[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie osiągnie. Przyznaję, \e to ujęcie wyszło mi przypadkowo, ale właśnie w tym obrazie
głowy wojownika dopatrywałem się dodatkowego plusu dla mego zdjęcia, wartego mo\e
nagrody. Ale ten wąsaty jak foka historzyna wszystko popsuł! Na pohybel jemu, a nam
na zdrowie!
Napełnił kieliszki rieslingiem. Wypiliśmy.
W tym momencie zadzwonił telefon. Futrzak niechętnie podniósł słuchawkę. Przez
chwilę słuchał z rosnącym wyrazem niechęci na twarzy.
- A niech sobie pan tę forsę wsadzi w ucho! - cisnął słuchawkę na widełki.
- Jak ty traktujesz swoich klientów - zaśmiałem się - bo to chyba klient dzwonił?
Stach ze złością pstryknął w kieliszek o mało go nie przewracając.
- A masz rację! Klient! Ten, co ju\ raz dzisiaj chciał kupić  Niedzicę . Tylko \e tym
razem zaoferował sumę dziesięć razy większą! Podciągnę go do stu baniek i wtedy
fotogram sprzedam! Albo nie, bo kto raz obraził Futrzaka, ten nigdy nie kupi od niego
jego pracy!
- Jasne! Są gnoje, którzy myślą, \e za forsę wszystko dostaną! - podpuściłem
przyjaciela chytrze, bo zaczynałem przeczuwać, \e nie mogę dopuścić, aby  Niedzica
wpadła w czyjeś ręce. W dodatku nie wiedziałem czyje. A coś mi mówiło, \e nie
zaliczają się do najczystszych.
Pociągnąłem łyk rieslinga.
- Stachu, coś mi się widzi, \e nie uwolnisz się od tego fanatyka. A wiesz, do jakich
głupstw tacy faceci są zdolni. Mam dla ciebie propozycję: daj mi na przechowanie
fotogramy Niedzicy i negatyw.
Popatrzył na mnie uwa\nie.
- Myślisz, \e są tutaj zagro\one?
- Mam co do tego dziwne przeczucie.
Sięgnął po butelkę.
- No tak. Gościulo stara się a\ nadto. Ma ju\ mój numer telefonu i zapewne adres.
- No, zdobycie tego nie było wielką sztuką. Ostatecznie jesteś gwiazdą w swej bran\y.
Zaśmiał się:
- Wschodzącą, Pawełku. Jeszcze wschodzącą! Ale co faceta napadło z tą  Niedzicą ?
Oczyściłem i nabiłem po raz drugi fajkę.
- Widzisz, Stachu, ja w swej pracy zajmuję się te\ sprawdzaniem, ile prawdy tkwi w
podsuniętej mi legendzie.
Skinął głową.
- Taki urok twego zawodu.
- Słyszałeś legendę o Inkach przebywających w niedzickim zamku i ukrytym przez
nich skarbie?
63
Nastawił wodę na kolejną kawę.
- Jak\eby nie! Przesiedziałem w Niedzicy kilka dni, to mi ją taki śmieszny staruszek
opowiedział. Czekaj, jak on się nazywał? Franciszek...
- Franciszek Szydlak. A nie śmieszny, tylko godny najwy\szego szacunku za troskę
wło\oną w pielęgnowanie zamku.
Stach poprawił się w fotelu.
- Niech ci będzie: czcigodny staruszek, ale cała reszta nie trzyma się kupy, Inkowie, o
ile to wszystko prawda, ukrywali się w Niedzicy w XVII wieku. W dodatku Dunajec nie
podchodził wtedy Jeziorem Czorsztyńskim pod mury zamku, bo jezioro wypełniono
dopiero rok temu. A tylko dzięki odbiciu skały i zamku w wodzie udało mi się zrobić to
arcyciekawe zdjęcie z czaszką, nazwijmy to, inkaskiego wojownika.
Pyknąłem z fajki.
- Jednak ktoś, kto widział fotogram wcześniej ode mnie, ma wielką ochotę go nabyć.
Jeśli jest to miłośnik niedzickiego zamku, to ma do wyboru i do koloru setki pocztówek,
na których go uwieczniono, nie mówiąc ju\ o albumach.
- To czego on do diabła na tym zdjęciu szuka?! - rozzłościł się Futrzak. 
Najinteligentniejsi Inkowie, bo sądzę, \e z takich składał się dwór towarzyszący Uminie,
nie znali fotografii! I nie umieli przewidzieć, \e kiedyś Dunajec podejdzie pod zamkowe
mury! A ty, do licha, czego chcesz od tego zdjęcia?!
- Ju\ raz powiedziałem, \e nie wiem. Ale być mo\e się dowiem i wtedy, obiecuję ci,
pierwszy się o tym dowiesz!
Stach siedział z taką zbiedzoną miną, \e przyznam, i\ bliski byłem opowiedzenia mu o
odkryciu Aleksandra.
- No có\ - mruknął po chwili - zabieraj to całe niedzickie bogactwo, jeśli ci tak na nim
zale\y. Wiem, \e go nie zniszczysz. A do prac nad albumem o zamkach zabiorę się
dopiero za rok. Wtedy zgłoszę się do ciebie po odbiór depozytu. No, a teraz po kropelce
wina za rozwiązanie niedzickich tajemnic!
Jedną ręką uniosłem kieliszek, a drugą odpukiwałem pod stołem. Równie dla mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •