[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Perkowscy. Bardzo dziękuję za książkę, którą mi pani pożyczyła, i jeszcze jej nie oddaję.
Przeczytam całą i za dni parę zwrócę. Wspaniały poemat! Znałem go, ale z daleka. Wdzięcz-
ny jestem pani za to, że zawiązałem z nim znajomość bliską. A teraz niech mi pani powie, jak
pani cały dzisiejszy dzień przepędziła i czy nie wydał się pani długim? Dla mnie był bardzo
długim. Co pani dziś robiła?
To, co robię co dzień; nie ma o czym opowiadać..
Ale przeciwnie; jest bardzo o czym i proszę panią, bardzo proszę...
Zaśmiała się wesoło.
Owszem, czemuż nie miałabym opowiedzieć? Cóż? Uprzątnęłam mieszkanie, zgotowa-
łam obiad, wyprałam sobie fartuszek, robiłam sprawunki dla znajomej... cóż więcej? Poma-
gałam bratu uczyć się lekcji, nalewałam herbatę, szyłam...
Wszystko to wypowiedziała swobodnie i z widoczną nawet przyjemnością. On zapytał:
A nie czytała pani dziś wcale?
Owszem, czytałam trochę, kiedy ojciec spał jeszcze, a Staś już lekcje umiał. Frania dziś
nastawiała samowar, a ja trochę sobie poczytałam. Książki dostaję czasem od jednej pani,
która była na pensji nauczycielką moją...
Pani była na pensji?
91
Opowiedziała, że matka jej, z zawodu nauczycielka, uczyła ją sama do lat dwunastu, a po-
tem zaczęła posyłać na pensję, której jednak skończyć nie mogła, gdyż po śmierci matki cią-
gła obecność jej w domu stała się konieczną dla ojca i malutkiego wówczas rodzeństwa. Prze-
stawała chodzić na pensję z wielkim żalem, ale teraz wcale, wcale nie żałuje tego, bo przeko-
nała się, że jest w domu potrzebną koniecznie, że ojciec i dzieci nie mogą w żaden sposób
pozostawać bez opieki...
Tak poważnej! uśmiechnął się Przyjemski.
Poważnej! zaśmiała się gdzie tam! Wiem sama że wiele mi brakuje... ale robię, co
mogę...
Aby być aniołem pociechy i pomocy dokończył z cicha.
Jej te słowa spłynęły w serce słodyczą wielką; pochyliła głowę i umilkła.
Ale dla niego nawiązanie rozmowy przerwanej nie przedstawiało trudności najmniejszej.
Trochę pochylony ku niej, zaraz zapytał znowu:
Któż to taki ta staruszka, z którą pani dziś wychodziła do miasta?
Skąd pan wie?
Widziałem z alei, w której siedziałem trzymając w ręku książkę, a myśląc o pani...
Ta staruszka była panią Dutkiewiczową, wdową po weterynarzu, chrzestną matką jej mat-
ki, osobą niezmiernie zacną, dobrą i czyniącą im wiele dobrego. Jest to prawdziwa ich przyja-
ciółka i dobrodziejka. Dopomagała im nieraz w okolicznościach trudnych, teraz płaci wpiso-
we za Stasia.
Więc jest to osoba majętna? zapytał Przyjemski.
O, majętna! z zapałem potwierdziła Klara zajmuje dla siebie jednej trzy pokoje,
trzyma służącą...
%7łycie zbytkowne zauważył, a ona opowiadała dalej:
Mąż jej miał dochody znaczne i jej pozostawił majątek duży. Mówiła ojcu sama, że ma
kapitału piętnaście tysięcy...
Majątek duży... powtórzył Przyjemski.
Bardzo duży potwierdziła Klara ale też używa go dobrze. Oprócz nam, dopomaga
jeszcze kilku innym osobom...
Czemuż by nie? Ma czym się dzielić!
Tak; i to jest dla niej wielkim szczęściem; inaczej, nie mając dzieci, nie miałaby żadnego
celu życia.
On dokończył:
Ponieważ zaś posiada piętnaście tysięcy, majątek duży, może naśladować Najświętszą
Pannę Paryską!
Oparł się łokciem o wschodkę wyższą, głowę pochylił na ręku i zamyślił się tak głęboko,
że Klara spostrzegła i odczuła to zamyślenie. Umilkła też, nie śmiać już mówić dalej. Trwało
tak ze trzy minuty, po czym Przyjemski wyprostował się i z podniesioną głową patrzał w
gwiazdy. Przy ich świetle Klara zobaczyła, że zmarszczka jego pomiędzy brwiami była bar-
dzo głęboką. Po chwili przemówił z cicha:
Gwiazdy spadają.
Ona także zniżając mimo woli głos odpowiedziała:
W sierpniu zawsze wiele gwiazd spada.
A po chwili dodała:
Powiadają, że gdy gwiazda spada, trzeba tylko, dopóki nie zgaśnie, wymówić w myśli
życzenie, a będzie spełnione... O, widzi pan? spadła znowu... I tam, i tam! Widzi pan, jak
spadają!
Patrząc w niebo, z którego to tu, to ówdzie spadały duże iskry złote, wnet gasnące w
zmroku podniebieskim, rzekł zwolna:
92
Niech pani wymawia życzenie... Spada ich tak wiele, że zawsze skończy je pani wyma-
wiać przed zgaśnięciem którejkolwiek...
Milczała; on twarz obrócił ku niej. Siedział tak już blisko, że wyraznie widziała jego oczy
utkwione w jej twarzy.
O co prosiłaby pani gwiazdy spadającej?
Usiłując mieć głos swobodny odpowiedziała:
Jestem szkaradną egoistką. Gdybym wierzyła, że spadające gwiazdy spełniają życzenia
ludzkie, prosiłabym ich ciągle: niech ojciec mój wyzdrowieje! niech dzieci uczą się dobrze i
będą dobre!...
A dla siebie? zapytał.
Zadziwiła się bardzo.
Jak to? Przecież ta prośba byłaby właśnie o to, czego pragnę najwięcej... więc prosiła-
bym dla siebie.
Egoizm szkaradny! zauważył ale czyż doprawdy nie chciałaby pani, aby gwiazdka
złota przysłała pani jakieś... jakieś szczęście, takie wielkie, że serce przemienia w gwiazdę
pałającą i zawieszoną wysoko nad wszystkim, co jest na ziemi?
Ona czuła, że serce jej przemienia się w gwiazdę pałającą, i właśnie dlatego, że to czuła,
zażartowała wesoło:
Jeżeli już koniecznie miałabym prosić o coś dla siebie jednej, to prosiłabym, aby tego
lata jeszcze pójść za miasto i całe pół dnia przepędzić w lesie. Ogromnie lubię las.
Potem dodała zaraz:
A pan, o co najwięcej prosiłby gwiazdy spadającej?
Ja?
Z zamyśleniem mówić zaczął: [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Perkowscy. Bardzo dziękuję za książkę, którą mi pani pożyczyła, i jeszcze jej nie oddaję.
Przeczytam całą i za dni parę zwrócę. Wspaniały poemat! Znałem go, ale z daleka. Wdzięcz-
ny jestem pani za to, że zawiązałem z nim znajomość bliską. A teraz niech mi pani powie, jak
pani cały dzisiejszy dzień przepędziła i czy nie wydał się pani długim? Dla mnie był bardzo
długim. Co pani dziś robiła?
To, co robię co dzień; nie ma o czym opowiadać..
Ale przeciwnie; jest bardzo o czym i proszę panią, bardzo proszę...
Zaśmiała się wesoło.
Owszem, czemuż nie miałabym opowiedzieć? Cóż? Uprzątnęłam mieszkanie, zgotowa-
łam obiad, wyprałam sobie fartuszek, robiłam sprawunki dla znajomej... cóż więcej? Poma-
gałam bratu uczyć się lekcji, nalewałam herbatę, szyłam...
Wszystko to wypowiedziała swobodnie i z widoczną nawet przyjemnością. On zapytał:
A nie czytała pani dziś wcale?
Owszem, czytałam trochę, kiedy ojciec spał jeszcze, a Staś już lekcje umiał. Frania dziś
nastawiała samowar, a ja trochę sobie poczytałam. Książki dostaję czasem od jednej pani,
która była na pensji nauczycielką moją...
Pani była na pensji?
91
Opowiedziała, że matka jej, z zawodu nauczycielka, uczyła ją sama do lat dwunastu, a po-
tem zaczęła posyłać na pensję, której jednak skończyć nie mogła, gdyż po śmierci matki cią-
gła obecność jej w domu stała się konieczną dla ojca i malutkiego wówczas rodzeństwa. Prze-
stawała chodzić na pensję z wielkim żalem, ale teraz wcale, wcale nie żałuje tego, bo przeko-
nała się, że jest w domu potrzebną koniecznie, że ojciec i dzieci nie mogą w żaden sposób
pozostawać bez opieki...
Tak poważnej! uśmiechnął się Przyjemski.
Poważnej! zaśmiała się gdzie tam! Wiem sama że wiele mi brakuje... ale robię, co
mogę...
Aby być aniołem pociechy i pomocy dokończył z cicha.
Jej te słowa spłynęły w serce słodyczą wielką; pochyliła głowę i umilkła.
Ale dla niego nawiązanie rozmowy przerwanej nie przedstawiało trudności najmniejszej.
Trochę pochylony ku niej, zaraz zapytał znowu:
Któż to taki ta staruszka, z którą pani dziś wychodziła do miasta?
Skąd pan wie?
Widziałem z alei, w której siedziałem trzymając w ręku książkę, a myśląc o pani...
Ta staruszka była panią Dutkiewiczową, wdową po weterynarzu, chrzestną matką jej mat-
ki, osobą niezmiernie zacną, dobrą i czyniącą im wiele dobrego. Jest to prawdziwa ich przyja-
ciółka i dobrodziejka. Dopomagała im nieraz w okolicznościach trudnych, teraz płaci wpiso-
we za Stasia.
Więc jest to osoba majętna? zapytał Przyjemski.
O, majętna! z zapałem potwierdziła Klara zajmuje dla siebie jednej trzy pokoje,
trzyma służącą...
%7łycie zbytkowne zauważył, a ona opowiadała dalej:
Mąż jej miał dochody znaczne i jej pozostawił majątek duży. Mówiła ojcu sama, że ma
kapitału piętnaście tysięcy...
Majątek duży... powtórzył Przyjemski.
Bardzo duży potwierdziła Klara ale też używa go dobrze. Oprócz nam, dopomaga
jeszcze kilku innym osobom...
Czemuż by nie? Ma czym się dzielić!
Tak; i to jest dla niej wielkim szczęściem; inaczej, nie mając dzieci, nie miałaby żadnego
celu życia.
On dokończył:
Ponieważ zaś posiada piętnaście tysięcy, majątek duży, może naśladować Najświętszą
Pannę Paryską!
Oparł się łokciem o wschodkę wyższą, głowę pochylił na ręku i zamyślił się tak głęboko,
że Klara spostrzegła i odczuła to zamyślenie. Umilkła też, nie śmiać już mówić dalej. Trwało
tak ze trzy minuty, po czym Przyjemski wyprostował się i z podniesioną głową patrzał w
gwiazdy. Przy ich świetle Klara zobaczyła, że zmarszczka jego pomiędzy brwiami była bar-
dzo głęboką. Po chwili przemówił z cicha:
Gwiazdy spadają.
Ona także zniżając mimo woli głos odpowiedziała:
W sierpniu zawsze wiele gwiazd spada.
A po chwili dodała:
Powiadają, że gdy gwiazda spada, trzeba tylko, dopóki nie zgaśnie, wymówić w myśli
życzenie, a będzie spełnione... O, widzi pan? spadła znowu... I tam, i tam! Widzi pan, jak
spadają!
Patrząc w niebo, z którego to tu, to ówdzie spadały duże iskry złote, wnet gasnące w
zmroku podniebieskim, rzekł zwolna:
92
Niech pani wymawia życzenie... Spada ich tak wiele, że zawsze skończy je pani wyma-
wiać przed zgaśnięciem którejkolwiek...
Milczała; on twarz obrócił ku niej. Siedział tak już blisko, że wyraznie widziała jego oczy
utkwione w jej twarzy.
O co prosiłaby pani gwiazdy spadającej?
Usiłując mieć głos swobodny odpowiedziała:
Jestem szkaradną egoistką. Gdybym wierzyła, że spadające gwiazdy spełniają życzenia
ludzkie, prosiłabym ich ciągle: niech ojciec mój wyzdrowieje! niech dzieci uczą się dobrze i
będą dobre!...
A dla siebie? zapytał.
Zadziwiła się bardzo.
Jak to? Przecież ta prośba byłaby właśnie o to, czego pragnę najwięcej... więc prosiła-
bym dla siebie.
Egoizm szkaradny! zauważył ale czyż doprawdy nie chciałaby pani, aby gwiazdka
złota przysłała pani jakieś... jakieś szczęście, takie wielkie, że serce przemienia w gwiazdę
pałającą i zawieszoną wysoko nad wszystkim, co jest na ziemi?
Ona czuła, że serce jej przemienia się w gwiazdę pałającą, i właśnie dlatego, że to czuła,
zażartowała wesoło:
Jeżeli już koniecznie miałabym prosić o coś dla siebie jednej, to prosiłabym, aby tego
lata jeszcze pójść za miasto i całe pół dnia przepędzić w lesie. Ogromnie lubię las.
Potem dodała zaraz:
A pan, o co najwięcej prosiłby gwiazdy spadającej?
Ja?
Z zamyśleniem mówić zaczął: [ Pobierz całość w formacie PDF ]