[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chętnie.
Ucieszył się, że Amber nie spieszy się do domu. Chciał, aby cieszyła
się tym wieczorem tak jak on. Wypełniała w jego życiu pustkę, z której
istnienia dotąd nie zdawał sobie sprawy. Czyżby chodziło tylko o fizyczne
zauroczenie?
A może o coś dużo więcej?
91
RS
ROZDZIAA ÓSMY
We wtorek rano Bets przyjechała do niej przed ósmą.
- Co tu robisz? - zdumiała się Amber.
- Wzięłam wolny dzień, żeby pomóc ci w przeprowadzce.
- Akurat - roześmiała się Amber. - Chcesz zobaczyć Adama. Mimo to
cieszę się, że cię widzę.
- Przywiozłam coś do przegryzienia. Pewnie nie jadłaś śniadania.
- Adam i jego przyjaciele będą koło dziewiątej, mamy więc jeszcze
godzinÄ™.
Bets ustawiła styropianowe naczynia na stole i usiadła.
- Wszystko spakowałaś?
- Tak. Jutro wraca mama z Mattem. Będę mieszkać tuż obok nich.
- Nie wydaje ci się to dziwne, że wracasz tam, gdzie dorastałaś?
- Trochę tak. Tyle tylko, że meble będą inne. Wyobraz sobie, ile będę
miała przestrzeni.
Punktualnie o dziewiątej rozległo się pukanie do drzwi. W progu stał
uśmiechnięty Adam. Nie wiedzieć czemu na jego widok serce zaczęło jej bić
dwa razy szybciej.
- Gotowa do rock and roiła? Za nim ujrzała kilku mężczyzn.
- Wchodzcie, wszystko jest przygotowane.
W jednej chwili małe mieszkanie Amber zapełniło się ponad miarę, bo
kumple Adama nie należeli do ułomków. Bert był wysoki i ciemny.
Jasnowłosy Jed wolny czas musiał spędzać na plaży. Trevor i Brandon byli
do siebie podobni jak bracia. Obaj mieli ciemne włosy i szczery uśmiech.
Przyszła z nimi też Jill, żona Trevora, która z miejsca zaprzyjazniła się z
Amber i Bets.
92
RS
Adam przejÄ…Å‚ dowodzenie.
- Pojedziesz ze mną - oznajmił Amber, kiedy Bert wyniósł ostatnie
pudło. - Pokażesz nam drogę i wpuścisz do mieszkania.
- Jestem gotowa.
- My z Jill spakujemy resztę rzeczy w kuchni i łazience - oznajmiła
Bets.
- Trudno mi uwierzyć, że to wszystko tak sprawnie idzie. Do obiadu
będzie po wszystkim.
- Pójdziemy całą bandą coś zjeść. Będzie wesoło - oznajmiła Jill.
Amber podążyła za Adamem. Ruszyli na czele małej karawany do jej
nowego mieszkania. Adam nie bardzo mógł pomagać ze względu na swoje
ramię. Widząc jego frustrację, z uśmiechem poklepała go po plecach.
- Jestem pewna, że będziesz miał jeszcze mnóstwo okazji, aby mi
pomóc. Dziś niech zrobią to twoi przyjaciele.
Pod kierunkiem Amber błyskawicznie ustawiono meble, a Jill i Bets
zajęły się kuchnią i łazienką. Kiedy skończono pracę, wszyscy umierali z
głodu.
- Dokąd pojedziemy? - spytał Trevor.
- Naturalnie do Tony'ego - odparli zgodnie koledzy.
- To najlepsza pizzeria w mieście - powiedział Adam. -Niedaleko
naszej jednostki.
- Ja stawiam - oznajmiła Amber, ale strażacy ją zakrzyczeli. Z
przyjemnością pomogli dziewczynie Adama, a teraz biorą ją na pizzę
Spojrzała na niego niepewnie, ale on tylko wzruszył ramionami.
- Chodzmy, umieram z głodu - ponaglał Jed.
93
RS
U Tony'ego było hałaśliwie i tłoczno. Zajęli okrągły stół z tyłu sali i
złożyli zamówienie. Jill usiadła obok Amber i powiedziała, nachylając się
do niej:
- Trudno rozmawiać w towarzystwie tylu hałaśliwych facetów.
- Są bardzo mili. Widać, że dobrze się czują w swoim towarzystwie.
- Muszą się lubić, inaczej nie mogliby razem pracować. Dziwię się, że
Adam tak szybko się zintegrował. Pracuje z nimi dopiero od maja.
- Nie mogę zrozumieć, jak mogą wykonywać tak niebezpieczną pracę.
- Są świetnie wyszkoleni. Lepiej robić coś, co się lubi, bo inaczej
człowiek strasznie się frustruje.
- Nie martwisz siÄ™ o Trevora?
- Martwię, ale wiem, jak lubi swój zawód. Bez niego przestałby być
sobą. Kocham go takim, jaki jest. Nie zamierzam go zmieniać.
Amber oderwała wzrok od Adama. Nie będzie na niego patrzeć. Nie
kocha go. Nigdy nie pokocha. Jest tylko sąsiadem, który pomógł jej przy
przeprowadzce. Nigdy więcej zapewne już się nie spotkają.
Na myśl o tym straciła apetyt.
Pomimo dość póznej pory nikt się nie spieszył do domu. Opowiadali
dowcipy i zabawne historie. Bets była w siódmym niebie i sypała
dykteryjkami, a także zabawnie narzekała, jak trudno jej się studiuje, a to
dlatego, że świat oferuje tyle przyjemniejszych zajęć.
Amber bawiła się doskonale. Umówiła się z Jill na lunch i dopiero
koło północy towarzystwo się rozeszło.
- Nie wierzę, że już tak pózno - powiedziała, kiedy zostali sami z
Adamem. Szli wolno w stronÄ™ jego samochodu.
94
RS
- W miłym towarzystwie czas szybko płynie. - Objął ją. Oparła się
lekko o niego, czując się przy nim bezpiecznie. Była zmęczona, ale w miły
sposób.
- Jeszcze raz dziękuję ci za pomoc.
- Po raz setny. Jeśli podziękujesz mi sto pierwszy raz, zrobię coś
skandalicznego.
- Co na przykład?
- Na przykład to. - Zatrzymał się, ujął jej twarz w dłonie i pocałował
namiętnie i gorąco.
Kiedy przestał, nie była w stanie wydobyć z siebie słowa.
- Podziękowałaś nam już wielokrotnie. Mówiłem, że cała przyjemność
po naszej stronie.
- Twoi koledzy nawet mnie nie znali.
- A teraz już znają. Więc jeśli kiedykolwiek będziesz nas jeszcze
potrzebowała, od razu dzwoń.
Ten wieczór naprawdę był wyjątkowy. Adam czuwał nad nią, śmiał się
z jej dowcipów, dolewał soku, a kiedy zjedli, trzymał ją pod stołem za rękę.
Czuła, że się w nim zakochuje. Wiedziała, że nie powinna tego robić.
%7łe po raz drugi nie przeżyłaby śmierci ukochanej osoby.
Kiedy dojechali na miejsce, nie chciała rozstawać się z Adamem.
- Poczekam tu, aż wejdziesz do budynku - powiedział,otwierając jej
drzwi. - Dobranoc, Amber - rzucił na pożegnanie i jeszcze raz ją pocałował.
W środę Amber skończyła urządzanie nowego mieszkania. Wreszcie
poczuła się u siebie.
Zadzwoniła do Virginii, żeby powiedzieć jej o przeprowadzce, i
umówiła się na lunch na piątek, po wizycie u lekarza. Nagrała się też na
sekretarkÄ™ mamy.
95
RS
Potem wyszła na spacer, by rozejrzeć się po okolicy. Dotarła do Fort
Mason, a potem nad zatokę. Usiadła na stopniach wiodących do plaży i
pomyślała o ogrodzie na dachu w starym domu. Czy Adam jest tam teraz i
spoglÄ…da na ocean?
Może powinna zadzwonić i jeszcze raz podziękować mu za pomoc?
Nie, to nie był dobry pomysł. Z westchnieniem wstała i ruszyła w stronę
domu. Powinna więcej się ruszać dla swojego i dziecka dobra. Będzie
najlepszą mamą pod słońcem. No, może najlepszą zaraz po Sarze.
Następnego dnia matka zadzwoniła, aby zaprosić ją na obiad i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
- Chętnie.
Ucieszył się, że Amber nie spieszy się do domu. Chciał, aby cieszyła
się tym wieczorem tak jak on. Wypełniała w jego życiu pustkę, z której
istnienia dotąd nie zdawał sobie sprawy. Czyżby chodziło tylko o fizyczne
zauroczenie?
A może o coś dużo więcej?
91
RS
ROZDZIAA ÓSMY
We wtorek rano Bets przyjechała do niej przed ósmą.
- Co tu robisz? - zdumiała się Amber.
- Wzięłam wolny dzień, żeby pomóc ci w przeprowadzce.
- Akurat - roześmiała się Amber. - Chcesz zobaczyć Adama. Mimo to
cieszę się, że cię widzę.
- Przywiozłam coś do przegryzienia. Pewnie nie jadłaś śniadania.
- Adam i jego przyjaciele będą koło dziewiątej, mamy więc jeszcze
godzinÄ™.
Bets ustawiła styropianowe naczynia na stole i usiadła.
- Wszystko spakowałaś?
- Tak. Jutro wraca mama z Mattem. Będę mieszkać tuż obok nich.
- Nie wydaje ci się to dziwne, że wracasz tam, gdzie dorastałaś?
- Trochę tak. Tyle tylko, że meble będą inne. Wyobraz sobie, ile będę
miała przestrzeni.
Punktualnie o dziewiątej rozległo się pukanie do drzwi. W progu stał
uśmiechnięty Adam. Nie wiedzieć czemu na jego widok serce zaczęło jej bić
dwa razy szybciej.
- Gotowa do rock and roiła? Za nim ujrzała kilku mężczyzn.
- Wchodzcie, wszystko jest przygotowane.
W jednej chwili małe mieszkanie Amber zapełniło się ponad miarę, bo
kumple Adama nie należeli do ułomków. Bert był wysoki i ciemny.
Jasnowłosy Jed wolny czas musiał spędzać na plaży. Trevor i Brandon byli
do siebie podobni jak bracia. Obaj mieli ciemne włosy i szczery uśmiech.
Przyszła z nimi też Jill, żona Trevora, która z miejsca zaprzyjazniła się z
Amber i Bets.
92
RS
Adam przejÄ…Å‚ dowodzenie.
- Pojedziesz ze mną - oznajmił Amber, kiedy Bert wyniósł ostatnie
pudło. - Pokażesz nam drogę i wpuścisz do mieszkania.
- Jestem gotowa.
- My z Jill spakujemy resztę rzeczy w kuchni i łazience - oznajmiła
Bets.
- Trudno mi uwierzyć, że to wszystko tak sprawnie idzie. Do obiadu
będzie po wszystkim.
- Pójdziemy całą bandą coś zjeść. Będzie wesoło - oznajmiła Jill.
Amber podążyła za Adamem. Ruszyli na czele małej karawany do jej
nowego mieszkania. Adam nie bardzo mógł pomagać ze względu na swoje
ramię. Widząc jego frustrację, z uśmiechem poklepała go po plecach.
- Jestem pewna, że będziesz miał jeszcze mnóstwo okazji, aby mi
pomóc. Dziś niech zrobią to twoi przyjaciele.
Pod kierunkiem Amber błyskawicznie ustawiono meble, a Jill i Bets
zajęły się kuchnią i łazienką. Kiedy skończono pracę, wszyscy umierali z
głodu.
- Dokąd pojedziemy? - spytał Trevor.
- Naturalnie do Tony'ego - odparli zgodnie koledzy.
- To najlepsza pizzeria w mieście - powiedział Adam. -Niedaleko
naszej jednostki.
- Ja stawiam - oznajmiła Amber, ale strażacy ją zakrzyczeli. Z
przyjemnością pomogli dziewczynie Adama, a teraz biorą ją na pizzę
Spojrzała na niego niepewnie, ale on tylko wzruszył ramionami.
- Chodzmy, umieram z głodu - ponaglał Jed.
93
RS
U Tony'ego było hałaśliwie i tłoczno. Zajęli okrągły stół z tyłu sali i
złożyli zamówienie. Jill usiadła obok Amber i powiedziała, nachylając się
do niej:
- Trudno rozmawiać w towarzystwie tylu hałaśliwych facetów.
