[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pierwszy
kupował stroje, za które miał sam zapłacić. W krótkich słowach wyjaśnił, czego dokładnie
potrzebuje i jak szybko ma to otrzymać. Kobieta załamała najpierw ręce, zaraz jednak
przeszła do rzeczowej, tak lubianej przez niego rozmowy.
Zrobię co w mojej mocy, a jak będzie z resztą, trudno powiedzieć. Popatrzyła na
Arinę i uśmiechnęła się. Myślę, że prawie wszystko, czym w tej chwili dysponuję,
będzie na śliczną młodą damę pasowało. Dla pana zaś, i tylko dla pana, popełnię
niewybaczalną zbrodnię. Oddam wykończone lub prawie gotowe suknie innych pań, dla
których uszyję je od nowa.
To właśnie chciałem usłyszeć uśmiechnął się markiz. Musimy również zamówić
buciki, bieliznę, płaszcze, pelerynki, szale, rękawiczki i wszelkie rzeczy, które zwykle
tylko się uzupełnia. Kupowanie wszystkiego naraz sprawia wiele kłopotu.
Celeste krzyknęła przerażona, ale natychmiast kazała swej zastępczyni sprowadzić
wszystkie pracownice. Kobiet było co najmniej dwadzieścia. Gdy powiedziała im, czego
od nich żąda, okazały wyrazne zainteresowanie. Choć dla większości z nich oznaczało to
pracę przez całą noc, były zadowolone z perspektywy zarobienia dodatkowych pieniędzy.
Będzie to pana sporo kosztować rzekła Celeste cicho, gdy czekali na jej pracownice.
To nie ma żadnego znaczenia. Moja sytuacja zupełnie się zmieniła wyjaśnił widząc
jej uniesione brwi.
Bardzo się cieszę, naprawdę bardzo się cieszę.
Zawsze byłaś dobrą przyjaciółką, Celeste rzekł markiz ujęty szczerym tonem jej
głosu.
Arina była zdumiona różnorodnością przedstawionych jej propozycji i zachwycona
pokazywanymi materiałami. Podczas gdy mierzono i dopasowywano suknie, markiz wraz
z Benem poszedł do powozu, by przynieść jedzenie. Wiedział, że Arinę należy dobrze
odżywiać, ale on również nie miał chęci głodować. Restauracja w Piccadilly dostarczyła
wszystko, czego zażądał, razem z doskonałym winem. Jednej z pomocnic Celeste polecił
nakryć do posiłku w kantorze za sklepem. Było tam dość miejsca, by we trójkę mogli
zasiąść przy niewielkim stole.
Gdy wrócił, Arina była blada i sprawiała wrażenie bardzo zmęczonej. Zmusił ją niemal do
wypicia pół szklaneczki wina na pobudzenie apetytu. Po chwili policzki dziewczyny
zaróżowiły się. Gdy wraz z Celeste śmieli się i żartowali uznał, że w ten sposób
dziewczynie łatwiej będzie się odprężyć i zapomnieć o matce.
Umiejętności krawieckie i zdolności organizacyjne Celeste były tak wielkie, że gdy
wczesnym
popołudniem opuszczali sklep, Arina miała już dwa kufry nowych ubrań i dodatków.
Celeste przyrzekła solennie, że reszta będzie gotowa następnego ranka, zanim wyruszą do
Tilbury, a jeśli czegoś nie zdąży zrobić, po wykończeniu prześle im to drogą morską.
Wysłała też jedną ze swych pracownic po pantofelki domowe dla Ariny i za namową
markiza dodatkowo po parę trzewików do chodzenia po wrzosowiskach.
Naprawdę będę mogła to robić? spytała Arina.
Jeśli tylko będzie pani chciała.
Ależ tak, na pewno odparła.
Markiz pomyślał, że tego właśnie powinien się spodziewać po dziewczynie, która zawsze
żyła na wsi. Zamówił więc nie jedną, lecz dwie pary bucików i polecił Celeste zrobić jej
nieco krótszą wygodną suknię do spacerów.
Nie może być tak nieskromna, żeby odsłaniała kostki, milordzie zakpiła Celeste.
Nie może jednak być tak długa, by panienka ją przydeptywała odparował
natychmiast.
Arina roześmiała się lekko.
Cieszę się, że nie widział mnie pan na wsi, gdzie mieszkałyśmy z papą.
Markiz nie odpowiedział. Uważał, że to co wypadało pannie Arinie Beverley, jest nie do
przyjęcia
dla przyszłej markizy Kildonon. Gdy wrócili do jego domu, przypomniał sobie, że nie
powiedział jeszcze Champkinsowi o swoim małżeństwie. Doskonale zdawał sobie sprawę,
że służący mu nie uwierzy, jednak najważniejsze było, żeby mimo podejrzeń nie
wypowiadał się na ten temat w Szkocji. Rozważał nawet zostawienie lokaja w Londynie,
lecz uznał, że nie do wytrzymania będzie dla niego otoczenie szkockiej służby. Pamiętał,
że brak im umiejętności cichej, doskonałej obsługi, jaką znajdował w domu dziadka czy w
wielkich domach rodzin, do których wyjeżdżał w odwiedziny bez własnego lokaja.
Kiedy pomagał Arinie wysiąść z powozu, z podziwem patrzył na jej zmieniony wygląd. W
niczym nie przypominała dziewczyny, którą zabierał wcześniej z Bloomsbury. Ubrana
była w modną suknię z bladoniebieskiego muślinu ze skrzyżowanymi na stanie wstążkami
w tym samym kolorze, przechodzącymi pod piersiami do tyłu i związanymi jak szarfa.
Wszystkie zakupione suknie miały wysoką talię, zgodnie z modą lansowaną niedawno we
Francji przez Józefinę Bonaparte, żonę Pierwszego Konsula.
Arina przykryła suknię jedwabnym szalem w niebieski deseń. Na głowie miała ozdobiony
białymi kwiatami czepeczek z modną wysoką główką, podtrzymywany pod brodą
niebieską wstążką. Mimo wyraznego zmęczenia i zbytniego wychudzenia wygląda młodo
i ślicznie.
Markiz wprowadził ją do salonu. Jak można się było spodziewać, Champkins nadal zajęty
był pakowaniem, tylko teraz nie były to już walizy, lecz drewniane kufry.
Nie słyszałem, jak jaśnie pan przyszedł wykrzyknął służący, podrywając się na jego
widok.
Champkins, mam ci coś do powiedzenia.
Tak, milordzie?
Jutro rano, jak wiesz, wybieramy się do Szkocji i zabieram ze sobą moją żonę.
Champkins wytrzeszczył oczy.
Zwięci pańscy, a to ci nowina! wykrzyknął.
Markiz nie mógł powstrzymać śmiechu.
Myślę, że dla wielu ludzi na północy to również będzie niespodzianka. Miałem
powody, dla których zawarłem tajemne małżeństwo, a ważne jest, by wszyscy w Szkocji
byli przekonani, że stało się to co najmniej dwa miesiące temu.
Jeśli wasza wielmożność tak mówi, ja w to wierzę odparł lokaj i markiz pomyślał, że
to typowe dla niego unikanie zbędnych pytań.
Dziękuję ci, Champkins. Powiedziałem już panu Faulknerowi, że powodem
zachowania w tajemnicy naszego małżeństwa jest głęboka żałoba mojej żony po ojcu.
Uświadomił sobie nagle, że o tym właśnie nie powiedział Celeste. Stroje Ariny były we
wszyst-
kich kolorach tęczy, a czerni wśród nich nie było. Zdecydował się na wytłumaczenie tego
tak szybko, że nawet Champkins mógł dać się zwieść.
Pani jednak nie nosi czerni, bo wedle woli jej ojca nikt nie powinien nosić po nim
żałoby. Upierał się przy tym niemal fanatycznie i córka musi podporządkować się jego
życzeniom. Tak więc, choć głęboko przeżywa stratę, nosi suknie, jakie nosiła zawsze, w
kolorach, które podobały się jej ojcu.
To bardzo rozsądne, jeśli mogę tak powiedzieć, milordzie zauważył Champkins.
Zawsze uważałem, że wszystkie te płacze i jęki to tylko zawracanie głowy.
Zgadzam się z tobą rzekł markiz. Polecił Champkinsowi uprzedzić kucharza, że na
kolacji będą dwie osoby, po czym pospieszył zawiadomić Arinę o właśnie wymyślonych
wyjaśnieniach.
To zupełna bezmyślność z mojej strony
przyznał. Powinienem był ubrać panią w czerń, fiołkowy, biel i może w szary.
Arina uśmiechnęła się. Zdjęła czepeczek i teraz w niebieskiej sukni, z uczesanymi modnie
przez Celeste włosami, wyglądała elegancko i bardzo ładnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
pierwszy
kupował stroje, za które miał sam zapłacić. W krótkich słowach wyjaśnił, czego dokładnie
potrzebuje i jak szybko ma to otrzymać. Kobieta załamała najpierw ręce, zaraz jednak
przeszła do rzeczowej, tak lubianej przez niego rozmowy.
Zrobię co w mojej mocy, a jak będzie z resztą, trudno powiedzieć. Popatrzyła na
Arinę i uśmiechnęła się. Myślę, że prawie wszystko, czym w tej chwili dysponuję,
będzie na śliczną młodą damę pasowało. Dla pana zaś, i tylko dla pana, popełnię
niewybaczalną zbrodnię. Oddam wykończone lub prawie gotowe suknie innych pań, dla
których uszyję je od nowa.
To właśnie chciałem usłyszeć uśmiechnął się markiz. Musimy również zamówić
buciki, bieliznę, płaszcze, pelerynki, szale, rękawiczki i wszelkie rzeczy, które zwykle
tylko się uzupełnia. Kupowanie wszystkiego naraz sprawia wiele kłopotu.
Celeste krzyknęła przerażona, ale natychmiast kazała swej zastępczyni sprowadzić
wszystkie pracownice. Kobiet było co najmniej dwadzieścia. Gdy powiedziała im, czego
od nich żąda, okazały wyrazne zainteresowanie. Choć dla większości z nich oznaczało to
pracę przez całą noc, były zadowolone z perspektywy zarobienia dodatkowych pieniędzy.
Będzie to pana sporo kosztować rzekła Celeste cicho, gdy czekali na jej pracownice.
To nie ma żadnego znaczenia. Moja sytuacja zupełnie się zmieniła wyjaśnił widząc
jej uniesione brwi.
Bardzo się cieszę, naprawdę bardzo się cieszę.
Zawsze byłaś dobrą przyjaciółką, Celeste rzekł markiz ujęty szczerym tonem jej
głosu.
Arina była zdumiona różnorodnością przedstawionych jej propozycji i zachwycona
pokazywanymi materiałami. Podczas gdy mierzono i dopasowywano suknie, markiz wraz
z Benem poszedł do powozu, by przynieść jedzenie. Wiedział, że Arinę należy dobrze
odżywiać, ale on również nie miał chęci głodować. Restauracja w Piccadilly dostarczyła
wszystko, czego zażądał, razem z doskonałym winem. Jednej z pomocnic Celeste polecił
nakryć do posiłku w kantorze za sklepem. Było tam dość miejsca, by we trójkę mogli
zasiąść przy niewielkim stole.
Gdy wrócił, Arina była blada i sprawiała wrażenie bardzo zmęczonej. Zmusił ją niemal do
wypicia pół szklaneczki wina na pobudzenie apetytu. Po chwili policzki dziewczyny
zaróżowiły się. Gdy wraz z Celeste śmieli się i żartowali uznał, że w ten sposób
dziewczynie łatwiej będzie się odprężyć i zapomnieć o matce.
Umiejętności krawieckie i zdolności organizacyjne Celeste były tak wielkie, że gdy
wczesnym
popołudniem opuszczali sklep, Arina miała już dwa kufry nowych ubrań i dodatków.
Celeste przyrzekła solennie, że reszta będzie gotowa następnego ranka, zanim wyruszą do
Tilbury, a jeśli czegoś nie zdąży zrobić, po wykończeniu prześle im to drogą morską.
Wysłała też jedną ze swych pracownic po pantofelki domowe dla Ariny i za namową
markiza dodatkowo po parę trzewików do chodzenia po wrzosowiskach.
Naprawdę będę mogła to robić? spytała Arina.
Jeśli tylko będzie pani chciała.
Ależ tak, na pewno odparła.
Markiz pomyślał, że tego właśnie powinien się spodziewać po dziewczynie, która zawsze
żyła na wsi. Zamówił więc nie jedną, lecz dwie pary bucików i polecił Celeste zrobić jej
nieco krótszą wygodną suknię do spacerów.
Nie może być tak nieskromna, żeby odsłaniała kostki, milordzie zakpiła Celeste.
Nie może jednak być tak długa, by panienka ją przydeptywała odparował
natychmiast.
Arina roześmiała się lekko.
Cieszę się, że nie widział mnie pan na wsi, gdzie mieszkałyśmy z papą.
Markiz nie odpowiedział. Uważał, że to co wypadało pannie Arinie Beverley, jest nie do
przyjęcia
dla przyszłej markizy Kildonon. Gdy wrócili do jego domu, przypomniał sobie, że nie
powiedział jeszcze Champkinsowi o swoim małżeństwie. Doskonale zdawał sobie sprawę,
że służący mu nie uwierzy, jednak najważniejsze było, żeby mimo podejrzeń nie
wypowiadał się na ten temat w Szkocji. Rozważał nawet zostawienie lokaja w Londynie,
lecz uznał, że nie do wytrzymania będzie dla niego otoczenie szkockiej służby. Pamiętał,
że brak im umiejętności cichej, doskonałej obsługi, jaką znajdował w domu dziadka czy w
wielkich domach rodzin, do których wyjeżdżał w odwiedziny bez własnego lokaja.
Kiedy pomagał Arinie wysiąść z powozu, z podziwem patrzył na jej zmieniony wygląd. W
niczym nie przypominała dziewczyny, którą zabierał wcześniej z Bloomsbury. Ubrana
była w modną suknię z bladoniebieskiego muślinu ze skrzyżowanymi na stanie wstążkami
w tym samym kolorze, przechodzącymi pod piersiami do tyłu i związanymi jak szarfa.
Wszystkie zakupione suknie miały wysoką talię, zgodnie z modą lansowaną niedawno we
Francji przez Józefinę Bonaparte, żonę Pierwszego Konsula.
Arina przykryła suknię jedwabnym szalem w niebieski deseń. Na głowie miała ozdobiony
białymi kwiatami czepeczek z modną wysoką główką, podtrzymywany pod brodą
niebieską wstążką. Mimo wyraznego zmęczenia i zbytniego wychudzenia wygląda młodo
i ślicznie.
Markiz wprowadził ją do salonu. Jak można się było spodziewać, Champkins nadal zajęty
był pakowaniem, tylko teraz nie były to już walizy, lecz drewniane kufry.
Nie słyszałem, jak jaśnie pan przyszedł wykrzyknął służący, podrywając się na jego
widok.
Champkins, mam ci coś do powiedzenia.
Tak, milordzie?
Jutro rano, jak wiesz, wybieramy się do Szkocji i zabieram ze sobą moją żonę.
Champkins wytrzeszczył oczy.
Zwięci pańscy, a to ci nowina! wykrzyknął.
Markiz nie mógł powstrzymać śmiechu.
Myślę, że dla wielu ludzi na północy to również będzie niespodzianka. Miałem
powody, dla których zawarłem tajemne małżeństwo, a ważne jest, by wszyscy w Szkocji
byli przekonani, że stało się to co najmniej dwa miesiące temu.
Jeśli wasza wielmożność tak mówi, ja w to wierzę odparł lokaj i markiz pomyślał, że
to typowe dla niego unikanie zbędnych pytań.
Dziękuję ci, Champkins. Powiedziałem już panu Faulknerowi, że powodem
zachowania w tajemnicy naszego małżeństwa jest głęboka żałoba mojej żony po ojcu.
Uświadomił sobie nagle, że o tym właśnie nie powiedział Celeste. Stroje Ariny były we
wszyst-
kich kolorach tęczy, a czerni wśród nich nie było. Zdecydował się na wytłumaczenie tego
tak szybko, że nawet Champkins mógł dać się zwieść.
Pani jednak nie nosi czerni, bo wedle woli jej ojca nikt nie powinien nosić po nim
żałoby. Upierał się przy tym niemal fanatycznie i córka musi podporządkować się jego
życzeniom. Tak więc, choć głęboko przeżywa stratę, nosi suknie, jakie nosiła zawsze, w
kolorach, które podobały się jej ojcu.
To bardzo rozsądne, jeśli mogę tak powiedzieć, milordzie zauważył Champkins.
Zawsze uważałem, że wszystkie te płacze i jęki to tylko zawracanie głowy.
Zgadzam się z tobą rzekł markiz. Polecił Champkinsowi uprzedzić kucharza, że na
kolacji będą dwie osoby, po czym pospieszył zawiadomić Arinę o właśnie wymyślonych
wyjaśnieniach.
To zupełna bezmyślność z mojej strony
przyznał. Powinienem był ubrać panią w czerń, fiołkowy, biel i może w szary.
Arina uśmiechnęła się. Zdjęła czepeczek i teraz w niebieskiej sukni, z uczesanymi modnie
przez Celeste włosami, wyglądała elegancko i bardzo ładnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]