[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Niech się pani nie martwi, złapię go! - zawołała do niej Eve, biegnąc za
spanielkiem i gwiżdżąc, w nadziei, że go w ten sposób przywoła.
Piesek odwrócił się, zaciekawiony. Przez chwilę wyglądało, że się
zatrzyma, ale trwało to tylko chwilę, bo znów zerwał się do ucieczki.
Najwyrazniej uznał, że zabawa dopiero się rozpoczęła. Pobiegła za nim jak
szalona. Była w białych szortach i różowym bezrękawniku. Rozpuszczone
włosy zatrzepotały, opalone nogi tylko migały. Piesek bawił się z nią w
kotka i myszkę, klucząc i podskakując radośnie. Gdy wreszcie go złapała i
wzięła na ręce, goście siedzący pod parasolami w kawiarnianym ogródku
nagrodzili ją oklaskami.
- Moja droga, doprawdy nie wiem, jak ci dziękować - z wdzięcznością
RS
48
powitała ją starsza pani, przejmując od niej pieska. - Och, ty niedobry! -
pieszczotliwie odezwała się do zwierzaka, tuląc go w ramionach. -
Niedobry, niedobry Suki!
Zadowolony Suki tylko sapnął rozkosznie.
- Chciał się tylko pobawić - uśmiechnęła się Eve i pogładziła spanielka
po jedwabistym czarnym uszku. - Te pieski już takie są.
- Da się pani zaprosić na kawę? - zaproponowała dama.
- Z przyjemnością - przystała Eve, nieco zaskoczona. Sama już wcześniej
miała ochotę na mrożoną kawę, ale zamierzała zamówić ją w hotelowym
barze. Skoro ta miła pani zaprasza, to czemu nie? Schyliła się po pakunki.
- Może tu? - Nowa znajoma wskazała kawiarenkę. - Przyjemnie będzie
posiedzieć pod parasolem. I łatwiej będzie tu ujarzmić tego małego potwora.
Naraz Eve olśniło. Jak mogła wcześniej się nie domyślić?
Przecież to oczywiste! Ten strój, brzmienie głosu, aparycja i sposób
bycia osoby obeznanej ze sceną...
- Jestem Eve Copeland, pani Garratt - uśmiechnęła się szczerze, żałując
trochę w duchu, że do spotkania doszło w takich okolicznościach.
Przyjechała, by nakłonić ją do sprzedaży ziemi, a okazja do rozmowy sama
się nasunęła. Jednak wzdrygała się przed jej wykorzystaniem. Nie chciała
psuć starszej pani przyjemności spokojnego picia kawy.
- Jak ktoś taki młody może mnie pamiętać? - ze zdumieniem zapytała
pani Garratt, z uwagą przyglądając się rozmówczyni.
- Widziałam wiele pani zdjęć - uśmiechnęła się dziewczyna. - Niestety,
bardzo żałuję, ale nie oglądałam pani na scenie.
- Jest pani bardzo spostrzegawcza - powiedziała. - Te zdjęcia były
robione przed wieloma laty.
- Nie zmieniła się pani - odparła Eve zgodnie z prawdą.
- Poza tym ma to związek z moją pracą - dodała, nie chcąc niczego
ukrywać.
- Koniecznie musi mi pani o tym opowiedzieć - uśmiechnęła się pani
Garratt. Jej niebieskie oczy miło kontrastowały ze srebrnymi, krótko
obciętymi włosami, łagodnie falującymi na wietrze. - Od jakiegoś czasu
prowadzę bardzo samotne życie - dorzuciła. - Zwłaszcza odkąd straciłam
mojego kochanego męża.
Eve, przejęta współczuciem, bezwiednie pochyliła się ku niej i lekko
uścisnęła jej dłoń.
RS
49
- To pani wie, jak to jest? - Elizabeth Garratt zajrzała jej w oczy.
- Tak - cicho odpowiedziała Eve. - Kilka lat temu odeszła moja mama. I
nie ma dnia, bym nie czuła żalu.
- Dużo pani przeszła jak na swój wiek - starsza pani uśmiechnęła się ze
smutkiem i spytała: - Na co ma pani ochotę oprócz kawy? Mam nadzieję, że
się pani nie śpieszy? Dla mnie takie spotkanie to ogromna przyjemność. Nie
widziałam pani wcześniej, przyjechała pani na wakacje?
- Na kilka dni - odparła nieco zmieszana, nie bardzo wiedząc, jak
wybrnąć z sytuacji.
- Wspaniale! - ucieszyła się pani Garratt. Skinęła na kelnera. - Może uda
się pani znalezć chwilkę, żeby mnie odwiedzić. Oczywiście, jeśli to nie
będzie dla pani zbyt nudne. Z mojego domu roztacza się przepiękny widok.
Może wpadnie pani na lunch?
Zdecydowała się. Gdy tylko dopiją kawę, wyzna całą prawdę.
Niepotrzebnie się denerwuje, przecież nie zrobiła nic złego. Ale z drugiej
strony pani Garratt może pomyśleć, że celowo zaaranżowała to spotkanie i
będzie jej przykro. Choć, jeśli się nad tym zastanowić, wydaje się to raczej
nieprawdopodobne. Tak czy inaczej, znalazła się w niezręcznej sytuacji.
Pani Garratt wyraznie ją polubiła. A ona nie chce zawieść jej zaufania.
Było pózne popołudnie, gdy Drew, wróciwszy do hotelu, zaczął
rozglądać się za Eve. Znalazł ją dopiero na basenie. Przez chwilę
przypatrywał się z oddali, jak z gracją, rozcinając ramionami turkusową
wodę, szybko przepływa odległość dzielącą ją od brzegu. Właściwie nie
powinien się dziwić, wygląda na wysportowaną. Dopiero poniewczasie zdał
sobie sprawę, że tak się jej przygląda. No cóż, w końcu jest mężczyzną.
Poza tym to nie jakaś tam dziewczyna, a Eve. Tajemnicza, intrygująca Eve.
Boże, ależ dziś upał! Niebo zmieniło kolor, na horyzoncie, tuż nad
migoczącą taflą morza, pojawiły się fioletowe, nabrzmiałe chmury
zwiastujące nadchodzącą burzę. Powietrze zdało się drżeć od
elektryczności.
- Nie za gorąco na kąpiel? - zawołał, zbliżając się do krawędzi basenu i
podając Eve rękę.
Pomógł jej wyjść. Do tej pory sądził, że jest trochę za chuda, ale teraz, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
- Niech się pani nie martwi, złapię go! - zawołała do niej Eve, biegnąc za
spanielkiem i gwiżdżąc, w nadziei, że go w ten sposób przywoła.
Piesek odwrócił się, zaciekawiony. Przez chwilę wyglądało, że się
zatrzyma, ale trwało to tylko chwilę, bo znów zerwał się do ucieczki.
Najwyrazniej uznał, że zabawa dopiero się rozpoczęła. Pobiegła za nim jak
szalona. Była w białych szortach i różowym bezrękawniku. Rozpuszczone
włosy zatrzepotały, opalone nogi tylko migały. Piesek bawił się z nią w
kotka i myszkę, klucząc i podskakując radośnie. Gdy wreszcie go złapała i
wzięła na ręce, goście siedzący pod parasolami w kawiarnianym ogródku
nagrodzili ją oklaskami.
- Moja droga, doprawdy nie wiem, jak ci dziękować - z wdzięcznością
RS
48
powitała ją starsza pani, przejmując od niej pieska. - Och, ty niedobry! -
pieszczotliwie odezwała się do zwierzaka, tuląc go w ramionach. -
Niedobry, niedobry Suki!
Zadowolony Suki tylko sapnął rozkosznie.
- Chciał się tylko pobawić - uśmiechnęła się Eve i pogładziła spanielka
po jedwabistym czarnym uszku. - Te pieski już takie są.
- Da się pani zaprosić na kawę? - zaproponowała dama.
- Z przyjemnością - przystała Eve, nieco zaskoczona. Sama już wcześniej
miała ochotę na mrożoną kawę, ale zamierzała zamówić ją w hotelowym
barze. Skoro ta miła pani zaprasza, to czemu nie? Schyliła się po pakunki.
- Może tu? - Nowa znajoma wskazała kawiarenkę. - Przyjemnie będzie
posiedzieć pod parasolem. I łatwiej będzie tu ujarzmić tego małego potwora.
Naraz Eve olśniło. Jak mogła wcześniej się nie domyślić?
Przecież to oczywiste! Ten strój, brzmienie głosu, aparycja i sposób
bycia osoby obeznanej ze sceną...
- Jestem Eve Copeland, pani Garratt - uśmiechnęła się szczerze, żałując
trochę w duchu, że do spotkania doszło w takich okolicznościach.
Przyjechała, by nakłonić ją do sprzedaży ziemi, a okazja do rozmowy sama
się nasunęła. Jednak wzdrygała się przed jej wykorzystaniem. Nie chciała
psuć starszej pani przyjemności spokojnego picia kawy.
- Jak ktoś taki młody może mnie pamiętać? - ze zdumieniem zapytała
pani Garratt, z uwagą przyglądając się rozmówczyni.
- Widziałam wiele pani zdjęć - uśmiechnęła się dziewczyna. - Niestety,
bardzo żałuję, ale nie oglądałam pani na scenie.
- Jest pani bardzo spostrzegawcza - powiedziała. - Te zdjęcia były
robione przed wieloma laty.
- Nie zmieniła się pani - odparła Eve zgodnie z prawdą.
- Poza tym ma to związek z moją pracą - dodała, nie chcąc niczego
ukrywać.
- Koniecznie musi mi pani o tym opowiedzieć - uśmiechnęła się pani
Garratt. Jej niebieskie oczy miło kontrastowały ze srebrnymi, krótko
obciętymi włosami, łagodnie falującymi na wietrze. - Od jakiegoś czasu
prowadzę bardzo samotne życie - dorzuciła. - Zwłaszcza odkąd straciłam
mojego kochanego męża.
Eve, przejęta współczuciem, bezwiednie pochyliła się ku niej i lekko
uścisnęła jej dłoń.
RS
49
- To pani wie, jak to jest? - Elizabeth Garratt zajrzała jej w oczy.
- Tak - cicho odpowiedziała Eve. - Kilka lat temu odeszła moja mama. I
nie ma dnia, bym nie czuła żalu.
- Dużo pani przeszła jak na swój wiek - starsza pani uśmiechnęła się ze
smutkiem i spytała: - Na co ma pani ochotę oprócz kawy? Mam nadzieję, że
się pani nie śpieszy? Dla mnie takie spotkanie to ogromna przyjemność. Nie
widziałam pani wcześniej, przyjechała pani na wakacje?
- Na kilka dni - odparła nieco zmieszana, nie bardzo wiedząc, jak
wybrnąć z sytuacji.
- Wspaniale! - ucieszyła się pani Garratt. Skinęła na kelnera. - Może uda
się pani znalezć chwilkę, żeby mnie odwiedzić. Oczywiście, jeśli to nie
będzie dla pani zbyt nudne. Z mojego domu roztacza się przepiękny widok.
Może wpadnie pani na lunch?
Zdecydowała się. Gdy tylko dopiją kawę, wyzna całą prawdę.
Niepotrzebnie się denerwuje, przecież nie zrobiła nic złego. Ale z drugiej
strony pani Garratt może pomyśleć, że celowo zaaranżowała to spotkanie i
będzie jej przykro. Choć, jeśli się nad tym zastanowić, wydaje się to raczej
nieprawdopodobne. Tak czy inaczej, znalazła się w niezręcznej sytuacji.
Pani Garratt wyraznie ją polubiła. A ona nie chce zawieść jej zaufania.
Było pózne popołudnie, gdy Drew, wróciwszy do hotelu, zaczął
rozglądać się za Eve. Znalazł ją dopiero na basenie. Przez chwilę
przypatrywał się z oddali, jak z gracją, rozcinając ramionami turkusową
wodę, szybko przepływa odległość dzielącą ją od brzegu. Właściwie nie
powinien się dziwić, wygląda na wysportowaną. Dopiero poniewczasie zdał
sobie sprawę, że tak się jej przygląda. No cóż, w końcu jest mężczyzną.
Poza tym to nie jakaś tam dziewczyna, a Eve. Tajemnicza, intrygująca Eve.
Boże, ależ dziś upał! Niebo zmieniło kolor, na horyzoncie, tuż nad
migoczącą taflą morza, pojawiły się fioletowe, nabrzmiałe chmury
zwiastujące nadchodzącą burzę. Powietrze zdało się drżeć od
elektryczności.
- Nie za gorąco na kąpiel? - zawołał, zbliżając się do krawędzi basenu i
podając Eve rękę.
Pomógł jej wyjść. Do tej pory sądził, że jest trochę za chuda, ale teraz, [ Pobierz całość w formacie PDF ]