- Są bardzo mili. Widać, że dobrze się czują w swoim towarzystwie.
- Muszą się lubić, inaczej nie mogliby razem pracować. Dziwię się, że
Adam tak szybko się zintegrował. Pracuje z nimi dopiero od maja.
- Nie mogę zrozumieć, jak mogą wykonywać tak niebezpieczną pracę.
- Są świetnie wyszkoleni. Lepiej robić coś, co się lubi, bo inaczej
człowiek strasznie się frustruje.
- Nie martwisz siÄ™ o Trevora?
- Martwię, ale wiem, jak lubi swój zawód. Bez niego przestałby być
sobą. Kocham go takim, jaki jest. Nie zamierzam go zmieniać.
Amber oderwała wzrok od Adama. Nie będzie na niego patrzeć. Nie
kocha go. Nigdy nie pokocha. Jest tylko sąsiadem, który pomógł jej przy
przeprowadzce. Nigdy więcej zapewne już się nie spotkają.
Na myśl o tym straciła apetyt.
Pomimo dość póznej pory nikt się nie spieszył do domu. Opowiadali
dowcipy i zabawne historie. Bets była w siódmym niebie i sypała
dykteryjkami, a także zabawnie narzekała, jak trudno jej się studiuje, a to
dlatego, że świat oferuje tyle przyjemniejszych zajęć.
Amber bawiła się doskonale. Umówiła się z Jill na lunch i dopiero
koło północy towarzystwo się rozeszło.
- Nie wierzę, że już tak pózno - powiedziała, kiedy zostali sami z
Adamem. Szli wolno w stronÄ™ jego samochodu.
94
RS
- W miłym towarzystwie czas szybko płynie. - Objął ją. Oparła się
lekko o niego, czując się przy nim bezpiecznie. Była zmęczona, ale w miły
sposób.
- Jeszcze raz dziękuję ci za pomoc.
- Po raz setny. Jeśli podziękujesz mi sto pierwszy raz, zrobię coś
skandalicznego.
- Co na przykład?
- Na przykład to. - Zatrzymał się, ujął jej twarz w dłonie i pocałował
namiętnie i gorąco.
Kiedy przestał, nie była w stanie wydobyć z siebie słowa.
- Podziękowałaś nam już wielokrotnie. Mówiłem, że cała przyjemność
po naszej stronie.
- Twoi koledzy nawet mnie nie znali.
- A teraz już znają. Więc jeśli kiedykolwiek będziesz nas jeszcze
potrzebowała, od razu dzwoń.
Ten wieczór naprawdę był wyjątkowy. Adam czuwał nad nią, śmiał się
z jej dowcipów, dolewał soku, a kiedy zjedli, trzymał ją pod stołem za rękę.
Czuła, że się w nim zakochuje. Wiedziała, że nie powinna tego robić.
%7łe po raz drugi nie przeżyłaby śmierci ukochanej osoby.
Kiedy dojechali na miejsce, nie chciała rozstawać się z Adamem.
- Poczekam tu, aż wejdziesz do budynku - powiedział,otwierając jej
drzwi. - Dobranoc, Amber - rzucił na pożegnanie i jeszcze raz ją pocałował.
W środę Amber skończyła urządzanie nowego mieszkania. Wreszcie
poczuła się u siebie.
Zadzwoniła do Virginii, żeby powiedzieć jej o przeprowadzce, i
umówiła się na lunch na piątek, po wizycie u lekarza. Nagrała się też na
sekretarkÄ™ mamy.
95
RS
Potem wyszła na spacer, by rozejrzeć się po okolicy. Dotarła do Fort
Mason, a potem nad zatokę. Usiadła na stopniach wiodących do plaży i
pomyślała o ogrodzie na dachu w starym domu. Czy Adam jest tam teraz i
spoglÄ…da na ocean?
Może powinna zadzwonić i jeszcze raz podziękować mu za pomoc?
Nie, to nie był dobry pomysł. Z westchnieniem wstała i ruszyła w stronę
domu. Powinna więcej się ruszać dla swojego i dziecka dobra. Będzie
najlepszą mamą pod słońcem. No, może najlepszą zaraz po Sarze.
Następnego dnia matka zadzwoniła, aby zaprosić ją na obiad i [ Pobierz całość w formacie PDF ]