[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie powiedział, że mu na niej zależy, nie powiedział, że to nie tak, tylko jej zarzu-
cił brak powagi.
- To jak, przeprowadzisz się do nas? - spytał Tino.
- Jeszcze nie wiem. Powiedziałam, że się zastanowię.
- Nad czym tu się zastanawiać? To najlepsze ze wszystkich rozwiązań, o jakich
mówiliśmy.
- Możliwe. Tylko widzisz, nie jestem pewna, czy chcę mieszkać z tobą pod jednym
dachem.
- Aż tak mnie nienawidzisz?
- Nic podobnego. Ja ciebie bardzo... lubię, tylko nie wiem, czy takie rozwiązanie
byłoby dobre dla nas.
- Będzie dobre dla naszego dziecka, a w tej chwili ono jest najważniejsze.
- W tej sprawie jesteśmy zgodni.
- A więc zamieszkasz z nami.
- Ależ ty jesteś uparty. - Faith westchnęła i pokręciła głową.
- Kiedy? - spytał.
Najwyrazniej uznał, że Faith już podjęła decyzję i że ta decyzja jest zgodna z tym,
czego on sobie życzy.
- Nie powiedziałam, że się zgadzam - przypomniała mu Faith. - Jeśli uznam, że to
dobre wyjście i jeśli twoi rodzice się zgodzą, to zamieszkam z wami, gdy dziecko przyj-
dzie na świat.
R
L
T
- Ależ ktoś musi się tobą opiekować teraz. Dziś miałaś najlepszy dowód.
- Dzisiaj się dowiedziałam, że ojciec mego dziecka zamierza się ożenić z inną ko-
bietą. Odpowiednią kobietą wychowaną w tradycyjnej sycylijskiej rodzinie.
- Stąd mdłości? - domyślił się Tino. - Dlatego, że się zdenerwowałaś?
- Tak mi się zdaje.
- Więc trzeba zadbać o to, żebyś się już niczym nie denerwowała.
- Będę zobowiązana - znów westchnęła. - Ale teraz jestem bardzo zmęczona. Tę
rozmowę będziemy musieli skończyć pózniej.
- Dobrze - zgodził się natychmiast. Tak jak się spodziewała.
- Przepraszam, że cię uderzyłam. - Faith go pogłaskała po policzku.
- Już dawno ci wybaczyłem. - Uśmiechnął się i pocałował ją w rękę.
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Zasnęła natychmiast. Jak zwykle. Zawsze z podziwem patrzył, jak zasypia. Tyle że
dotąd robiła to wyczerpana po miłosnej nocy, ale dziś przecież się nie kochali, a ona i
bez tego zasnęła w jednej chwili.
Była taka delikatna, kruchutka. I miała cienie pod oczami. Na pewno była przemę-
czona i pewnie nie dbała o siebie. Może nawet nie brała witamin. Tyle pytań musiał jej
jeszcze zadać, o tylu sprawach się dowiedzieć. Ale nie dziś, nie teraz. Dopiero jak Faith
się wyśpi.
Rozebrał ją. Ostrożnie, żeby się nie obudziła. Od razu dostrzegł zmiany, jakie
spowodowała ciąża. Piersi Faith stały się większe, choć brzuch był jeszcze płaski. Ale
gdy Valentino położył dłoń na tym brzuchu, wyczuł różnicę. Dotąd mięciutki, teraz stał
się twardy. Mógłby przysiąc, że poczuł pod dłonią obecność swego dziecka.
Faith westchnęła przez sen, przewróciła się na prawy bok i zwinęła się w kłębek.
Valentino nie zamierzał jej zostawić samej, choć ona pewnie się spodziewała, że
sobie pójdzie. Ktoś musiał nad nią czuwać.
Zadzwonił do domu, żeby uprzedzić, że nie wróci na noc. Na szczęście telefon
odebrał ojciec, więc nie trzeba się było tłumaczyć. Oczywiście potem zadzwoniła mama,
ale wszystkie rozmowy przełączały się automatycznie na pocztę głosową. Mama będzie
musiała poczekać na wyjaśnienia. Tak samo jak Valentino.
Faith obudziła się z miłym poczuciem dobrze przespanej nocy. Od dawna nie czuła
się tak dobrze. Miała wrażenie, że Tino tulił ją przez całą noc. Często miewała takie do-
bre sny.
%7łołądek trochę jej dokuczał. Pewnie z powodu przeżyć wczorajszego dnia. Posta-
nowiła jednak nie myśleć o wizycie Valentina. Jeśli zdoła nie myśleć o niczym smutnym
i wstać bardzo ostrożnie, to może uda się uniknąć torsji.
Otworzyła oczy, powoli rozejrzała się po pokoju. Pierwszą rzeczą, jaka zwróciła jej
uwagę, był stojący na nocnym stoliku kubek. Z kubka unosiła się para. Obok na talerzy-
ku leżał plasterek sera, dwa krakersy i mała kiść winogron.
R
L
T
Faith usiadła bardzo ostrożnie, żeby nie narazić żołądka na niepotrzebne wstrząsy.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jest zupełnie naga.
- Tino! - zawołała.
Zdumiała się, kiedy wszedł do pokoju, choć dowodów na jego obecność nie bra-
kowało.
- Dobrze się czujesz, picola madre mia? Napij się herbaty, a potem zaprowadzę cię
do łazienki.
Ujmująca była ta jego troskliwość, a jednak...
- Co ty tu robisz, Tino?
- Dbam o ciebie. Nie widać?
- Ale skąd się tu wziąłeś?
- Zostałem na noc.
- Spałeś w moim łóżku?
- Sofa jest trochę za krótka, a poza tym mógłbym nie usłyszeć, gdybyś czegoś po-
trzebowała.
Chwilę trwało, nim dotarło do Faith, że Tino spędził z nią calutką noc. Nie doma-
gał się seksu, tylko był. Na wszelki wypadek, gdyby go potrzebowała.
A więc to nie był sen. Rzeczywiście przespała całą noc w ramionach ukochanego.
- Powiedziałeś, że idziesz do domu.
- Niczego takiego nie mówiłem.
Rzeczywiście. Przypomniała sobie, że pocałował ją w rękę. Pomyślała, że to na
pożegnanie, a potem zaraz zasnęła.
- Napij się herbaty i zjedz coś - Tino się do niej uśmiechnął. - Doktor mi powie-
dział, że powinnaś jeść, nim wstaniesz z łóżka.
- Taylish też mi podawał krakersy i tonik bez bąbelków. - Faith westchnęła. - Zu-
pełnie zapomniałam.
- Jeśli wolisz tonik, to ci przyniosę - Tino jakby trochę posmutniał - ale doktor ra-
dził gorącą herbatę.
- Herbata jest w porządku - zapewniła go Faith.
R
L
T
Valentino wyszedł z pokoju, a Faith wypiła herbatę, zjadła ser i krakersy oraz kilka
winogron. Od razu się lepiej poczuła.
Tino zjawił się w sypialni niedługo potem. Nadal był nie ubrany, w samych tylko
jedwabnych bokserkach. Podniecający jak zwykle, a nawet bardziej.
- Rozebrałeś mnie, kiedy spałam - stwierdziła Faith.
- Gdybym to zrobił, nim zasnęłaś, to pewnie skończyłoby się jak zwykle.
- Nie! - zawołała. - Tylko nie to!
- Dlaczego? - spytał, siadając na skraju łóżka. - Lekarz ci zabronił?
- Nie lekarz - pokręciła głową.
Lekarz mówił, że większość poronień zdarza się w pierwszym trymestrze ciąży, bo
to są takie ciąże, które nie mają szans, więc same się usuwają z organizmu kobiety. Faith
nie chciała tego wszystkiego tłumaczyć kochankowi.
- Więc czemu nie chcesz seksu?
- Oficjalne statystyki mówią, że ponad trzynaście procent naturalnych poronień ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •