[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Omiotła włosami jego uda.
Navarrone czuł pulsowanie w całym ciele. Na-
prowadził jej dłoń na swą sztywną, wyprężoną do
granic możliwości męskość. Gdy chwyciła ją zręcznie,
wydawało mu się, że umrze z rozkoszy. Poszukał
spojrzeniemjej oczu; niepokoiło go, co wnich wyczyta.
Gdyby dostrzegł wahanie, przerwałby wszystko, choć-
by miało go to zabić. Ale martwił się niepotrzebnie.
Zobaczył tylko ufność i zapierające dech pożądanie.
- To musi stać się teraz - szepnął, czując, że jego
pulsujące gorąco szuka środka kobiety.
Uśmiechnęła się, a jego serce przepełniła miłość.
Wślizgnął się do niej.
- Nie za mocno? - zapytał, próbując nie przy-
gniatać jej ciężaremswego ciała.
Przełknęła ślinę.
- Nie.
Stało się, pomyślał, obserwując rosnące w niej
napięcie.
- Nie boli? - wychrypiał, rozdarty między troską
o nią a swą rozkoszą, która ogarnęła go, jeszcze zanim
jej ciało przyjęło inwazję jego ciała.
- Tak. Nie. To znaczy... Navarrone! - Nagle
otoczyła jego biodra nogami i przyciągnęła z całych sił.
- Nie mogę... nie mogę uwierzyć, że to już...
Nie wiedział, co działało na niego bardziej: jej
uczciwość, jej reakcja na niego, jej żądza wszystkiego,
co mógł jej dać. Jęcząc, gdyż czuł zbliżający się finał,
121
us
o
l
a
d
n
a
c
s
wyszedł z niej, a potempowtórzył pchnięcie, które
wyrwałojej zust okrzyk. Robił torazporaz. %7łar uczuć
mieszał się zdzikążądzą. Siłazbliżającegosię orgazmu
pulsowała muwskroniach, rozsadzając je.
Resztką sił wyszeptał:
- Chodz ze mną. - Z ustami na jej ustach do-
prowadził do spełnienia.
Erin nie przestawała dygotać. Nie mogła złapać
tchu i nie mogła przycisnąć do siebie Navarrone'a
jeszcze mocniej. Choć zapadali się słodko w cienie
tego, co przed chwilą przeżyli, spazmynadal przebie-
gały jej ciało. Chciała krzyczeć, śmiać się, mówić mu
o wszystkim... Otworzyła oczy i ujrzała mężczyznę,
któryprzywrócił ją życiu.
On także ciężko dyszał. Gdy zdarzało się, że brali
oddechjednocześnie, ichciała łączyłysię wpocałunku.
Nadal dziwiło Erin, jak ktoś tak duży i silny mógł
okazywać tyle delikatnej czułości. Nawet teraz, gdy
chciał uwolnić ją niecoodswegociężaru, ujrzaławjego
oczachnowyprzypływpożądania.
- Nie zostawiaj mnie jeszcze - poprosiła, przy-
trzymując kochanka.
- przygniatamcię.
- Towłaśniejest cudowne.
Zdałosię jej, żewjegowestchnieniuusłyszałaulgę:
- %7ładnychzłychchwil?
- %7ładnych. I nie myśl ciągle, że sprawiasz mi ból.
-Odgarnęłamuwłosyz czoła. Boże, pomyślała, onjest
wspaniały.
- Zaczynasz mnie coraz lepiej odczytywać -mruk-
nął - Co zrobię, gdy już zupełnie przestanę być
tajemniczy?
122
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Nie ma obaw. - Wskazała liczne, uginające się
pod książkami półki, znaczące ściany pokoju. - Szko-
da, że nie widziałeś mojej miny, kiedy je po raz
pierwszy zobaczyłam. Masz tu całą bibliotekę: pod-
ręczniki, nawet wiersze.
- Kiedy się spędza samotnie wieczory, trzeba po-
myśleć o jakimś sposobie wypełniania czasu. Uczyłem
się w zasadzie korespondencyjnie - dodał - jednak
spędziłem rok w college'u i miałem szczęście, gdyż
wpadłem w ręce pewnemu zwariowanemu nauko-
wcowi. Trafił do naszej szkoły, bo pokłócił się z wła-
dzami uniwersyteckimi i musiał szukać nowej posady.
Bóg jeden wie, co we mnie zobaczył, jednak wprowa-
dził mnie podstępnie w świat książek.
Erin wiedziała, co pociągało tego człowieka wNa-
varronie. Nie oszlifowany diament, święty i demon
w jednej osobie. Bardzo ludzki, bez pretensji do
udawania kogoś, kim nie był. Analityczny umysł
pasujący się z problemami życia. Chciałaby spotkać
tego nauczyciela i móc mu podziękować.
- I pomyśleć tylko, że nie chciałam cię polubić
- mruknęła, zmęczona już samą myślą o emocjonal-
nym dystansie, jaki musieli pokonać.
- Ateraz?
Rzeczywistość jakbychwyciła ją boleśnieza gardło.
- Teraz obawiamsię, że muszę cię zranić.
- O co chodzi? - zapytał niespokojnie, udając
jednak, że najbardziej interesuje go smak każdego z jej
palców.
Jak mogła odpowiedzieć, nie zdradzając, co dziś
widziała? Potrzebowała czasu. Dzieląc się z Navarrone-
emswą wiedzą, musiałaby zobowiązać się do złożenia
oficjalnego zeznania; zeznania, które nieuchronnie
123
us
o
l
a
d
n
a
c
s
zraniłoby Griffa. Musiała najpierw sama uporać się
z tymproblemem. Kilka godzinnie ma znaczenia.
- Nie mogę patrzeć, jak się zadręczasz - dodał, gdy
nie odpowiadała na jego pytanie. - Nie będę jednak
nalegał. Wiedz tylko, że jestem tu i możesz na mnie
liczyć. Powiesz mi, kiedy uznasz za stosowne.
Erin zamknęła oczy. Zrobiła mu przykrość. Widzia-
ła to w jego oczach, słyszała w głosie. Stąpała po
cienkiej linie. Jeśli nie zachowa ostrożności, jeśli
szybko wszystkiego nie przemyśli, zburzy uczucie,
które tak gwałtownie narastało między nimi.
- Może powinnamwrócić dodomu...
- Nie.
- Dziadekbędzie się niepokoił.
- Nie będzie. Gdy brałaś prysznic, a ja wyszedłem
do zrebaka, Kyle przyprowadził mój samochód. Po-
prosiłemgo, żeby zawiadomił Wila o tym, co zaszło,
i powiedział mu, że jesteś ze mną.
Erinjęknęła.
- Wieszoczywiście, żeonwyciągnieztegownioski?
- I chyba się nie pomyli.
- Będzie nie dozniesienia.
- Przywykniemy.
My. Zadrżała na dzwięk tego słowa. Navarrone
wziął głęboki oddech i pocałował ją żarliwie.
- Zostań ze mną - prosił, przytulając twarz do jej
szyi. - Wiem, że jestem zbyt chciwy, a ty miałaś
naprawdę ciężki dzień, ale... do diabła z tym, Erin,
potrzebuję cię.
Spojrzała mu w oczy. Słyszała to już od wielu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Omiotła włosami jego uda.
Navarrone czuł pulsowanie w całym ciele. Na-
prowadził jej dłoń na swą sztywną, wyprężoną do
granic możliwości męskość. Gdy chwyciła ją zręcznie,
wydawało mu się, że umrze z rozkoszy. Poszukał
spojrzeniemjej oczu; niepokoiło go, co wnich wyczyta.
Gdyby dostrzegł wahanie, przerwałby wszystko, choć-
by miało go to zabić. Ale martwił się niepotrzebnie.
Zobaczył tylko ufność i zapierające dech pożądanie.
- To musi stać się teraz - szepnął, czując, że jego
pulsujące gorąco szuka środka kobiety.
Uśmiechnęła się, a jego serce przepełniła miłość.
Wślizgnął się do niej.
- Nie za mocno? - zapytał, próbując nie przy-
gniatać jej ciężaremswego ciała.
Przełknęła ślinę.
- Nie.
Stało się, pomyślał, obserwując rosnące w niej
napięcie.
- Nie boli? - wychrypiał, rozdarty między troską
o nią a swą rozkoszą, która ogarnęła go, jeszcze zanim
jej ciało przyjęło inwazję jego ciała.
- Tak. Nie. To znaczy... Navarrone! - Nagle
otoczyła jego biodra nogami i przyciągnęła z całych sił.
- Nie mogę... nie mogę uwierzyć, że to już...
Nie wiedział, co działało na niego bardziej: jej
uczciwość, jej reakcja na niego, jej żądza wszystkiego,
co mógł jej dać. Jęcząc, gdyż czuł zbliżający się finał,
121
us
o
l
a
d
n
a
c
s
wyszedł z niej, a potempowtórzył pchnięcie, które
wyrwałojej zust okrzyk. Robił torazporaz. %7łar uczuć
mieszał się zdzikążądzą. Siłazbliżającegosię orgazmu
pulsowała muwskroniach, rozsadzając je.
Resztką sił wyszeptał:
- Chodz ze mną. - Z ustami na jej ustach do-
prowadził do spełnienia.
Erin nie przestawała dygotać. Nie mogła złapać
tchu i nie mogła przycisnąć do siebie Navarrone'a
jeszcze mocniej. Choć zapadali się słodko w cienie
tego, co przed chwilą przeżyli, spazmynadal przebie-
gały jej ciało. Chciała krzyczeć, śmiać się, mówić mu
o wszystkim... Otworzyła oczy i ujrzała mężczyznę,
któryprzywrócił ją życiu.
On także ciężko dyszał. Gdy zdarzało się, że brali
oddechjednocześnie, ichciała łączyłysię wpocałunku.
Nadal dziwiło Erin, jak ktoś tak duży i silny mógł
okazywać tyle delikatnej czułości. Nawet teraz, gdy
chciał uwolnić ją niecoodswegociężaru, ujrzaławjego
oczachnowyprzypływpożądania.
- Nie zostawiaj mnie jeszcze - poprosiła, przy-
trzymując kochanka.
- przygniatamcię.
- Towłaśniejest cudowne.
Zdałosię jej, żewjegowestchnieniuusłyszałaulgę:
- %7ładnychzłychchwil?
- %7ładnych. I nie myśl ciągle, że sprawiasz mi ból.
-Odgarnęłamuwłosyz czoła. Boże, pomyślała, onjest
wspaniały.
- Zaczynasz mnie coraz lepiej odczytywać -mruk-
nął - Co zrobię, gdy już zupełnie przestanę być
tajemniczy?
122
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Nie ma obaw. - Wskazała liczne, uginające się
pod książkami półki, znaczące ściany pokoju. - Szko-
da, że nie widziałeś mojej miny, kiedy je po raz
pierwszy zobaczyłam. Masz tu całą bibliotekę: pod-
ręczniki, nawet wiersze.
- Kiedy się spędza samotnie wieczory, trzeba po-
myśleć o jakimś sposobie wypełniania czasu. Uczyłem
się w zasadzie korespondencyjnie - dodał - jednak
spędziłem rok w college'u i miałem szczęście, gdyż
wpadłem w ręce pewnemu zwariowanemu nauko-
wcowi. Trafił do naszej szkoły, bo pokłócił się z wła-
dzami uniwersyteckimi i musiał szukać nowej posady.
Bóg jeden wie, co we mnie zobaczył, jednak wprowa-
dził mnie podstępnie w świat książek.
Erin wiedziała, co pociągało tego człowieka wNa-
varronie. Nie oszlifowany diament, święty i demon
w jednej osobie. Bardzo ludzki, bez pretensji do
udawania kogoś, kim nie był. Analityczny umysł
pasujący się z problemami życia. Chciałaby spotkać
tego nauczyciela i móc mu podziękować.
- I pomyśleć tylko, że nie chciałam cię polubić
- mruknęła, zmęczona już samą myślą o emocjonal-
nym dystansie, jaki musieli pokonać.
- Ateraz?
Rzeczywistość jakbychwyciła ją boleśnieza gardło.
- Teraz obawiamsię, że muszę cię zranić.
- O co chodzi? - zapytał niespokojnie, udając
jednak, że najbardziej interesuje go smak każdego z jej
palców.
Jak mogła odpowiedzieć, nie zdradzając, co dziś
widziała? Potrzebowała czasu. Dzieląc się z Navarrone-
emswą wiedzą, musiałaby zobowiązać się do złożenia
oficjalnego zeznania; zeznania, które nieuchronnie
123
us
o
l
a
d
n
a
c
s
zraniłoby Griffa. Musiała najpierw sama uporać się
z tymproblemem. Kilka godzinnie ma znaczenia.
- Nie mogę patrzeć, jak się zadręczasz - dodał, gdy
nie odpowiadała na jego pytanie. - Nie będę jednak
nalegał. Wiedz tylko, że jestem tu i możesz na mnie
liczyć. Powiesz mi, kiedy uznasz za stosowne.
Erin zamknęła oczy. Zrobiła mu przykrość. Widzia-
ła to w jego oczach, słyszała w głosie. Stąpała po
cienkiej linie. Jeśli nie zachowa ostrożności, jeśli
szybko wszystkiego nie przemyśli, zburzy uczucie,
które tak gwałtownie narastało między nimi.
- Może powinnamwrócić dodomu...
- Nie.
- Dziadekbędzie się niepokoił.
- Nie będzie. Gdy brałaś prysznic, a ja wyszedłem
do zrebaka, Kyle przyprowadził mój samochód. Po-
prosiłemgo, żeby zawiadomił Wila o tym, co zaszło,
i powiedział mu, że jesteś ze mną.
Erinjęknęła.
- Wieszoczywiście, żeonwyciągnieztegownioski?
- I chyba się nie pomyli.
- Będzie nie dozniesienia.
- Przywykniemy.
My. Zadrżała na dzwięk tego słowa. Navarrone
wziął głęboki oddech i pocałował ją żarliwie.
- Zostań ze mną - prosił, przytulając twarz do jej
szyi. - Wiem, że jestem zbyt chciwy, a ty miałaś
naprawdę ciężki dzień, ale... do diabła z tym, Erin,
potrzebuję cię.
Spojrzała mu w oczy. Słyszała to już od wielu [ Pobierz całość w formacie PDF ]