[ Pobierz całość w formacie PDF ]

całkiem zrozumiała. On sam nigdy tego nie doświad­
czył, ale może tym bardziej potrafił to docenić.
- Skarbie, twoja matka chciała mieć tylko pew­
ność, że nie przydarzyło ci się nic złego. - Pocałował
ją w policzek, a potem zmierzył się wzrokiem z Ale­
ksem. - Katie spędziła tę noc ze mną.
- Tak myślałem.
Jeremy zaś przeczuwał, że w bardzo niedalekiej
przyszłości będzie zmuszony odbyć rozmowę z Ale­
ksem na temat swoich zamiarów wobec Katie.
- Katie, twój brat na pewno ma ochotę się czegoś
napić. Przyniosłabyś nam z lodówki po puszce piwa?
Rzuciła mu zaciekawione spojrzenie i wstała bez
słowa.
- Czy któryś z was chciałby coś jeszcze, poza pi­
wem?
- Nie - odpowiedzieli jednocześnie.
Patrzyli na siebie wyczekująco, dopóki Katie nie
weszła do domu.
- Nie wybrałbyś się jutro rano na ryby? - spytał
Jeremy. - Założę się, że chcesz ze mną pogadać
w cztery oczy.
- Zgadza się.
- Możemy się umówić na szóstą?
- Wcześnie - stęknął.
Jeremy roześmiał się.
- Katie powiedziała, że mieszkasz w Wirginii. To
kawał drogi, musisz być wykończony.
- Tak, z Aleksandrii to rzeczywiście ponad osiem­
set kilometrów.
- Aleks pracuje w D.C. - powiedziała Katie, wró­
ciwszy na werandę.
- Znam dobrze ten region. Kilka lat temu stacjo­
nowałem w Quantico.
- Jesteś w marines? - Aleks rozparł się na ławce
i wypił łyk piwa.
- Byłem. Zwolnili mnie dwa miesiące temu, po
tym, jak roztrzaskałem sobie kolano podczas misji.
- To stąd masz tę bliznę na lewym kolanie? - spy­
tała Katie, czerwieniąc się niemal w tej samej sekun­
dzie.
Jeremy uśmiechnął się pod nosem. Zawsze, kiedy
się rumieniła, wyglądała ślicznie i tak cholernie ku­
sząco.
- No dobra, jeśli mamy iść jutro rano na ryby,
muszę odpocząć. - Aleks wstał z ławki, ziewając. -
Nie spałem od poprzedniej nocy.
- Jak to? Powiedziałeś, że mama zerwała cię z łóż­
ka, kiedy zadzwoniła do ciebie wczoraj w nocy.
Gdy Aleks ze zmieszaną miną podrapał się po gło­
wie, Jeremy parsknął śmiechem.
- Skarbie, twój brat powiedział, że był w łóżku.
Nie mówił nic o spaniu.
- Mniejsza o to... - Potrząsnęła głową, coraz bar­
dziej zarumieniona.
- Siostrzyczko, pożyczyłabyś mi klucze do domu?
Zapomniałem zabrać swoich.
- Jasne. Zaraz ci przyniosę.
- Domyślasz się, że Katie zostaje u mnie? - Jere­
my zwrócił się do Aleksa, gdy Katie zniknęła za
drzwiami.
- Tak, na tyle jestem domyślny.
- I nie jest to dla ciebie jakiś problem?
- Powiem ci jutro, po naszej wyprawie na ryby
- odpowiedział Aleks z chytrym uśmiechem.
Katie przerwała krojenie pomidorów i spojrzała na
Jeremy'ego z otwartymi ustami.
- Nie zrobiłeś tego.
- Oczywiście, że zrobiłem. Powiedziałem mu po
prostu, że spędzisz tę noc ze mną.
- Boże... to wszystko wymyka się spod kontroli.
- Co masz na myśli? - spytał, wykładając z patel­
ni pstrągi na dwa talerze. - Wydawało mi się, że
wszystko idzie dobrze.
- W ciągu jednej doby dostarczyłam miejscowym
plotkarzom tyle tematów, że będą mieli o czym pa­
plać przez kilka miesięcy. Omal nie doprowadziłam
do zawału swojej matki, bo w końcu zaczęłam żyć
i w piątkowy wieczór miałam ciekawsze zajęcie niż
siedzenie w domu. No i mój brat po raz pierwszy od
dwóch lat przyjechał do domu, tylko po to, żeby
sprawdzić, co robię. - Wzięła głęboki oddech. - To
jakieś kompletne wariactwo. A wszystko przez to, że
zachciało mi się dziecka.
Jeremy wyjął z jej ręki nóż i niepokrojonego po­
midora, a potem przyciągnął ją do siebie i objął.
- Kochanie, plotkarze zawsze będą mieli o czym
gadać. Wiesz o tym. Ty i Aleks zadzwoniliście do
swojej matki przed jego wyjściem i powiedzieliście,
że nie ma się czym martwić. Aleks będzie spał w two­
im domu... więc nic nam nie przeszkodzi się kochać.
- Ale...
- On wróci dopiero jutro rano. - Obiecujący
uśmiech Jeremy'ego wprawił ją w lekki dygot.
Kiedy wyszeptał jej do ucha, co mu chodzi po
głowie, Katie miała wrażenie, że całe jej ciało oblał
rumieniec.
- Kochanie, możemy robić, co nam się podoba
- powiedział, drażniąc językiem wrażliwe miejsce
pod uchem. - Przysięgam, że ci spodoba... a dotąd
zawsze dotrzymywałem słowa, prawda?
- A co z...
- Zapomnij o ciąży i skup się na przyjemności,
skarbie... Już wiem, że potrafisz... Lubisz to, co ro­
bimy - wyszeptał zamykając jej usta gorącym, głod­
nym pocałunkiem.
- A co z kolacją? - spytała, łapiąc oddech.
- Odgrzejemy ją później w mikrofalówce - jeśli
zostanie nam dość siły, żeby wyjść z łóżka.
Kiedy przywarł do niej biodrami, uśmiechnął się
szatańsko i pocałował ją jeszcze raz, Katie komplet­
nie zapomniała o celu ich wspólnego weekendu. Li­
czyło się tylko to, że jest w ramionach mężczyzny,
który stawał się dla niej równie ważny jak powietrze, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •