[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zawahał się. Jak postąpić? Czy jest jakiś sposób, by uniknąć towarzystwa
Harriet?
Ledwo otworzył drzwi, śmiech ucichł, jakby ktoś wyłączył fonię.
- Dzień dobry.
Cisza. Wszyscy wlepili w niego nieprzyjazne oczy, a leżący pod stołem
Basil nawet nie zamerdał ogonem.
- Dzień dobry - powtórzył Tyler głośniej.
- A, witamy - odezwała się Harriet obojętnie.
Była ubrana w szerokie spodnie i niezbyt twarzowy żakiet. Oczy miała
podkrążone, jakby przez całą noc nie spała.
- Właśnie mówiłam panom o moim zadaniu i prosiłam o radę - dodała po
namyśle.
Trzej
mężczyźni
wyprostowali
się,
jakby
słuchali
generała
opracowującego strategię bitwy.
Tyler pomyślał złośliwie, że nigdy nie widział ich z takimi mądrymi
minami, choć z pewnością nie rozumieli połowy z tego, co mówiła Harriet.
75
- Omawialiśmy zdjęcia do letnich miesięcy i mamy ciekawe propozycje.
Tyler zauważył, że Cookie, Slim i Pete wymienili ukradkowe spojrzenia i
szelmowsko się uśmiechnęli.
- Okazuje się, że jest tu basen, a raczej staw, i huśtawka z opony. W sam
raz tło do zdjęć na lipiec.
- Świetny pomysł, nie ma co. Dopiero w ubiegłym tygodniu puścił lód i
jest tak zimno, że zmarznie mi...
Slim rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. Tyler powstrzymał się przed
złośliwym komentarzem, który już cisnął mu się na usta. Choć właściwie po
co zważać na słowa przy kimś, kto jakoby spędził wiele czasu w okopach?
- Dostanę gęsiej skórki - zakończył dyplomatycznie
- Nie musisz wchodzić do wody - powiedziała Harriet.
- Będziesz udawał, że chcesz wskoczyć. Pohuśtasz się...
- Pierwszorzędna zabawa dla starego konia - wycedził jadowitym tonem.
- Dziękuję panom.
- Do usług. - Slim uśmiechnął się niewinnie. - My pójdziemy popatrzeć.
- Że co? Urządzacie strajk generalny? A kto będzie pracował?
Trzej kowboje byli tak przejęci zdjęciami, że nawet nie zapytali, jakie
prace należy tego dnia wykonać.
- Wiecie, co można wykorzystać do jesiennych scen? - odezwał się
Cookie. - Zainscenizujemy spędzanie i znakowanie bydła. Chętnie
przygotuję tradycyjne jedzenie i wystąpię w tle.
Harriet zrobiła zachwyconą minę.
- Czy i ja mógłbym stanąć gdzieś z boku? - spytał nieśmiało Slim.
- Oczywiście. I Pete również.
- Hola, hola! - wybuchnął Tyler. - To już piąty dzień, nie mamy czasu na
takie zabawy, bo pani Harriet przekroczy ustalony termin.
- Nie ma obaw, na pewno zdążę. Jeżeli prędko obmyślimy sceny
zimowe, będę mogła wyjechać jutro wieczorem.
Cookie postawił przed Tylerem pełen talerz. Jajka były źle usmażone,
bekon żylasty, ale Tyler postanowił złożyć zażalenie później. Teraz
powinien cieszyć się myślą, że już nazajutrz Harriet wyjedzie. Jednak wcale
76
nie odczuwał radości? Dlaczego? Czy niesmaczne śniadanie do reszty
popsuło mu humor?
- Mam pomysł na zimowe sceny - odezwał się Slim.
- W górach jeszcze jest śnieg. Moglibyśmy teraz...
- Wydoić krowy - rzucił Tyler ze złością.
- Wybrać się tam - dokończył Slim, jakby nie słyszał jego uwagi. - O tej
porze śnieg jest najładniejszy. Patrzcie.
Naszkicował bałwana i człowieka bombardowanego śnieżkami. Harriet
pochwaliła rysunek.
- Basil też mógłby wystąpić - ciągnął przejęty Slim.
- Ratownicy zabierają takie psy, prawda? Co zawiesimy mu na szyi?
- Zrobię baryłkę z opakowania po śledziach - zaofiarował się Cookie.
Tylera rozbolała głowa.
- Idealny pomysł - przyznała Harriet, jakby nie zdawała sobie sprawy, że
Tyler jest coraz bardziej wściekły. - Rano jadło, po południu śnieg,
wieczorem odjazd.
- Nie ma pośpiechu - rzekł Pete. - Przecież dopiero się co znaliśmy.
Tyler wiedział, ze narazi się swym pomocnikom, ale chyba najwyższa
pora przypomnieć im o obowiązujących na ranczu zasadach.
- Harriet, zapomniałaś o umowie! Mój rozkład zajęć miał pozostać bez
zmian. Zapewniano mnie, że nie będę nawet odczuwał twojej obecności.
Mężczyźni spojrzeli na niego wrogo, jakby znowu chcieli wyrzucić go za
drzwi.
- Jesteś wstrętny - rzucił Slim, nadal rysując. - Wie pani, moglibyśmy...
- Jeśli mam pamiętać o zasadach, to nie zdążę wyjechać jutro.
Tyler nie mógł dłużej tego znieść. Błyskawicznie skończył śniadanie i
głośno odsunął krzesło.
- Idę zajrzeć do krów. Nikt nie wstał.
- Słońce dojdzie do stawu za dwie godziny - rzekł Pete.
- Szefie, jakie masz kąpielówki?
- Żadnych... - Zreflektował się, że popełnił gafę, więc dodał: - Mam
77
szorty.
- Szkoda. - Pete wyraźnie posmutniał. - Na olimpiadach zawodnicy mają
eleganckie kąpielówki. Prawda, proszę pani?
- Tak.
Tyler posądzał Harriet o to, że chce zemścić się za doznane wieczorem
upokorzenie.
- Chętnie pojadę do miasta i coś ci kupię - zaproponował Pete poważnie.
- Ani mi się waż - wycedził Tyler przez zaciśnięte zęby. - Nie ruszysz się
stąd, chyba że do roboty.
Pete i Harriet wybuchli śmiechem. Tyler nie raczył na nich spojrzeć i
wyszedł. Świeciło słońce, pogoda była idealna do zdjęć. Zaczął modlić się o
deszcz, chociaż wiedział, że są nikłe szanse, by jego prośby zostały
wysłuchane.
Jednak poranne złośliwości Harriet były niczym w porównaniu z tym, co
przygotowała dla niego na popołudnie. Tym razem było jeszcze gorzej,
ponieważ musiał wystąpić półnago.
Dzień był piękny, słoneczny, ale wiał wiatr od północy i zimno
przejmowało do szpiku kości. Niezbyt przyjemne doznanie dla kogoś, kto
był prawie nagi. Stare spodnie sięgały do kolan, ale złośliwi pomocnicy
uznali, że należy je skrócić. Tyler protestował, a Pete uciszył go, pokazując
otwarty scyzoryk. Trzech mężczyzn bawiło się, a jeden nieszczęśnik dygotał
z zimna.
- Szefie, sine usta źle wyglądają na fotografii.
- Podskocz, rozgrzej się.
- Przestań się trząść, bo fotka nie wyjdzie i trzeba będzie powtarzać.
Tyler zorientował się, że jego kłopotliwe położenie wcale nie bawi
Harriet. Bardzo ciekawe...
- Przepraszam cię, faktycznie jest za zimno - powiedziała, podając mu
swój żakiet. - Wracamy do domu.
- Rób, co miałaś robić - polecił sucho. Przemknęła mu myśl, że chce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •