona krą\yły między uczniami. Trzeba
przyznać, \e wypowiadano je półgłosem i wtedy gdy dzieci Simpsona nie było w pobli\u.
Rebeka Randall miała wiele wspólnego ze swymi kolegami, trudno więc zgadnąć, dlaczego
nienawidziła niskich plotek i instynktownie trzymała się od nich z daleka.
Między dziewczynkami w jej wieku była w Riverboro jedna, której ogólnie a serdecznie nie
lubiano. Nazywała się Minna Smellie - małe, jasnowłose stworzenie o oczach czerwonych jak
u królika, długich, cienkich nogach i umyśle pośrednim między mózgiem owcy i papugi.
Podejrzewano, \e odpisywała z tabliczek innych dziewczynek, chocia\ nie przyłapano jej na
gorącym uczynku. Rebeka i Emma wiedziały, kiedy Minna przyniosła na śniadanie kawałek
tortu czy ciasteczko. Unikała wtedy wesołego towarzystwa kole\anek, poszukując samotności
w lesie, skąd wracała po pewnym czasie z przyjemnym uśmiechem na gładkiej buzi.
Po jednym takim ukradkowym śniadaniu Rebeka uległa niezwalczonej pokusie i spytała:
- Czy cię głowa mniej boli, Minno? Pozwól, \e ci zetrę z ust tę odrobinę konfitury z
truskawek.
W rzeczywistości konfitury tam nie było, a jednak Minna poczuwając się do winy, szybkim
ruchem podniosła chusteczkę ku zaczerwienionej twarzy.
Tego samego popołudnia Rebeka wyznała Emmie, \e się wstydzi złośliwego \artu.
- Nie cierpię jej sposobu postępowania - wyjaśniła - ale mi przykro, \e dałam poznać, i\ ją
podejrzewamy. śeby to naprawić, ofiarowałam jej kawałek złamanego korala. Znasz go,
prawda?
- Nie zdaje mi się, aby na to zasłu\yła - zauwa\yła Emma.
- Wiem, ale przez to ja się czuję lepiej - rzekła Rebeka wielkodusznie. - Miałam go dwa lata i
po złamaniu nie przedstawia wielkiej wartości, ale ładnie wygląda.
Koral spełnił zadanie, naprawiając rwące się więzi przyjazni.
Jednego popołudnia Rebeka została w klasie po godzinach szkolnych na zwykłą lekcję
gramatyki i samotnie wracała do domu. Idąc wolno "krótszą drogą", dostrzegła dzieci
Simpsonów, wchodzące na leśną ście\ynkę. "Huśtawki" nie było między nimi, przyśpieszyła
więc kroku, chcąc zapewnić sobie towarzystwo. Gdy je prawie doganiała, usłyszała głos
Minny Smellie, śpiewającej wesoło piosenkę i dziecięce łkanie. Klara, Zuzia i bliznięta biegły
wzdłu\ ście\ki, a Minna, podskakując, wykrzykiwała:
"Dlaczego Simpson tak kocha sanie?"@ Pyta złośliwie dziecię;@ "dlaczego kocha" - rzekł
nauczyciel,@ "wy sami dobrze wiecie!"@ [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
- Nigdy go nie złapiesz, Ab - odpowiedział sędzia. - Nale\y do tego samego gatunku rzeczy
nie istniejących, co prasa do jabłecznika, twoja reputacja i te cztery dolary siedemdziesiąt pięć
centów. Nikt ich nie widział prócz ciebie i ty nigdy ich więcej nie zobaczysz!
Pani Simpson, która była stanowczo lepszą połową Abnera, zaczęła zarabiać praniem, a
miasto pomagało \ywić i ubierać dzieci. Jerzy, wysmukły, czternastoletni chłopak pracował
na sąsiedniej farmie, a pozostałe dzieci: Samuel, Klara, Zuzia, Elija i Eliza chodziły do
szkoły, jeśli miały się w co ubrać, albo nie były zajęte czymś przyjemniejszym.
We wsiach le\ących nad brzegami rzeki Pleasant wielu mieszkańców cię\ko pracowało, lecz
\ycie mijało im cicho i spokojnie. Pozostawało jeszcze sporo wolnego czasu na pogawędki.
Rozprawiano przy sianokosach, siedząc w południe pod drzewami, wisząc na krawędzi mostu
o zmroku czy w zimowe wieczory grzejąc się przy piecu w wiejskim sklepiku. Stałe miejsca
zebrań dostarczały bogatego materiału do dyskusji nad bie\ącymi wypadkami męskiej
połowie ludności. Kobiety opowiadały sobie nowinki przy wspólnym szyciu i czytaniu, na
próbach śpiewu lub podczas zabaw tanecznych. Wszystko to pojmowano jako odwieczną,
uświęconą tradycję. Czasami jakaś przeczulona istota gwałtownie się buntowała przeciw tak
pojętej teorii \ycia.
Delia Weeks, na przykład, była szwaczką w magazynie podrzędniejszej krawcowej. Nagle
zachorowała i chocia\ doglądali jej wszyscy lekarze z sąsiedztwa, z wolna traciła siły, gasła w
oczach. Kuzyn jej, Cyrus, zaproponował, aby przyjechała do Lewistonu prowadzić mu
gospodarstwo. Zgodziła się i w ciągu roku stała się tęgą, zdrową, wesołą kobietą. Gdy
przybyła raz z wizytą do Riverboro, pytano się czy zamierza całe \ycie spędzić z dala od
domu.
- Z pewnością, jeśli tylko znajdę odpowiednie miejsce pobytu - odpowiedziała słodko. -
Byłabym wyschła jak cień, próbując zatrzymać dla siebie drobne tajemnice. Wiedzieli tu
wszyscy, \e pragnęłam wyjść za pastora, a gdy o\enił się z inną, wydało im się, \e doznałam
zawodu. Przez kilka lat podejrzewali, \e staram się o posadę nauczycielki, a gdy wzięłam się
za szycie współczuli mi serdecznie. Po śmierci ojca przysięgłam, \e nikt się nie dowie, co mi
zapisał w testamencie, gdy\ tajemnica złościła ich najbardziej. Są jednak sposoby odkrycia
prawdy i wykryli ją, choć mę\nie z nimi walczyłam! Mój brat Jakub wyjechał do Arizony
jako szesnastoletni chłopiec. Przez trzydzieści lat przekazywałam o nim dobre wiadomości.
Ciotka Tarbox wyszukała kuzynkę, która wyjechała na kurację do Tombstone i ta napisała do
pocztmistrza czy innej wa\nej osobistości w mieście, odnalazła Jakuba i odwrotną pocztą
zawiadomiła ciotkę Tarbox o tym, jak był nieszczęśliwy. Wiedzieli, kiedy wyrwałam ząb, a
kiedy wstawiłam nowy. Wiedzieli, kiedy przyprawiłam sobie fałszywą grzywkę i kiedy
handlarz owoców prosił mnie, abym została jego trzecią \oną. Nikomu o tym nie mówiłam i
mo\ecie być pewni, \e nigdy mi się nie oświadczał, ale w tym miasteczku nikt nie potrzebuje
pewnych wiadomości. Nie mają nic do roboty, więc się domyślają i będą się domyślać do
końca świata. Wyczerpałam siły, próbując zejść im z drogi. Teraz mieszkam tam, gdzie mnie
nikt nie kładzie pod mikroskop w dzień, a pod teleskop w nocy, gdzie co moje, nale\y do
mnie bez zastrze\eń. Kuzyn Cyrus jest starym człowiekiem i niesłychanie nudnym, ale
uwa\a, \e mam ładne zęby i wspaniałe włosy. Nie ma w Lewiston człowieka, który by
wiedział o pastorze, ostatniej woli ojca, sprawkach Jakuba czy o handlarzu owoców. A jeśli
kto coś odkryje, nie interesuje się tym i nie pamięta. Bo Lewiston jest pracowitym miastem,
Bogu dzięki!
Panna Delia Weeks trochę przesadzała, mo\na sobie jednak wyobrazić, \e Rebeka i inne
dzieci z Riverboro słyszały niejeden szczegół o zaginionych saniach wdowy Rideout i
przypuszczalnym związku Abnera Simpsona z tą dziwną sprawą.
W szkole wiejskiej nie mo\na liczyć na nadmiar delikatności czy rycerskości. Dowcipy i
złośliwe wierszyki odnoszące się do afery Simpsona krą\yły między uczniami. Trzeba
przyznać, \e wypowiadano je półgłosem i wtedy gdy dzieci Simpsona nie było w pobli\u.
Rebeka Randall miała wiele wspólnego ze swymi kolegami, trudno więc zgadnąć, dlaczego
nienawidziła niskich plotek i instynktownie trzymała się od nich z daleka.
Między dziewczynkami w jej wieku była w Riverboro jedna, której ogólnie a serdecznie nie
lubiano. Nazywała się Minna Smellie - małe, jasnowłose stworzenie o oczach czerwonych jak
u królika, długich, cienkich nogach i umyśle pośrednim między mózgiem owcy i papugi.
Podejrzewano, \e odpisywała z tabliczek innych dziewczynek, chocia\ nie przyłapano jej na
gorącym uczynku. Rebeka i Emma wiedziały, kiedy Minna przyniosła na śniadanie kawałek
tortu czy ciasteczko. Unikała wtedy wesołego towarzystwa kole\anek, poszukując samotności
w lesie, skąd wracała po pewnym czasie z przyjemnym uśmiechem na gładkiej buzi.
Po jednym takim ukradkowym śniadaniu Rebeka uległa niezwalczonej pokusie i spytała:
- Czy cię głowa mniej boli, Minno? Pozwól, \e ci zetrę z ust tę odrobinę konfitury z
truskawek.
W rzeczywistości konfitury tam nie było, a jednak Minna poczuwając się do winy, szybkim
ruchem podniosła chusteczkę ku zaczerwienionej twarzy.
Tego samego popołudnia Rebeka wyznała Emmie, \e się wstydzi złośliwego \artu.
- Nie cierpię jej sposobu postępowania - wyjaśniła - ale mi przykro, \e dałam poznać, i\ ją
podejrzewamy. śeby to naprawić, ofiarowałam jej kawałek złamanego korala. Znasz go,
prawda?
- Nie zdaje mi się, aby na to zasłu\yła - zauwa\yła Emma.
- Wiem, ale przez to ja się czuję lepiej - rzekła Rebeka wielkodusznie. - Miałam go dwa lata i
po złamaniu nie przedstawia wielkiej wartości, ale ładnie wygląda.
Koral spełnił zadanie, naprawiając rwące się więzi przyjazni.
Jednego popołudnia Rebeka została w klasie po godzinach szkolnych na zwykłą lekcję
gramatyki i samotnie wracała do domu. Idąc wolno "krótszą drogą", dostrzegła dzieci
Simpsonów, wchodzące na leśną ście\ynkę. "Huśtawki" nie było między nimi, przyśpieszyła
więc kroku, chcąc zapewnić sobie towarzystwo. Gdy je prawie doganiała, usłyszała głos
Minny Smellie, śpiewającej wesoło piosenkę i dziecięce łkanie. Klara, Zuzia i bliznięta biegły
wzdłu\ ście\ki, a Minna, podskakując, wykrzykiwała:
"Dlaczego Simpson tak kocha sanie?"@ Pyta złośliwie dziecię;@ "dlaczego kocha" - rzekł
nauczyciel,@ "wy sami dobrze wiecie!"@ [ Pobierz całość w formacie PDF ]