[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Szybciej! - ponaglała tuż za jej plecami Lana. Bailey potrząsnęła głową.
Słyszała nadlatujący helikopter, ale ślady na piasku ostrzegały o innym
niebezpieczeństwie. Zrobiła jeszcze krok i do jej uszu dotarł charakterystyczny
dzwięk - suche grzechotanie.
Nie tylko oni szukali schronienia przed upałem. Mały kopczyk piasku
poruszył się nagle w górę i niewielki grzechotnik uniósł łeb.
- Cofnijcie się! - krzyknęła. Pojazd Lany upadł z hukiem, ale Bailey nie
drgnęła.
Ryk silnika stawał się coraz głośniejszy.
- Zastrzel go - błagała Lana.
- Nawet martwy potrafi ugryzć w ostatnim odruchu - zawołała Bailey.
Pchnęła swój trzykołowiec w kierunku węża. Zwiększyła obroty motoru i tupała
nogami. Miała nadzieję, że wibracje spłoszą grozne stworzenie. Ale wąż syczał
wściekle i przybrał pozę, która zazwyczaj poprzedza atak. Zwisnął kamień.
Upadł tuż obok węża, który skoczył do przodu.
- Nie ryzykuj zniszczenia pojazdu. - Steele wręczył jej kilka skalnych
odłamków.
154
RS
- Rzucaj tylko z tej strony - poradziła. - W przeciwnym razie poczuje się
zaszczuty i zostanie na miejscu, aby się bronić.
W końcu zdołali przepłoszyć węża. Rozwinął skręty i odpełzł w bok,
zataczając ciałem charakterystyczne pętle.
Silnik helikoptera ryczał niemal nad ich głowami. Bailey błyskawicznie
wepchnęła swój trzykołowiec pod nawis, a Steele zajął się dwoma pozostałymi.
Lana stała na otwartej przestrzeni, jakby wrosła w ziemię.
- Chodz tu! - Złapał ją za ramię i pociągnął do skały. Objęła go za szyję i
przylgnęła do niego. Wciąż trzęsła się ze strachu. Bailey odwiązała z jej pleców
worki z butelkami, po czym zdjęła swoje.
Przywarli do skalnej ściany. Helikopter huczał tuż nad nimi. Jego czarny
cień przesunął się złowrogo po równinie. Uniósł się wyżej i zatoczył kilka
kręgów, nim odleciał na wschód.
Bailey powoli osunęła się na ziemię. Z ulgą usiadła. Podciągnęła kolana
pod brodę, objęła je ramionami i spuściła głowę. Lana tuliła się do Steele'a.
Bailey oddychała głęboko. Zazdrościła jej poczucia bezpieczeństwa, jakie
dawały szerokie ramiona.
- Dosyć tego, Lana! - Głos Steele'a zabrzmiał ostro. Bailey spojrzała na
nich. Zobaczyła, że odepchnął od siebie byłą żonę.
- Sama jesteś wszystkiemu winna! I jeszcze chcesz, żebym okazywał ci
współczucie? - Lana bezsilnie opadła na piasek. Widać było, że drży.
- Obejmij ją, Steele - powiedziała tępo Bailey. Z trudem wydusiła z siebie
te słowa. - Jeśli ona się rozsypie, nigdy nie dotrzemy do Laughlin.
A jednak Steele usiadł obok niej i pogłaskał ją po policzku.
- Jak ty się czujesz? - zapytał.
Zagryzła wargi. Marzyła, żeby znalezć się w jego objęciach, dać upust
łzom, które ukoją zmęczenie i obawy.
- Dobrze - odparła ze wzrokiem utkwionym w równinę.
- Zajmij się swoją żoną.
155
RS
- Byłą żoną - poprawił z naciskiem.
Lana gwałtownie wciągnęła powietrze.
- Musimy się napić. - Bailey zmieniła temat. - A pózniej trochę przespać.
- Oczy zaczynały ją szczypać. Wyjęła soczewki. Steele zrobił to samo.
- Strasznie mi przykro. - Lana przysunęła się do Steele'a, gdy sięgnął po
butelki z wodą. - Nie chciałam, żeby tak się stało.
Steele patrzył prosto przed siebie. Zanadto mierził go widok Lany.
- Błagałam Dietera - zaczęła szybko wyjaśniać - żeby zostawił cię w
spokoju, żeby nie domagał się od ciebie pieniędzy. Przysięgałam, że spłacę
dług, jeśli pozwoli mi wrócić do pracy w Vegas. Nic mu nie powiedziałam o
tobie i Kevinie. Znalazł wasze zdjęcia w moim portfelu... - Azy zabłysły w jej
oczach, ale się opanowała. - Kazał Rayowi mnie zbić. Ray jest sadystą, lubi
zadawać ból. - Zadrżała. - Dieter zmusił mnie do posłuszeństwa. Zagroził, że
pozwoli Rayowi wziąć mnie na noc. - Urwała i dotknęła ramienia Steele'a.
- Nigdy nie skrzywdziłabym ciebie ani Kevina... proszę cię, uwierz mi.
- I dlatego podjęłaś pieniądze swego syna, aby je rzucić na koło ruletki? -
Zwrócił się w jej stronę. Bailey nie widziała teraz jego twarzy, ale słyszała w
głosie Steele'a gorycz.
- Popełniłam wiele błędów - przyznała Lana ze smutną godnością. - To,
że pozwoliłam ci odejść, było największym z nich. - Odwróciła się do niego
plecami i położyła tuż przy skalnej ścianie.
Steele przysunął się do Bailey.
- Nieważne, co ona mówi. Nic nie zmieni moich uczuć do ciebie.
Patrzyła z uwagą na człowieka, którego pokochała.
- To nie jest odpowiednia chwila na taką rozmowę - powiedziała cicho.
Steele zacisnął gniewnie szczęki. - Musimy jakoś przetrwać
czterdziestostopniowy upał. Nie mamy innego wyjścia - dodała szybko i
wystarczająco głośno, aby Lana także usłyszała. - Mówienie zwiększa utratę
wody przez organizm.
156
RS
- Kocham cię - szepnął bezgłośnie.
- Nie otwieraj ust. Oddychaj przez nos - poradziła.
Lana była matką jego dziecka. Czy nie zasługiwała na jeszcze jedną
szansę? Bailey pomyślała o sobie. Przecież zdecydowała się zaryzykować,
postawić na przyszłość ze Steele'em. Jak mogła teraz wszystko utracić?
- Ziemia jest bardziej rozgrzana niż powietrze - ciągnęła z uporem. - Ale
musimy odpocząć. Nie wolno zdejmować ubrania. Tkanina zatrzymuje wilgoć.
Przy ścianie wystarczyło miejsca tylko dla dwóch leżących osób. Steele
nie wyraził zgody, aby Bailey czuwała jako pierwsza.
- Usiądz na trzykołowcu - poradziła. - I pij dużo wody. Nie oszczędzaj jej.
W ciągu dnia każde z nas musi wypić przynajmniej kilka litrów.
Położyła głowę tuż obok Lany. Kto w przyszłości będzie dzielił ze
Steele'em poduszkę? Ciężkie przejścia osłabiły Lanę psychicznie i fizycznie, ale
do jakiego stopnia się zmieni, gdy dojdzie do siebie?
Jej godność w obliczu jawnej wrogości Steele'a dowodziła silnego
charakteru. Program rehabilitacyjny pozwoli jej przezwyciężyć skłonność do
hazardu, która sprawiła, że Steele ją rzucił. Uroda powróci wraz ze zdrowiem.
Lana zrozumie swoje błędy i odzyska szacunek dla samej siebie.
Znów stanie się Karen. Matką dziecka Steele'a, kobietą, którą pokochał i
poślubił.
Dręczona niepokojem, Bailey drzemała niespokojnie przez pół dnia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
- Szybciej! - ponaglała tuż za jej plecami Lana. Bailey potrząsnęła głową.
Słyszała nadlatujący helikopter, ale ślady na piasku ostrzegały o innym
niebezpieczeństwie. Zrobiła jeszcze krok i do jej uszu dotarł charakterystyczny
dzwięk - suche grzechotanie.
Nie tylko oni szukali schronienia przed upałem. Mały kopczyk piasku
poruszył się nagle w górę i niewielki grzechotnik uniósł łeb.
- Cofnijcie się! - krzyknęła. Pojazd Lany upadł z hukiem, ale Bailey nie
drgnęła.
Ryk silnika stawał się coraz głośniejszy.
- Zastrzel go - błagała Lana.
- Nawet martwy potrafi ugryzć w ostatnim odruchu - zawołała Bailey.
Pchnęła swój trzykołowiec w kierunku węża. Zwiększyła obroty motoru i tupała
nogami. Miała nadzieję, że wibracje spłoszą grozne stworzenie. Ale wąż syczał
wściekle i przybrał pozę, która zazwyczaj poprzedza atak. Zwisnął kamień.
Upadł tuż obok węża, który skoczył do przodu.
- Nie ryzykuj zniszczenia pojazdu. - Steele wręczył jej kilka skalnych
odłamków.
154
RS
- Rzucaj tylko z tej strony - poradziła. - W przeciwnym razie poczuje się
zaszczuty i zostanie na miejscu, aby się bronić.
W końcu zdołali przepłoszyć węża. Rozwinął skręty i odpełzł w bok,
zataczając ciałem charakterystyczne pętle.
Silnik helikoptera ryczał niemal nad ich głowami. Bailey błyskawicznie
wepchnęła swój trzykołowiec pod nawis, a Steele zajął się dwoma pozostałymi.
Lana stała na otwartej przestrzeni, jakby wrosła w ziemię.
- Chodz tu! - Złapał ją za ramię i pociągnął do skały. Objęła go za szyję i
przylgnęła do niego. Wciąż trzęsła się ze strachu. Bailey odwiązała z jej pleców
worki z butelkami, po czym zdjęła swoje.
Przywarli do skalnej ściany. Helikopter huczał tuż nad nimi. Jego czarny
cień przesunął się złowrogo po równinie. Uniósł się wyżej i zatoczył kilka
kręgów, nim odleciał na wschód.
Bailey powoli osunęła się na ziemię. Z ulgą usiadła. Podciągnęła kolana
pod brodę, objęła je ramionami i spuściła głowę. Lana tuliła się do Steele'a.
Bailey oddychała głęboko. Zazdrościła jej poczucia bezpieczeństwa, jakie
dawały szerokie ramiona.
- Dosyć tego, Lana! - Głos Steele'a zabrzmiał ostro. Bailey spojrzała na
nich. Zobaczyła, że odepchnął od siebie byłą żonę.
- Sama jesteś wszystkiemu winna! I jeszcze chcesz, żebym okazywał ci
współczucie? - Lana bezsilnie opadła na piasek. Widać było, że drży.
- Obejmij ją, Steele - powiedziała tępo Bailey. Z trudem wydusiła z siebie
te słowa. - Jeśli ona się rozsypie, nigdy nie dotrzemy do Laughlin.
A jednak Steele usiadł obok niej i pogłaskał ją po policzku.
- Jak ty się czujesz? - zapytał.
Zagryzła wargi. Marzyła, żeby znalezć się w jego objęciach, dać upust
łzom, które ukoją zmęczenie i obawy.
- Dobrze - odparła ze wzrokiem utkwionym w równinę.
- Zajmij się swoją żoną.
155
RS
- Byłą żoną - poprawił z naciskiem.
Lana gwałtownie wciągnęła powietrze.
- Musimy się napić. - Bailey zmieniła temat. - A pózniej trochę przespać.
- Oczy zaczynały ją szczypać. Wyjęła soczewki. Steele zrobił to samo.
- Strasznie mi przykro. - Lana przysunęła się do Steele'a, gdy sięgnął po
butelki z wodą. - Nie chciałam, żeby tak się stało.
Steele patrzył prosto przed siebie. Zanadto mierził go widok Lany.
- Błagałam Dietera - zaczęła szybko wyjaśniać - żeby zostawił cię w
spokoju, żeby nie domagał się od ciebie pieniędzy. Przysięgałam, że spłacę
dług, jeśli pozwoli mi wrócić do pracy w Vegas. Nic mu nie powiedziałam o
tobie i Kevinie. Znalazł wasze zdjęcia w moim portfelu... - Azy zabłysły w jej
oczach, ale się opanowała. - Kazał Rayowi mnie zbić. Ray jest sadystą, lubi
zadawać ból. - Zadrżała. - Dieter zmusił mnie do posłuszeństwa. Zagroził, że
pozwoli Rayowi wziąć mnie na noc. - Urwała i dotknęła ramienia Steele'a.
- Nigdy nie skrzywdziłabym ciebie ani Kevina... proszę cię, uwierz mi.
- I dlatego podjęłaś pieniądze swego syna, aby je rzucić na koło ruletki? -
Zwrócił się w jej stronę. Bailey nie widziała teraz jego twarzy, ale słyszała w
głosie Steele'a gorycz.
- Popełniłam wiele błędów - przyznała Lana ze smutną godnością. - To,
że pozwoliłam ci odejść, było największym z nich. - Odwróciła się do niego
plecami i położyła tuż przy skalnej ścianie.
Steele przysunął się do Bailey.
- Nieważne, co ona mówi. Nic nie zmieni moich uczuć do ciebie.
Patrzyła z uwagą na człowieka, którego pokochała.
- To nie jest odpowiednia chwila na taką rozmowę - powiedziała cicho.
Steele zacisnął gniewnie szczęki. - Musimy jakoś przetrwać
czterdziestostopniowy upał. Nie mamy innego wyjścia - dodała szybko i
wystarczająco głośno, aby Lana także usłyszała. - Mówienie zwiększa utratę
wody przez organizm.
156
RS
- Kocham cię - szepnął bezgłośnie.
- Nie otwieraj ust. Oddychaj przez nos - poradziła.
Lana była matką jego dziecka. Czy nie zasługiwała na jeszcze jedną
szansę? Bailey pomyślała o sobie. Przecież zdecydowała się zaryzykować,
postawić na przyszłość ze Steele'em. Jak mogła teraz wszystko utracić?
- Ziemia jest bardziej rozgrzana niż powietrze - ciągnęła z uporem. - Ale
musimy odpocząć. Nie wolno zdejmować ubrania. Tkanina zatrzymuje wilgoć.
Przy ścianie wystarczyło miejsca tylko dla dwóch leżących osób. Steele
nie wyraził zgody, aby Bailey czuwała jako pierwsza.
- Usiądz na trzykołowcu - poradziła. - I pij dużo wody. Nie oszczędzaj jej.
W ciągu dnia każde z nas musi wypić przynajmniej kilka litrów.
Położyła głowę tuż obok Lany. Kto w przyszłości będzie dzielił ze
Steele'em poduszkę? Ciężkie przejścia osłabiły Lanę psychicznie i fizycznie, ale
do jakiego stopnia się zmieni, gdy dojdzie do siebie?
Jej godność w obliczu jawnej wrogości Steele'a dowodziła silnego
charakteru. Program rehabilitacyjny pozwoli jej przezwyciężyć skłonność do
hazardu, która sprawiła, że Steele ją rzucił. Uroda powróci wraz ze zdrowiem.
Lana zrozumie swoje błędy i odzyska szacunek dla samej siebie.
Znów stanie się Karen. Matką dziecka Steele'a, kobietą, którą pokochał i
poślubił.
Dręczona niepokojem, Bailey drzemała niespokojnie przez pół dnia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]