[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z uśmiechem na twarzy wyglądał tak młodzieńczo, tak inaczej niż Adam
Sterne, którego pamiętała. Wiedziała, że musi być ostrożna, bo inaczej
wszystko potoczy się nie tak, jak zaplanowała. Przypomnij sobie więzienie,
powiedziała do siebie w duchu. Pomyśl o upokarzającej rewizji osobistej, o
zakratowanej celi, o przykrościach, jakich doznałaś ze strony współwięzniarek.
Przywołanie tych wspomnień wystarczyło, żeby jej rysy stężały, usta zacisnęły
się, a całe ciało zesztywniało.
Adam spojrzał na nią uważnie, zmrużywszy oczy.
- Czy stało się coś, czego nie zauważyłem?
- Nie rozumiem...
- W ułamku sekundy zmieniłaś się całkowicie. To wszystko, co udało mi się
dzisiaj osiągnąć, znikło jak fatamorgana. Z powrotem znalazłem się na jałowej
pustyni. Dlaczego?
- Może przypomniałam sobie, że jestem twoją pracownicą. O, przyszła
Maggie. Na szczęście, bo już umierałam z głodu - dodała, uznając, że Maggie
nie mogła zjawić się w lepszym momencie.
- Jak się pani czuje? - spytała Maggie, poprawiając jej poduszki i stawiając
tacę z jedzeniem. - Powinna pani bardziej uważać, bo mogła pani zrobić sobie
poważną krzywdę.
- Wiem - odparła Penny. - Ale co już się stało, to się nie odstanie. Będę
starała się nie być ciężarem.
- Skądże, niech się pani nie martwi - powiedziała Maggie z uśmiechem.
Nagle Penny zobaczyła, że Maggie stawia w nogach łóżka drugą tacę,
najwyrazniej przygotowaną dla Adama.
- Przecież tutaj będzie ci niewygodnie - stwierdziła. - Dlaczego nie zjesz
przy stole?
- Nie chcesz, żebym siedział tak blisko ciebie? - Znowu było w jego głosie
coś takiego, czego nienawidziła, a co wprawiało ją w drżenie. - Muszę cię
rozczarować, bo nie mam zamiaru stąd się ruszyć. Zwłaszcza że muszę zadać ci
kilka pytań.
- O co znowu chcesz mnie pytać?
Dlaczego on nie wyjedzie stąd i nie zostawi jej w spokoju?
- Na przykład ta nagła zmiana twojego nastawienia w stosunku do mnie.
Tylko nie częstuj mnie tymi bajkami o relacji szef-podwładny. Przecież dopiero
co przyznałaś, że coraz lepiej się czujesz w moim towarzystwie. W takim razie,
co, u diabła, się stało?
Penny siedziała ze spuszczoną głową i przesuwała widelcem kawałek ryby
po talerzu, markując jedzenie. Zawsze smakowały jej potrawy gotowane przez
Maggie, ale tym razem wydawało się jej, jakby ryba zrobiona była z tektuiy.
- Penny, ja czekam na odpowiedz - ponaglił Adam. Widać było, że zaczyna
tracić cierpliwość.
- Ale ja nie mam nic do powiedzenia.
Spojrzała mu prosto w oczy, myśląc o tym, że gdyby on był kimś innym, to
wszystko mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej.
- Sadzę, że masz. Musi być jakieś wytłumaczenie tych zmiennych nastrojów.
- Taka po prostu jestem - odparła, wzruszając ramionami.
- A mnie się wydaje, że ty po prostu boisz się uzewnętrznić swoje uczucia.
To na pewno wina tego drania, który był twoim narzeczonym. Byłaś z nim
szczera, a on wyrządził ci krzywdę i teraz co chwila zamykasz się w sobie.
Mam rację?
Zamknęła oczy i skinęła głową. Lepsze to, niż żeby odkrył prawdę.
- Nie wolno ci pozwolić, by on nadal niszczył ci życie.
- Chyba potrzeba mi jeszcze trochę czasu.
- Ile, do cholery? Na litość boską, przecież minęło już ponad pół roku!
Najwyższy czas, żeby zacząć żyć.
Adam podniósł się nagle, odstawił obie tace i przykląkł obok łóżka. Ujął w
ręce dłonie zaskoczonej Penny i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Kimkolwiek on jest, należałoby spuścić mu niezłe manto. Pamiętaj, że nie
wszyscy mężczyzni są tacy sami. Nigdy bym tak nie postąpił z kobietą. Byłbym
dla ciebie oparciem, pomagał w znalezieniu nowej pracy. Musisz mi uwierzyć,
takich mężczyzn są tysiące.
Potrząsnęła głową. Jak on może coś takiego mówić? Nigdy by jej nie
skrzywdził? Już kiedyś był w stanie jej pomóc, wybawić ją z tragicznej
sytuacji, a nawet nie wysłuchał tego, co miała na swoją obronę. Podał ją do
sądu, a to skończyło się tak, jak się skończyło!
- Nie mogę w to uwierzyć - odparła, zaciskając usta.
- Nie możesz, czy nie chcesz? Kobieto, przecież w ten sposób usiłujesz
ukarać samą siebie za to, co zrobił ten drań. Chciałbym wiedzieć, kto to jest,
porozmawiałbym z nim po męsku
- dodał, wciąż trzymając ją za ręce.
- Najlepiej zostaw mnie w spokoju - powiedziała cicho.
- Nie potrafię.
- Jak to, nie potrafisz? Jak mam to rozumieć? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Z uśmiechem na twarzy wyglądał tak młodzieńczo, tak inaczej niż Adam
Sterne, którego pamiętała. Wiedziała, że musi być ostrożna, bo inaczej
wszystko potoczy się nie tak, jak zaplanowała. Przypomnij sobie więzienie,
powiedziała do siebie w duchu. Pomyśl o upokarzającej rewizji osobistej, o
zakratowanej celi, o przykrościach, jakich doznałaś ze strony współwięzniarek.
Przywołanie tych wspomnień wystarczyło, żeby jej rysy stężały, usta zacisnęły
się, a całe ciało zesztywniało.
Adam spojrzał na nią uważnie, zmrużywszy oczy.
- Czy stało się coś, czego nie zauważyłem?
- Nie rozumiem...
- W ułamku sekundy zmieniłaś się całkowicie. To wszystko, co udało mi się
dzisiaj osiągnąć, znikło jak fatamorgana. Z powrotem znalazłem się na jałowej
pustyni. Dlaczego?
- Może przypomniałam sobie, że jestem twoją pracownicą. O, przyszła
Maggie. Na szczęście, bo już umierałam z głodu - dodała, uznając, że Maggie
nie mogła zjawić się w lepszym momencie.
- Jak się pani czuje? - spytała Maggie, poprawiając jej poduszki i stawiając
tacę z jedzeniem. - Powinna pani bardziej uważać, bo mogła pani zrobić sobie
poważną krzywdę.
- Wiem - odparła Penny. - Ale co już się stało, to się nie odstanie. Będę
starała się nie być ciężarem.
- Skądże, niech się pani nie martwi - powiedziała Maggie z uśmiechem.
Nagle Penny zobaczyła, że Maggie stawia w nogach łóżka drugą tacę,
najwyrazniej przygotowaną dla Adama.
- Przecież tutaj będzie ci niewygodnie - stwierdziła. - Dlaczego nie zjesz
przy stole?
- Nie chcesz, żebym siedział tak blisko ciebie? - Znowu było w jego głosie
coś takiego, czego nienawidziła, a co wprawiało ją w drżenie. - Muszę cię
rozczarować, bo nie mam zamiaru stąd się ruszyć. Zwłaszcza że muszę zadać ci
kilka pytań.
- O co znowu chcesz mnie pytać?
Dlaczego on nie wyjedzie stąd i nie zostawi jej w spokoju?
- Na przykład ta nagła zmiana twojego nastawienia w stosunku do mnie.
Tylko nie częstuj mnie tymi bajkami o relacji szef-podwładny. Przecież dopiero
co przyznałaś, że coraz lepiej się czujesz w moim towarzystwie. W takim razie,
co, u diabła, się stało?
Penny siedziała ze spuszczoną głową i przesuwała widelcem kawałek ryby
po talerzu, markując jedzenie. Zawsze smakowały jej potrawy gotowane przez
Maggie, ale tym razem wydawało się jej, jakby ryba zrobiona była z tektuiy.
- Penny, ja czekam na odpowiedz - ponaglił Adam. Widać było, że zaczyna
tracić cierpliwość.
- Ale ja nie mam nic do powiedzenia.
Spojrzała mu prosto w oczy, myśląc o tym, że gdyby on był kimś innym, to
wszystko mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej.
- Sadzę, że masz. Musi być jakieś wytłumaczenie tych zmiennych nastrojów.
- Taka po prostu jestem - odparła, wzruszając ramionami.
- A mnie się wydaje, że ty po prostu boisz się uzewnętrznić swoje uczucia.
To na pewno wina tego drania, który był twoim narzeczonym. Byłaś z nim
szczera, a on wyrządził ci krzywdę i teraz co chwila zamykasz się w sobie.
Mam rację?
Zamknęła oczy i skinęła głową. Lepsze to, niż żeby odkrył prawdę.
- Nie wolno ci pozwolić, by on nadal niszczył ci życie.
- Chyba potrzeba mi jeszcze trochę czasu.
- Ile, do cholery? Na litość boską, przecież minęło już ponad pół roku!
Najwyższy czas, żeby zacząć żyć.
Adam podniósł się nagle, odstawił obie tace i przykląkł obok łóżka. Ujął w
ręce dłonie zaskoczonej Penny i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Kimkolwiek on jest, należałoby spuścić mu niezłe manto. Pamiętaj, że nie
wszyscy mężczyzni są tacy sami. Nigdy bym tak nie postąpił z kobietą. Byłbym
dla ciebie oparciem, pomagał w znalezieniu nowej pracy. Musisz mi uwierzyć,
takich mężczyzn są tysiące.
Potrząsnęła głową. Jak on może coś takiego mówić? Nigdy by jej nie
skrzywdził? Już kiedyś był w stanie jej pomóc, wybawić ją z tragicznej
sytuacji, a nawet nie wysłuchał tego, co miała na swoją obronę. Podał ją do
sądu, a to skończyło się tak, jak się skończyło!
- Nie mogę w to uwierzyć - odparła, zaciskając usta.
- Nie możesz, czy nie chcesz? Kobieto, przecież w ten sposób usiłujesz
ukarać samą siebie za to, co zrobił ten drań. Chciałbym wiedzieć, kto to jest,
porozmawiałbym z nim po męsku
- dodał, wciąż trzymając ją za ręce.
- Najlepiej zostaw mnie w spokoju - powiedziała cicho.
- Nie potrafię.
- Jak to, nie potrafisz? Jak mam to rozumieć? [ Pobierz całość w formacie PDF ]